16

4.7K 166 0
                                    


Obudził mnie przeraźliwy ból głowy oraz zapach stęchlizny. Nie miałam pojęcia gdzie jestem i co się stało gdy nagle wspomnienia zalały moją głowę jedynie nasilając ból. Atak złości Miles'a, moja ucieczka do lasu, i spotkanie Chris'a, wilkołaka który miał zostać Betą zanim pojawił się mój mate. Powoli sobie wszystko uświadamiałam i rozglądałam się po pomieszczeniu. Był to mały, wilgotny pokój na którego ścianach była pleść, a na podłodze znajdował się jedynie zimny beton. Całość oświetlała jedna słaba żarówka zwisająca z sufitu, a ja leżałam na jakimś starym kocu który okropnie capiał. Nie było okna więc nie miałam pojęcia czy jest dzień czy noc, ani ile czasu minęło od mojej utraty przytomności w lesie.

Oznaczenie na obojczyku jedynie sprawiało delikatny dyskomfort więc nie mogłam być daleko od watahy. Lecz odczuwałam ból i smutek mojego mate. Nawet nie chciałam sobie wyobrażać co on teraz musi przechodzić. Moje rozmyślanie przerwał odgłos kroków wydobywający się za drewnianych drzwi. Nie podniosłam wzroku gdy ktoś wkroczył do pomieszczenia. Siedziałam skulona próbując wtopić się w ścianę mając nadzieję że intruz mnie nie zauważy i sobie pójdzie. Jednak on doskonale mnie widział ponieważ czułam jego palący wzrok na moim ciele. Wciąż byłam ubrana w te same ubrania co na zakończeniu.

-Wreszcie się obudziłaś- odezwał się nieznajomy a ja rozpoznałam głos niedoszłego Bety -Nie masz zamiaru się odzywać? Twój wybór. Myślałem że pozbawienie posady tego idioty zwanego również twoim mate będzie trudniejsze. A tu popatrz, sama podałaś mi się jak na tacy a on od trzech dni wariuje- a więc byłam nieprzytomna trzy dni - Żebyś widziała w jaką furię wpadł gdy podłożyłem mu twoje zdjęcie jak leżysz nieprzytomna w tym pomieszczeniu, a na ciele masz pełno siniaków, świetna zabawa

Teraz już byłam pewna że miałam doczynienia z psychopatą. Ogarniała mnie coraz większą złość gdy z takim zabawnym tonem mówił o cierpieniu mojego mate. Lecz aktualnie nie byłam w stanie nic zrobić, dobrze wiedziałam że nie mam szans z wilkołakiem zwłaszcza tak osłabiona. To że w momencie porwania byłam nietrzeźwa jeszcze bardziej pogarszało moje samopoczucie. Nagle usłyszałam hałas obok swoich stóp i skierowałam tam wzrok.

- Masz coś do jedzenia żebyś mi tu nie zdechła. Nie mam zamiaru cię zabić, jedynie przetrzymam cię tu do momentu gdy twój mate straci zmysły na tyle że będzie niezdolny do pełnionej przez niego funkcji a wtedy cię wypuszczę. A teraz lecę udawać przejętego twoim zniknięciem w domu głównym aby podejrzenia nie spadły na mnie- po tych słowach wilkołak opuścił pomieszczenie i się oddalił.

Gdy usłyszałam odjeżdżające auto stwierdziłam że muszę się wziąć w garść ponieważ wymyślony na poczekaniu plan wilkołaka miał wiele wad. Pierwszą były słabe drzwi w pokoju w którym mnie przetrzymywał, drugim było zostawienie mnie tu samej. Mimo że byłam bardzo osłabiona zamierzałam zacząć działać. Nie miałam żadnego planu, po prostu postanowiłam zrobić coś by móc się stąd uwolnić. Pojazd był już na tyle daleko że mogłam zacząć działać. Rozejrzałam się po pomieszczeniu w poszukiwaniu czegoś czym było by mi łatwiej rozwalić drzwi. Naprzeciw mnie leżał metalowy pręt, który idealnie się nadawał do lekko spróchniałego już drewna.

Po jakiś dwudziestu minutach i zmarnowaniu wiele energii udało mi się rozwalić drzwi na tyle aby się przez nie przecisnąć. Drewno było mocniejsze niż się wydawało lub to ja nie miałam już praktycznie wogóle siły. Po przejściu przez drzwi zobaczyłam długi korytarz i schody na końcu. Postanowiłam zabrać pręt ze sobą ponieważ nie miałam pewności czy na górze nie było jakiegoś innego wilkołaka. Powoli ruszyłam w stronę schodów, moje nogi nie chciały współpracować lecz wiedziałam że muszę się stąd wydostać zanim on wróci. Powoli udało mi się wdrapać po schodach a na samej górze było widać właz, czyli zamknął mnie w bunkrze. Nie przypominałam sobie żeby takowe były na terenie watahy. Dość długo siłowałam się z metalową pokrywą dzielącą mnie od wolności, była strasznie ciężka a ja miałam coraz mniej siły. W końcu po parunastu minutach udało mi się pokonać przeszkodę i stanęłam na trawie. Otaczał mnie las, a niedaleko znajdowała się polna droga którą musiał odjechać mój oprawca.

Obcy BetaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz