23

5K 156 9
                                    

Godzinę później byliśmy już ogarnięci i jedliśmy śniadanie,a tak właściwie to obiad bo wstaliśmy dość późno. Nadal do mnie nie docierało że według prawa wilkołaków byłam mężatką. Lily nie mogła się powstrzymać od według niej zabawnych komentarzy natomiast ja za każdym razem gdy poruszała ten temat kończyłam z rumieńcem na twarzy. Wszyscy byli w dużo lepszym humorze niż dwa dni temu.

-Zostajemy tu jeden dzień dłużej- oznajmił nagle Miles

-Ale jak to?- zapytałam zdziwiona

-Connor się na to zgodził?- dołączyła do pytań jego siostra

-Tak właściwie to go o to nie pytałem. Po prostu mu oznajmiłem że zostajemy tu dłużej- odpowiedział na pytanie Lily- Chcę ci pokazać miejsca w których się wychowywałem- tym razem zwrócił się do mnie.

-A rodzice Lavender nie będą mieli problemu żeby zająć się dłużej Colin'em?- do naszej dyskusji dołączył się Ryan

-Tym się nie martwcie, moja teściowa bardzo chętnie się zgodziła zostać z nim dłużej. Z rozmowy z nią i Colin'em wywnioskowałem że jemu również to nie przeszkadza- miał już wszystko zaplanowane.

-Ale nie powiedziałeś im że według wilczego prawa jesteśmy małżeństwem? wolała bym żeby dowiedzieli się o tym odemnie- zapytałam szybko

-Jak rozmawiałem z twoją mamą to jeszcze nie byliśmy małżeństwem więc nie masz się o co martwić- to z jaką dumą w głosie mówił o małżeństwie było wspaniałe- A teraz idź się uszykuj, zabieram cię gdzieś- powiedział tajemniczym tonem i na tym się skończyła nasza dyskusja

Byłam gotowa piętnaście minut później ponieważ jedyne co musiałam zrobić to poszukać swojej torebki i spakować do niej kilka rzeczy. Jechaliśmy drogami Californii rozkoszując się słońcem. Nie miałam pojęcia gdzie mnie zabiera lecz sam pomysł tego aby pokazać mi miejsca gdzie się wychowywał wydawał mi się cudowny. Otwierał się przede mną. Nie spodziewałam się że takie będzie zakończenie tego wyjazdu. Cały przebieg wyjazdu się zmienił, miałam przeczekać pełnię w specjalnym pokoju i mieliśmy wrócić do domu, a tymczasem siedzę właśnie w samochodzie sparowana z moim mate i jedziemy zwiedzać jego rodzinne miasto. Lepiej sobie tego wymarzyć nie mogłam. Miles zjechał w jakąś polną drogę prowadzącą przez las, domyślałam się gdzie możemy jechać lecz nie chciałam psuć niespodzianki. Jechaliśmy już dłuższy czas tą drogą gdy nagle z za drzew zaczęły się wyłaniać budynki prowadzące do wielkiej willi. Moje przypuszczenia się potwierdziły, byliśmy w poprzedniej watasze Miles'a. Mężczyzna zaparkował samochód przed budynkiem po czym opuścił pojazd, a zanim ja zdążyłam chociażby chwycić klamkę stał po mojej stronie pojazdu i otwierał mi drzwi. Spojrzałam na niego zdziwiona lecz on nic mi się powiedział tylko posłał mi promienny uśmiech, powróciły jego iskierki w oczach które tak bardzo kochałam. Chwyciłam jego rękę i opuściłam samochód. Cieszyłam się że ubrałam dzisiaj letnią białą sukienkę i delikatne sandałki zamiast dresów i trampek jak to miałam w zwyczaju. Mój przeznaczony zaczął mnie prowadzić do wejścia a ja podziwiałam wszystko co znajdowało się dookoła. Niby kolejna wataha w środku lasu lecz otoczenie wyglądało zupełnie inaczej, bardziej dziko. Weszliśmy do środka i wnętrze też się bardzo różniło, dom watahy w moim mieście był bardzo nowoczesny a ten wyglądał jak wyciągnięty z jakiegoś filmu o dawnych latach. Wszystko wyglądało pięknie. Nie brakowało nowinek technicznych lecz były tak wkomponowane w cały wystrój że na pierwszy rzut oka niczym się nie wyróżniały. Miles prowadził mnie w nieznane mi miejce. Słyszałam coraz wyraźniej jakieś głosy, dziwne było to że do tej pory nikogo nie spotkaliśmy. Mój mate szedł pewnie i z uśmiechem na twarzy więc nie martwiłam się o nic. Stanęliśmy przed dużymi drewnianymi drzwiami i już wiedziałam że to był cel naszej podróży. Mężczyzna spojrzał na mnie upewniając się że wszystko jest dobrze, znów posłał mi swój popisowy uśmiech po czym otworzył drzwi. Przekroczyliśmy próg pomieszczenia a wszystkie oczy znajdujące się w jak się okazało jadalni padły na nas.

Obcy BetaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz