LII. Zaszłości sprzed lat

21 6 0
                                    

Galen

Oślepiające lśnienie nie położyło kresu potworowi.

Gdy wróżka odzyskała wzrok, wokół Johanna stały połyskujące ściany wytyczające plan sześciokąta.

No przecież! Jak mogła się nie domyślić! Przecież Pascal potrafił zacierać granice! Pantofelek także! Razem, mogli wytyczać nowe i to nieprzekraczalne! Tylko, jak długo?

Johann patrzył na wszystkich po kolei, aż zatrzymał go na upadłym księciu. Choć nie uśmiechał się już tak szeroko jak jeszcze chwilę wcześniej, odzyskiwał powoli rezon.

Gretel zadrżała, kiedy zobaczyła, że Pascal dygocze. Jego magia nie błyskała w oczach od potęgi. Pojęła wreszcie, dlaczego.

– Mogłeś stworzyć zaklęcie. Mogłeś zrobić dla mnie więzienie w kosmosie przy użyciu artefaktu. Nie będziesz jednak mógł go podtrzymać, kiedy o północy znów twoja klątwa się przebudzi.

Wróżka spojrzała na Galena. Strach mieszał się z determinacją. Pragnienie przetrwania słusznie prowadziło go ku konkluzji, że jedynie dzierżąc pantofelek, przeżyje. Podniósł go z ziemi i przycisnął do piersi, odsuwając się gwałtownie od kupca.

Ten łypał okiem na stwora, który napierał rękoma na ściany swojego więzienia.

Na twarzy Pascala pojawiło się pęknięcie, które odwzorowywało rysę na ścianie magii. Upadły książę jednak nie syknął. Nie zwracając uwagi na nic, skupiał wszystkie myśli na tym, żeby podtrzymać zaklęcie.

Gretel nie miała czasu wściekać się na niego, że ich nie przygotował na taki rozwój sytuacji. Rozejrzała się po pustkowiu. Choć nie widziała, żeby coś miało dopomóc Pascalowi, wierzyła, że to był element jego planu awaryjnego.

Ona...

Galen wciąż trwał, spoglądając na nią, jakby tylko przez wzgląd na nią zwlekał z ucieczką. Jeśli jednak słowa Johanna były rzeczywiście prawdą, lada moment więzienie miało przestać być jakąkolwiek przeszkodą dla Kosiarza.

Gretel sięgnęła do naszyjnika od Mira. Skoro nie było upiora, nie mogła też liczyć na pomoc Algara. W skarbcu nie czuła, aby jej magia była połączona z wiedźmą. Nie mogła do niej uciec z chłopakiem, aby go tam przemienić w Widzącego. Jeśli zrobiłaby to tu, jego jestestwo mogłoby zagubić się w niebycie, skazując na los gorszy od śmierci.

Wróżka zadrżała, gdy pojęła, że musiała nieco zmienić swój plan. Musiała działać.

Podbiegła do Widzącego. Wyrwała mu pantofelek szybciej, niż ten zdążył na to zareagować. Ruszyła biegiem ku więzieniu, gdzie Johann ostrzył już sobie na nią spiczaste zęby.

Kiedy naparła na ścianę, pantofelek przypomniał o sobie paleniem w dłonie. Dobrze... I tak planowała go odrzucić za siebie, nim Johann by go dopadł.

Żar jednak pozostawał bezlitosny dla jej przebrania. Jego strzępy unosiły się nad jej ramionami, gdy poruszyła wyzwolonymi skrzydłami.

Krzyki oszołomionego Galena docierały do niej przytłumione. Jej własna magia zagłuszała po części ich treść. Domyślała się jedynie, że to był okaz szoku, kiedy ujrzał ją w prawdziwej postaci.

– A więc jesteś z nimi – stwierdził cicho potwór, przesuwając się w osłonie z cieni to w jedną, to w drugą stronę. – Ach, te czasy... A pamiętasz, jak byliśmy wszyscy we troje? Jak eksplorowaliśmy Mgłę?

– Nie jesteśmy tamtymi ludźmi.

– Masz rację... Ale stare przyzwyczajenia pozostały.

Na Gretel naparła lawina z ciemności. Szybko przyzwała swoją magię, aby się jej przeciwstawiła. Przez to, że jej rośliny czerpały z kosmicznych źródeł, stanowiły tarczę dla wróżki.

Pomiędzy Jawą a Mgłą: Wilk i TojadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz