Dzisiaj mijał równo rok od momentu gdy pierwszy raz spojrzeliśmy sobie w oczy. Nigdy nie przypuszczałam że tak szybko odnajdę się w nowej sytuacji. Ten dzień w którym go zobaczyłam zmienił całe moje życie, lecz nie żałuję. Stoję właśnie przed lustrem w sypialni Lily w domu głównym. Nadal nie wierzę w to że właśnie mam na sobie moją wymarzoną białą suknię a za kilkanaście minut stanę przed ołtarzem. Przez ten rok niewiele się zmieniło. Od dnia oświadczyn planowaliśmy dzisiejszy dzień aby wszystko było idealne. To był nasz dzień i nikt ani nic nam tego nie zepsuje, nieważne co się wydarzy. Patrzyłam w swoje odbicie widząc kobietę ubraną w suknie księżniczki z gorsetową górą pokrytą delikatną koronką, dół był zrobiony z tiulu i miał ozdobną warstwę brokatową, sukienka nie miała ramiączek. Na nogach miałam nie za wysokie białe obcasy ozdobione cekinami. A moją głowę przyozdabiał prosty długi welon wpięty w romantycznego koka u dołu głowy. Wszystko wyglądało dokładnie tak jak sobie wymarzyłam. Madi oraz Lily jako moje druhny miały na sobie sukienki w odcieniu liliowym, w tym samym kolorze dodatki mieli również Ryan wraz z Simonem i Connor'em którzy byli drużbami Miles'a. Oderwałam wzrok od lustra gdy w drzwiach pokoju pojawili się moi rodzice.
-Pięknie wyglądasz córeczko- odezwała się mama z łzami w oczach.
-Ty również ślicznie wyglądasz mamo- odpowiedziałam przytulając kobietę
-Kiedy moja mała księżniczka stała się dorosłą przepiękną kobietą z mężczyzną u boku?- zapytał mój tata
-Oj tato, zawsze będę twoją księżniczką, nie ważne ile będę mieć lat- odpowiedziałam ze śmiechem
-Gotowa?- zapytali jednocześnie
-Jak nigdy- odparłam i ruszyłam razem z nimi na dół.
Zatrzymaliśmy się przed wejściem na polanę tak że nikt nie mógł nas zobaczyć. Mama poszła zająć miejsce obok cioci Abby która na kolanach trzymała małą Izzy, moją kuzynkę. Ta mała kruszynka skradła serca całej rodziny, a już w szczególności moje. Przede mną stały moje druhny które miały sypać kwiaty, natomiast na samym początku stał Colin ubrany niczym ochroniarz z specjalną skrzyneczką na obrączki. Wyglądał bosko. Colin stanął na początku białego dywanu który prowadził do ołtarza, przy którym już czekał na mnie mój narzeczony. Całą ceremonię będzie prowadził urzędnik który zgodził się na udzielenie nam ślubu właśnie w tym miejscu. Po obu stronach dywanu znajdowały się metalowe białe ławki które dzięki zdobieniom na oparciu wyglądały bardzo efektownie, a poduszka która się na nich znajdowała sprawiała że były również wygodne. Nie wiem jakim cudem grupa dekoracyjna tego dokonała ale nad naszymi głowami na całej powierzchni polany zwisały białe kwiaty razem z lawendą oraz listkami. Wyglądało to bajecznie.
Wszyscy ucichli i wstali a malec ruszył w stronę swojego wujka. Szedł powoli rozbawiając gości zachowaniem imitującym prawdziwego ochroniarza gdy dotarł na miejsce przekazał skrzynkę Connor'owi który był głównym drużbą i usiadł na swoim miejscu które znajdowało się obok moich rodziców. Gdy Colin zajął swoje miejsce dywanem ruszyły moje druhny, obserwowałam to wszystko z boku tak aby nie było mnie jeszcze widać. Dziewczyny zajęły miejsca przy ołtarzu naprzeciw chłopaków zostawiając honorowe miejsce dla mnie. W końcu przyszedł czas abym to ja prowadzona przez mojego tatę ruszyła w stronę miłości mojego życia. Wyszłam z za zakrętu i wszyscy goście mieli na mnie idealny widok lecz ja skupiłam się na błękitnych tęczówkach wpatrzonych we mnie. Zobaczyłam że w jego oczach zbierają się łzy gdy tylko mnie zobaczył. Ja kroczyłam dumnie z uśmiechem lecz w moim oczach również zaczęły zbierać się łzy. Łzy szczęścia, dzisiaj tylko takie były akceptowane. Dotarliśmy do ołtarza, mój tata przekazał moją rękę Miles'owi po czym zajął miejsce obok mamy. Obok moich rodziców były zostawione dwa miejsca puste a na nich postawiono zdjęcia moich teściów oraz zapalono świeczkę. Mieliśmy zamiar pamiętać o nich w tak ważnym dla nas dniu dlatego również przy stole znajdowały się zdjęcia i świeczki.
CZYTASZ
Obcy Beta
WerewolfKilkaset lat temu ujawnione zostało istnienie istot nadnaturalnych na świecie. Dzięki zmobilizowaniu i wielu rozmową obyło się bez bitwy i każdy żył tak jak wcześniej z wyjątkiem małych zmian. Jeden bal, jedno spojrzenie w oczy i cały świat zwykłej...