XXI.Ponowny atak na szczyt

32 12 17
                                    

Galen

Z tyłu głowy potwora wciąż kapała krew, choć jego ciało zostało głęboko w podziemiach. Z rozdziawionej paszczy zaś spływały resztki jadu, który znaczył drogę, jaką pokonał Galen, a także jego ubranie. Spostrzegawczy zauważyliby, że kałuże czarnej i niebieskiej cieczy były większe przy kratach prowadzących do kryjówki "Pazurów", bo musiał czekać aż ktoś go wpuści.

Bandziory z szajki jednak nie były jednak tak dociekliwe. Wszyscy w pomieszczeniu stali z otwartymi ustami i szokiem wymalowanym na twarzach. Tylko nieliczni zdobywali się na podziw wobec Galena. Szczęśliwie, Nerion należał do tego grona.

– Jak... To zrobiłeś? – wyjąkał uczony, poprawiając monokular.

Młodzieniec postawił głowę monstrum na podłodze. Potem zaś otrzepał dłonie, ale zamiast pozbyć się krwi z rąk, tylko ją rozmazał. Skrzywił się, próbując opanować skurcz żołądka. To... Było obrzydliwe...

– Tajemnica zawodowa – sarknął Galen, zdejmując z siebie pelerynę, gdy wytarł w nią ręce.

Była postrzępiona na dole i dziurawa tam, gdzie powinna po walce. Ciemnoszary materiał opalizował w miejscach plam niebieskiego jadu oraz krwi. Miał przetarte spodnie na kolanach, a także całą masę siniaków, stłuczeń oraz zadrapań. Gdyby Galen siebie widział, także uwierzyłby, że zatłukł potwora swoim zakrwawionym toporkiem, który wystawał zza paska.

Gretel była jednak cwaną wiedźmą. Młodzieniec przypuszczał, że może nawet dosłownie. W innym wypadku, skąd miałaby wiedzieć, jak unieruchomić potwora?

Potwierdziło się bowiem, że mieszaniec miał domieszkę trolowej krwi. Oznaczało to, że kamieniał w promieniach słońca. To, co przejął od cienioluba w spadku, czyniło go natomiast wrażliwym na każdy rodzaj naturalnego światła.

Tak więc, gdy Koleżka wypuścił z siebie wszystkie świetliki, a w podziemiu zrobiło się jasno jak za dnia, stwór momentalnie zesztywniał. Galenowi zaś nie zostało nic innego, jak ściąć głowę potwora niczym drzewo. Potem zaś Gretel pomogła mu upozorować, że walczył jak wojownik z czasów Bakara.

Młodzieniec naciągnął ręce i szyję, aż usłyszał zadowalające chrupnięcie. Wydobywając z siebie resztki nonszalancji, spojrzał na Neriona z góry.

– To jak? Ufamy sobie czy nie? – spytał Galen nisko.

Szef szajki patrzył to na niego, to na głowę potwora. Jego zagubienie nie malało. Potem jednak przesunął wzrokiem po zgromadzonych podwładnych. Po różnorodnym zbiorowisku ludzi o niejednakowej użyteczności.

Nerion spuścił wzrok, po czym podniósł się z krzesła.

– Dawajcie tu Frederika. I jego działkę na następne trzy miesiące – dodał, a w oczach Galena pojawił się chytry błysk. Uczony zaś czym prędzej poszedł w stronę stolika z księgowością, zapewne ustalić należną Galenowi nagrodę.

– I nie zapomnijcie o ubraniach na zmianę – przypomniał młodzieniec, wskazując swoją koszulę dłonią.

Nerion z pewnym opóźnieniem roześmiał się na to. Za to osobiście przekazał mu podane ubrania i pliczek banknotów. Ewidentnie nie wiedział, jaką postawę przyjąć wobec chłopaka. Zgodnie z przewidywaniami służki zdecydował jednak nie ryzykować, że Galen doniesie strażnikom o ukrywaniu magicznych stworów, ani straty posłuszeństwa swoich ludzi.

Młodzieniec źle ocenił Gretel. To, że uratowała go – z czym nie mógł się pogodzić – nie czyniło jej mniej niebezpiecznej. W końcu znała jego tajemnicę. Na dodatek miała serce z kamienia. Nawet chwilę się nie zawahała, gdy mu zagroziła zdradzenie jego zdolności.

Galen jednak też miał co nieco w zanadrzu. Wiele lat żył z ryzykiem ujawnienia – strach nie pozostawał mu obcy. Przez to go nie obezwładniał. Zaś dla rodziny był gotów użyć tego obosiecznego miecza prawdy, gdyby Gretel postanowiła zrezygnować ze współpracy i stanęła mu na drodze ku realizacji jego planów. Póki co jednak...

Postanowił zaspokoić ciekawość, co uknuła jego zielonooka wybawicielka.

Pomiędzy Jawą a Mgłą: Wilk i TojadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz