XL. W gościach

17 9 1
                                    

Mówiono, że najlepszą metodą na śpiochów jest wylanie na nich zimnej wody. Wróżka musiała zgodzić się z tą tezą.

Choć nie mogła śnić na Jawie, najwyraźniej utrata przytomności od tajemniczego zaklęcia nie była temu tożsama. Za to pierwotny lęk przed utonięciem sprawiał, że szklanka wody wylana jej na twarz skutecznie wyszarpała ją z mrocznego, bezkresnego niebytu.

Gretel łapczywie wciągała powietrze, jakby miała dodatkową parę płuc do napełnienia. W sumie nie wiedziała, czy magia przypadkiem rzeczywiście nie potrzebowała powietrza. To, jak jej drobinki intensywnie gromadziły się przy gardle, wnętrzu policzków oraz krtani kazały przypuszczać, że owszem.

Wróżka szarpnęła rękoma. Przez pośpiech, z jakim chciała otrzeć twarz z łez, nieumyślnie zacisnęła więzy na nadgarstkach. Syknęła, kiedy magiczna powłoka zaszczypała tam, gdzie się naderwała. Opuściła ręce, rezygnując z próby uwolnienia. W końcu była na Jawie – gdyby nie przebranie, wydostanie się nie stanowiłoby dla niej żadnego problemu.

Chociaż... Ostatnim, co pamiętała to komentarz, że nastał zmierzch. Jeszcze nie musiało wzejść słońce, a więc i jej magia w pełni przebudzić.

– Terry, pomóż jej osuszyć twarz – polecił Pascal zza biurka naprzeciwko niej. – Tylko delikatnie, proszę.

Jego podwładny, którego Gretel zapamiętała jako Terry, podszedł do niej, wyciągając z przedniej kieszeni kamizelki chusteczkę. Była czysta, skromnie haftowana, w kilku miejscach pogięta. Wróżka czuła obrzydzenie, ale nie mogła podać racjonalnego powodu tego. Z nienawistnym wyrazem twarzy świdrowała śmiertelnika spojrzeniem, gdy z wahaniem dotknął ją przez miękki materiał. Terry poczerwieniał, kiedy niemrawo ocierał jej policzki, brwi i czoło z wilgoci. Kiedy musnął stłuczenie po uderzeniu, a Gretel warknęła głucho, odskoczył, kończąc czynność.

Prędko wrócił na swoje miejsce pod ścianą, odprowadzony chichotem jednego z oprychów – miłośnika kart. W najbliższej świcie Pascala brakowało jedynie starszego mężczyzny, który pewnie dopełniał swoich obowiązków. Za to obok wróżki siedział Galen, na co przewróciło jej się w żołądku.

Gretel nie przyglądała się chłopakowi. Nie drażnił jej zapach krwi, więc nie mógł być poważnie ranny. Choć milczał, czuła szóstym zmysłem, że był przytomny. Miał też pewnie tak jak ona związane ręce za plecami, za oparciem krzesła i musiał patrzeć na enigmatycznego Pascala.

Mężczyzna bawił się nakrętką wiecznego pióra. Czekał na coś. Czasami zerkał na wnętrze cylindra, jakby miało coś z niego wyskoczyć. Może miało, a Gretel coś umykało? Coś kazało jej się przyjrzeć nakryciu głowy. Teoretycznie nic w nim nie było godne uwagi – nie interesowała się modą. Jednak nawet ona zauważyła, że granatowy kapelusz z czarną wstążką nad rondem i barwnymi piórami wyglądał ekstrawagancko. Pewnie w środowisku artystycznym, w którym obracał się Pascal, także robił wrażenie. Za to wróżka nie miała wątpliwości, że tylko ktoś pokroju szulera mógłby go nosić.

Jako że w podziemnej kryjówce paliło się kilka kryształowych żyrandoli, Gretel postanowiła uważniej przyjrzeć się mężczyźnie. Jak się okazało, odrosty miały głęboko liliowy odcień i płynnie przechodziły w ciemny brąz. Dłuższe pasma włosów okalały twarz mężczyzny swoistą aureolą, podkreślającą wyraziste, ale nie ostre rysy. Jego skóra opalizowała łagodnie w kolorze fioletu na czubkach smukłych palców i uszu. Było to tak subtelne, że gdyby nie poruszenie magii we wnętrzu Gretel, pomyślałaby, że to element makijażu dopasowany pod ametystową broszę przypiętą do eleganckiej kamizelki z granatowego atłasu.

Wróżka spięła się, oglądając po całym pomieszczeniu. Nie dostrzegła nikogo, prócz kilku krzeseł, drewnianego stolika, kredensu, biurka i trójki śmiertelników. Pascal nie wliczał się do tego grona. Absolutnie.

Pomiędzy Jawą a Mgłą: Wilk i TojadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz