XLIII. Nic o kimś beze mnie

22 8 0
                                    

Gretel

Wróżka skłamała, że nie mogła odczytać run od razu. Wspomnienia rozszyfrowywania pradawnego języka Drwali były wyjątkowo wyraźne zarówno w chwili, gdy ujrzała charakterystyczne kształty po raz pierwszy, jak i tego wieczora, gdy parę dni później po pracy sięgnęła po notatki Algara. Umiała nawet poprawić miejsca, gdzie niewprawna ręka Kroczącego nie nakreśliła istotnych kreseczek, nadających nowe znaczenia określonym znakom.

Tym sposobem Gretel skojarzyła wreszcie, że podobne słowa zapisał pan Hektor jeszcze przed rozpoczęciem remontu w piwnicach. Przynajmniej o tym świadczyła data na kartce, którą znalazła w wynoszonych przez siebie śmieciach.

To utwierdzało jedynie Gretel, że sprawa Kresenii, Galena i artefaktu Pascala były ściśle ze sobą powiązane.

Wróżka pamiętała, jaką osobą był Johann jako człowiek. O ile została w nim cząstka jego sprytu, pewnie wodził ją tymi szyframi za nos, bo nie mógł się do niej zbliżyć. Pewnie miało to zmienić się w czasie transakcji w domu Hektora, bo wtedy wypadała pełnia. Musiała jakoś wpływać na Pascala, skoro określony nów działanie klątwy rosło na sile. Co było związane z księżycem, stawało się poddanym jego przemian.

Jeśli jednak Johann liczył, że zbagatelizuje pozostawione przez niego ślady, to się mylił. Nawet jeśli miały prowadzić na manowce, w ten sposób wytyczały obszar, którego unikał, co również wiele mówiło.

Gretel wzięła głęboki oddech, nim sięgnęła po arkusz z przetłumaczoną treścią.

„Początkiem końca służki to czas, choć serdecznie gości ją las.

Jak serce jej złamano, tak serca łamie jemu bratnim.

Prowadzi ich ta, co serce zgubiła i swe myśli natchnione."

Tutaj liczyła się, że w zapisie przedstawionym w notatkach równie dobrze mogło w ostatnim zdaniu być napisane "wyprowadzi".

"Ją zaś zadręcza, co serce miał natchnione i rozum dla niej zgubił.

Czas ją sobie umiłuje,

Szukanego zaś zmierzch sobie ulubi.

Ten swe serce odnajdzie, gdy kroczyć zacznie."

Zanim wzięła się za przypisywanie poszczególnych osób pod tą enigmatyczną opowiastkę, przyjrzała się drugiej części notatek.

„Ten, co królestwo porzucił,

Gdy innym serce stanie przerażone, jego będzie bić rozanielone.

Ład zniszczy i zrujnuje.

Słońce wzejdzie dnia krwawego,

I zastanie innym świat niż go zostawiło."

Ta część tłumaczyła, czemu Mir się do niej przyczepił. Jeśli miała doprowadzić do osoby tak potężnej, żeby zrujnować cały świat – było to w jego obowiązku. Tutaj jednak nikt nie przychodził Gretel konkretny do głowy.

Kresenia nie cierpiała królestw, ale nie należała do żadnego, żeby je porzucić. Ona także, choć jej moc była czymś śmiesznym w porównaniu z przepowiedzianym potworem. Może dopiero miała kogoś takiego spotkać? Ale wtedy jej znajomi nie powinni być tak rozgorączkowani, prawda? Czy w takim razie to kosiarz miał być tym potworem niszczącym światy?

Z rozmyślań wyrwała ją karteczka, która spadła jak liść jesienią z drzewa. Wzięła się znikąd. Była mniejsza niż każdy z arkuszów papieru od Algara i miała porwany brzeg. Momentalnie skojarzyła się Gretel z Pascalowym notesem. Charakter pisma na niej też wyglądał znajomo:

Pomiędzy Jawą a Mgłą: Wilk i TojadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz