21

4.5K 158 2
                                    


Od samego rana było małe zamieszanie w domu głównym związane z naszym niespodziewanym wyjazdem jak i przygotowaniami do pełni. Spotkaliśmy się z młodym małżeństwem przed wejściem do domu aby zawieźć Colin'a do moich rodziców a następnie udać się na lotnisko. Maluch był podekscytowany poznaniem nowej cioci i wujka ponieważ tak ustaliliśmy z moimi rodzicami że przedstawimy ich trzylatkowi. Droga do mojego domu rodzinnego nie zajęła nam dużo czasu. Na podjeździe już czekali moi rodzice poinformowani przezemnie że zaraz będziemy. Ja razem z Lily wysiadłyśmy w celu odprowadzenia chłopca.

-Dzień dobry- odezwał się radośnie Colin

-Dzień dobry-odpowiedzieli uśmiechnięci moi rodzice

-Colin proszę bądź grzeczny i słuchaj się cioci i wujka, ja z tatą wrócimy zanim zdążysz zatęsknić- zwróciła się Lily do chłopczyka

-U mnie w pokoju w szafce pod telewizorem są schowane moje stare zabawki, możesz ich używać do woli- szepnęłam do niego konspiracyjnie tak aby tylko on to usłyszał. Po tym mój tata wziął Colin'a za rękę i poszedł oprowadzić go po domu.

-Bezpiecznej i spokojnej podróży- życzyła nam mama a następnie zwróciła się do mnie tak jak ja wcześniej do chłopca- Mam nadzieję że przemyślałaś sobie wszystko związane z tym wyjazdem, to nie będzie wypad na wczasy.

-Jestem tego świadoma mamo, wszystko przemyślałam nie masz się o co martwić- odpowiedziałam spokojnym głosem

-Dobrze w takim razie jedźcie już żebyście się czasem na samolot nie spóźnili- odpowiedziała i udała się do domu szukać męskiego grona.

Razem z Lily wróciłyśmy do auta, ja siedziałam z przodu, Miles prowadził a Ryan i jego żona zajmowali miejsce na tylnej kanapie. Złapałam mojego mate za rękę tak aby nie utrudniać mu prowadzenia pojazdu po czym ruszyliśmy w stronę lotniska. Droga nie należała do najkrótszych więc zdążyłam się zdrzemnąć.

-Jesteśmy na miejscu- poinformował mnie mój mate składając pocałunek na czubku mojej głowy.

Zanim ja się rozbudziłam i opuściłam auto reszta już na mnie czekała z wyciągniętymi walizkami. Chwyciłam rączkę od mojej fioletowej walizki z kwiatowymi naklejkami. Odprawa jak i wejście na pokład samolotu poszło sprawnie, w duchu dziękowałam Lily za zorganizowanie transportu bo sama miewałam ogromne problemy z ogarnięciem lini autobusowych w naszym mieście a co dopiero lotu samolotem. Mieliśmy miejsca w klasie biznes dzięki czemu mieliśmy dużą wygodę. Podczas startu trzymałam mocno rękę mojego mate niemal ją miażdżąc. Pierwszy raz leciałam samolotem nie wiedząc czego się spodziewać. Miles był już przyzwyczajony do lotów, z tego co opowiadał to po tym jak jego siostra poznała Ryan'a i wyprowadziła się do jego watahy często ich odwiedzał. Później przestał gdy wyjechał na szkolenie a następnie został Betą w naszej watasze więc nie mógł sobie na to pozwolić. Gdy mój pierwszy strach minął nie przestawałam trzymać ręki mojego mate, w ten sposób chciałam okazać mu wsparcie. Wiedziałam że dzisiejszy dzień może być dla nas wyzwaniem. Nie zamierzałam zagadywać Miles'a ponieważ wiedziałam że on teraz potrzebuje przestrzeni dla sobie jednak też nie zamierzałam zostawiać go samego sobie. Zamierzałam małymi gestami okazywać swoje wsparcie i to że jestem obok, że nie musi się już zmagać z tym sam.

Lot zleciał szybko, wszystko działo się sprawnie i bezproblemowo udało nam się odebrać nasze bagaże. Chodź wszystko szło zgodnie z założeniami cała nasza czwórka była przygnębiona. Mimo że nie znałam ich rodziców to udzielał mi się ich smutek. Żałowałam że nigdy nie będę mogła poznać tych ludzi bo na pewno byli wspaniali, a na pewno byli wspaniałymi rodzicami ponieważ wychowali cudowne dzieci które wyrosły na odpowiedzialne i wspaniałe osoby jakimi są Miles i Lily. Po opuszczeniu lotniska udaliśmy się do wypożyczalni samochodów sąsiadującej z lotniskiem. Kilkanaście minut później pakowaliśmy już nasze walizki do bagażnika po czym ruszyliśmy drogami słonecznej Californii. Naszym pierwszym przystankiem był cmentarz, przed wejściem kupiliśmy znicze i kwiaty na stoisku które się tam znajdowały. Najzwyklejsze proste znicze z czarną wstążką oraz niezapominajki które dla nas miały symbolizować wieczną pamięć o tych którzy odeszli. Przodem ruszyło rodzeństwo, Ryan trzymał się dość blisko Lily lecz cały czas w tyle, natomiast ja szłam najbardziej oddalona nie chcąc im przeszkadzać w końcu nie znałam ich rodziców oraz zamierzam szanować ich żałobę. Rodzeństwo razem złożyło kwiaty jak i zapaliło po zniczu a następnie Miles oddalił się od siostry aby ta mogła porozmawiać z rodzicami sam na sam. Mój mate spojrzał prosto w moje oczy, podszedł do mnie i wtulił się we mnie jakbym była jego ostatnią deską ratunku. Łzy zaczęły się zbierać w kącikach moich oczu gdy słyszałam pociąganie nosem Miles'a i widziałam przed sobą zapłakaną twarz Lily. Ryan ruszył w stronę swojej żony również ją przytulając lecz nie po to żeby otrzymać wsparcie a żeby je podarować. Tuliłam mojego przeznaczonego tak długo aż para znalazła się obok nas dając znać że teraz jest jego kolej na rozmowę z rodzicami. Mężczyzna spojrzał na mnie a ja złapałam jego rękę dając mu tym samym sygnał że jestem tu dla niego i że nigdzie się nie wybieram. Nie podeszłam z nim całkowicie przed grób, chciałam dać mu prywatność w tak ważnej dla niego chwili lecz stałam na tyle blisko aby kątem oka mógł mnie widzieć. Po dłuższej chwili wyciągnął rękę w moją stronę dając znak abym podeszła, zrobiłam to. Stanęłam obok niego splątując nasze palce i wypatrywałam się w napis wykonany na kamiennej płycie.

Obcy BetaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz