XXXII. Gadu-gadu na zgodę

25 11 4
                                    

Gretel

– Co to było? – wysapał Galen, gdy tylko Gretel pozwoliła mu usiąść przy ścianie.

Wróżka wciąż czuła, jak magia pod jej skórą drżała. Czuła, jak rozchodziła się falami po jej ciele jak pierścienie na wodzie, odkąd rozmówca Mira uruchomił artefakt i rzucił się w pogoń za monstrum.

Teoretycznie nadal nie było bezpiecznie. Młodzieniec jednak nie miał tak wyczulonego instynktu przetrwania jak ona, a i też był wyczerpany. Musiał odsapnąć, nim wyruszą z powrotem do rezydencji Hektora.

Kiedy Galen powtórzył pytanie, wróżka mruknęła hardo:

– Nie wiem, ale się dowiem.

– A niby jak? I po co? – parsknął chłopak, zgarniając sklejone potem włosy do tyłu.

– Po co? A myślisz, że nas zostawi?

– No nie wiem. Ta imbrykowa armatka wyglądała na całkiem skuteczną w walce z tym draniem – zauważył Galen.

– Widziałeś, jak umiera? To najpewniej żyje. I jeszcze nas odwiedzi – zaczęła Gretel. Zerknęła na dach, skąd spoglądał na nią domownik w formie kotowatego ducha. Złapała się pod boki, zerkając na młodzieńca z góry. – Gdyby miał się znudzić, to już byśmy go nie zobaczyli. Ale przyszedł.

– No co ty nie powiesz?! – burknął Galen, opierając się rękoma o kolana.

Wróżka musiała przyznać, że podzielała gniew młodzieńca. Przecież polowano na nią, jak na zwierzę. Nawet porównano ją do człowieka. I kto to ośmielił się zrobić? Jakieś wynaturzenie?! Najpewniej antyczny eksperyment?!

Nie podobało się jednak Gretel, że młodzieniec patrzył na nią tak, jakby to była jej wina. Przecież to od niego się wszystko zaczęło! Jej klątwa, zaczęła intensywniej się rozpadać, jakiś stwór wypełzł z ukrycia i wszystko się pokomplikowało. Dlaczego?

Fakt, że monstrum z pogranicza życia i śmierci zainteresowało się nie tylko nią, ale też śmiertelnika potwierdzało, że było coś na rzeczy. Nie tylko względem jej czy Mira, a właśnie względem tego niepozornego chłopaka. Musiało być w nim coś wyjątkowego, skoro Gretel tak pragnęła utrzymać go przy życiu wiedziona czymś pierwotnym i histerycznym, uwalniającym się spod wpływu zaklęcia wiedźmy.

Aby Gretel poznała prawdę, musiała jednak przeżyć. Nie mogła liczyć na wiedźmę. Nie, żeby kiedykolwiek na niej polegała. Skoro miała zdemaskować jej sekrety, raczej nie przyjrzałaby się przychylnie jej sprawie. Mir co prawda był miły, ale poza tym był równie tajemniczy. Jedynie Galen mógł coś wyciągnąć ze współpracy z nią i jej nie oszukać.

Dlatego musiała wyciągnąć do niego rękę – nie jak do swojego sługi, a wspólnika.

Gretel przeszła na drugą stronę ślepej uliczki i oparła się o ścianę naprzeciw chłopaka. Zignorowała jego baczne spojrzenie, które zdawało się obrysowywać każdy kontur jej ciała, a nawet przenikać jej przebranie śmiertelniczki. Całe szczęście, że miała koszulę z długim rękawem i nie mógł zobaczyć gęsiej skórki, gdy chłodny wiatr spłynął do ślepej uliczki z nieba. On sam roztarł śniade ramiona i mruknął coś niewyartykułowanego, zdradzając swoją irytację.

– To, co pan Hektor chce nabyć, to najprawdopodobniej artefakt – zaczęła wróżka, krzyżując ręce na piersi. – Przedmiot, który ma magiczne moce.

– Niemożliwe.

Gretel przewróciła oczami.

– A imbryk? A twój amulet? Symbole na nim i surowce sprawiają, że z założenia odstrasza pokurcze ze złymi intencjami. Pomniejsze istoty magiczne formatu skrzatów – doprecyzowała Gretel, widząc zdziwienie chłopaka. – W podobny sposób można część magii zamknąć w przedmiocie, a nawet całą istotę. Umiejętny alchemik kiedyś mógł zrobić narzędzie, które jeszcze czyniło magię użyteczną w rękach śmiertelnika, a nawet miało świadomość i charakter. Po prostu gadało.

Oczy Galena stały się okrągłe ze zdziwienia. Nachylił się do przodu, jakby w ten sposób łatwiej byłoby mu wyłapać każde słowo dziewczyny. Gdy jednak zamilkła, uniósł brew.

– I co? Że niby pan Hektor chce kupić coś takiego? – dopytał powątpiewająco. – To biznesmen. Nie iluzjonista.

Wróżka o mały włos nie pokazała młodzieńcowi, na czym polegała różnica pomiędzy magią a widowiskowym tasowaniem kart czy wyjmowaniem królików z kapeluszy. Zamiast tego jednak tupnęła nogą i obróciła się wokół własnej osi, wyładowując towarzyszące jej tłumaczeniom napięcie.

– To nie kwestia tanich sztuczek – burknęła Gretel, wracając spojrzeniem do Widzącego. – Pan Hektor nie musi sobie nawet zdawać sprawy, że to co kupuje, jest magiczne. Sama nie jestem tego do końca pewna. Skoro jednak dobija targu ze znawcą sztuki, który obcuje z najstarszymi eksponatami na całym kontynencie, może na coś takiego trafić.

Młodzieniec przytaknął, poprawiając kamizelkę. Chwilę przypatrywał się czubkom swoich butów, zanim wrócił spojrzeniem do Gretel. Spytał:

– Chciałabyś, żeby to był magiczny przedmiot?

Wróżka uniosła kącik ust. Gdyby nie to, że stwór ostrzył na nich zęby, uznałaby to za miły zbieg okoliczności. W końcu skoro nie mogła zwieść Galena na manowce przez chciwość, teraz mogła wykorzystać jego lęk, aby ostatecznie zmusić go do współpracy.

Teraz jednak nie była pewna, czy chciała go kusić nawet pod przymusem Kresenii. Niczego nie była pewna.

– Po części tak – powiedziała, opierając się plecami o mur. – Czego nie da się naprawić w ludzki sposób, zawsze można skorygować w magiczny.

– Nie wydaje mi się – odparł twardo Galen, opierając się łokciami o kolana.

– Sami jesteśmy magiczni na swój sposób – zauważyła Gretel, choć pewnie inaczej rozumiała swoje słowa niż chłopak. – Teraz jednak to nie ma znaczenia. Twój talizman nie wystarczył na tego stwora. Może nasz eksponat będzie dość silny, by to zrobić.

– Kręcisz – Galen mlasnął po chwili, na co Gretel zaśmiała się gorzko.

– Trochę tak. Jeżeli się jednak mylę, to najprawdopodobniej nie mamy nic w zanadrzu.

Temu młodzieniec nie mógł zaprzeczyć pomimo braku jakiejkolwiek dobrej woli.

Wróżka poczuła gorycz w ustach. Właśnie od tego uczucia beznadziei miała ją uwolnić Kresenia, dając moc. Gretel odeszła kilka kroków, gdy dotarło do niej, że tak naprawdę tylko ona wywiązywała się ze swojej części umowy. Zamiast zaś cieszyć się przywilejami, musiała się mierzyć jedynie z coraz to większymi niedogodnościami.

– Mam część winy. Za to – mruknęła wróżka, gdy wróciła się kilka kroków, aby pożegnać się z Galenem. Ten uniósł brwi, gdy dodała prędko: – Tak tylko mówię, jakbyś musiał wiedzieć.

Po tym zaś poszła, nie pozwalając mu powiedzieć ostatniego słowa.

Pomiędzy Jawą a Mgłą: Wilk i TojadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz