XXII. Porządki w myślach

32 12 18
                                    

Gretel

– Jestem naprawdę zaskoczony, że widzę go wciąż przy życiu – szepnął Mir, przysuwając się bliżej do Gretel.

Wróżka nie zareagowała na to. W końcu nie przeszkadzało jej to grzać skrzydła w porannym słońcu ani w obserwowaniu Galena, gdy opuszczał siedzibę "Pazurów". Dzięki zaś niezliczonym kablom na dachu budynku, nie musiała się bać, że sama zostanie nakryta. Niby wzrok śmiertelników nie zachwycał wnikliwością, ale wolała... Jak to mówią... Chuchać na zimne.

– To śmiertelnik – westchnęła, wygładziwszy materiał spodni. – Rzeczywiście. Z  jego kruchością to może być zaskakujące.

Upiór przekrzywił nieznacznie głowę. Kilka zielonkawych smug, które pojawiły się wokół oczu, zdradziły jego łagodne rozbawienie.

– Coś mnie ominęło? – spytał. Uśmiech był słyszalny w jego głosie.

Gretel poruszyła niespokojnie skrzydłami. Odparła nieco chłodniej:

– Wiesz wszystko. Jestem słaba, ale z tego tytułu nie głupia.

– I nic ci takiego nie wypomniałem – odparł Mir, przesuwając się w inną część dachu.

Gretel podążyła za nim. Intuicja słusznie jej podpowiedziała, że tym sposobem uzyska lepszy widok na młodzieńca. Zaś przez okazane przez nieśmiertelną zainteresowanie teraz Galen stanowił dla Mira nie mniejszą osobliwość niż jego Kroczący.

Wróżka oparła się o zimny komin. Było jeszcze za wcześnie, żeby fabryka pracowała pełną parą. Dzięki temu mogła swobodnie oddychać, a istoty dzienne przemykać nim niebo znów zasnują spaliny.

– To czemu udajesz, jakbyś nie wiedział o co chodzi? – szepnęła Gretel z lekką naganą.

– Bo lubię – parsknął Mir. Widząc jednak, jak wróżka przeciera oczy dłonią, stwierdził łagodnie: – Wydajesz się dzisiaj bardziej zmęczona niż zwykle.

– Pewnie tak też jest – westchnęła ze znużeniem.

Co też wyczyniała? Dziwneprzeczucie kazało jej uratować Widzącego, a teraz go doglądać jak jakąś sadzonkę. Jakby nie miała własnych problemów. No, ale nic... Musiała to zaakceptować i wyciągnąć jak najwięcej korzyści z tej niedorzecznej sytuacji.

– A więc... Postanowiłaś zamącić w świecie Jawy swoimi czarodziejskimi chwastami – stwierdził cicho Mir, rozglądając po okolicy.

Gretel wzięła z niego przykład, bo po chwili także ona zaczęła podziwiać industrialne piękno Nitr. Miasto spajało zarówno historyczne kamienice z nowoczesnym przemysłem. Pełna przepychu przeszłość z surową, ale nie mniej bogatą przyszłością. Most pomiędzy nimi zaś stanowili ludzie uwikłani w swoich wspomnieniach oraz pragnieniach pchających ich ku jutru. 

– Powiedzmy – mruknęła wróżka z lekkim uśmiechem.

– I uratowałaś Widzącego.

Gretel przytaknęła z jeszcze szerszym uśmiechem. Gdyby nie fakt, że nadal Kresenia oczekiwała pokarmu, niczego by nie żałowała. Zetknięcie z monstrum przypomniało jej, jakie miejsce zajmowała obecnie pośród bytów Mgły. Natomiast to, że naprędce zebrała informacje, żeby uzależnić od siebie Widzącego, tak jak pająk plótł swoją sieć...

Wróżka nie stała w miejscu.

– Chcesz zrobić z niego swojego sługę? – spytał upiór z cieniem ekscytacji w spojrzeniu. – Czy pokarm dla wiedźmy?

Gretel nie zamierzała go okłamywać:

– Niewykluczone, że najpierw jedno, a potem drugie.

Mir pokręcił głową. Najwyraźniej nie popierał tego, że wróżka uwzględniała tą drugą możliwość. Nie musiał jednak wiedzieć, jak bardzo sama nie chciała tej opcji wprowadzać w życie.

– To dzieciak – powiedział, uważnie przypatrując się twarzy Gretel.

– Dlatego chcę zobaczyć, ile jest wart.

Mir westchnął, a wokół niego pojawiły się błękitne smugi. Trwało to jedynie ułamek sekundy, ale to wystarczyło, żeby spłoszył wszystkie skrzaty, gnomy i inne pokurcze w okolicy. Mruknął:

– Niech ci będzie.

Przysunął się do wróżki, a następnie dotknął ją swoją magią. Była chłodna, a zarazem delikatna. Działała wręcz kojąco na moc Gretel, czego się zupełnie nie spodziewała. Podobnie zresztą jak tego, że wyłoni się z niej malutka karteczka.

Gdy ją wzięła, upiór od razu się oddalił, zawieszając na jednym z kabli. Nawet się nie krępował parsknąć śmiechem, gdy zaczął dyndać na linii elektrycznej.

Wróżka natomiast przyglądała się treści na skrawku papieru.

– Co to jest? – spytała, pokazując upiorowi adres.

– A to... To jakiś walący się budynek z trzema kloszardami w środku. Pomyślałem, że skoro już jestem w okolicy, a ty jesteś niebywale zajęta, pokażę gest i oddam ich w twoje ręce – przyznał tak płynnie, że wręcz śpiewnie.

Gretel uniosła brew. Magia w niej jednak zaiskrzyła radośnie na myśl, że jeden problem miała z głowy. Nawet, jeśli zawdzięczała to Mirowi.

Jednak wróżka nie prosiła go o pomoc. W takim wypadku nie była mu nic winna, prawda? Zwłaszcza, że rzucił na nią klątwę. Upiorem zatem musiał kierować kaprys. Wyjątkowo pożyteczny dla Gretel, ale jednak.

Kiedy na liniach i drutach osiadły chachmeńce przebudzone światłem słońca, nagle zrobiło się za ciasno dla Mira. Zsunął się na dach, zerkając na wschód. Gretel domyśliła się, że wolałby ujrzeć niebieskawo-zielonkawe niebo nakrapiane białymi gwiazdami. Czas jednak szybko leciał i brzask musiał przejść w świt, a ten w rozśpiewany poranek.

– Tak więc... Zostawię cię teraz – powiedział, sunąc w stronę rynny i okapu.

Wróżka przyfrunęła za nim. Bzyczenie, jakie temu towarzyszyło, skłoniło Mira do zwolnięcia tempa. Zachowywał jednak milczenie, aż nad krawędzią budynku go zapytała:

– Nic nie powiesz?

– Po co, gdy mogę popatrzeć? – zażartował Mir, wyciągając końcówkę ogona i przecinając przestrzeń. Mgła rozeszła się, marszcząc na brzegach. – Zresztą... Muszę coś załatwić.

Gretel kiwnęła na to głową. Nie odpowiedziała jednak na jego: "Do zobaczenia". Jedynie patrzyła chwilę, jak zniknął we Mgle, a potem udała się do rezydencji pana Hektora.

Pomiędzy Jawą a Mgłą: Wilk i TojadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz