XLIX. Kradzione lepiej służy

17 6 0
                                    

Gretel

Kiedy nieobecność Galena zaczęła się przedłużać, wróżka zaczęły doskwierać dziwne objawy. Czuła bolesny ucisk w piersi. Z każdą godziną oddychanie przychodziło jej z coraz większym trudem. Czasami nawet kręciło się jej w głowie. O dziwo, ustawało, kiedy miała coś do zrobienia, a to absorbowało jej uwagę. Lecz wraz z zakończeniem dnia pracy, wszystko wracało ze wzmożoną siłą.

Gretel nie przeszkadzało to, że Widzący nie pracował zbyt intensywnie jako kamerdyner. Odczuwała jednak ulgę, kiedy go widziała całym i zdrowym. Teoretycznie to właśnie u przyjaciela Mira był bezpieczniejszy.

Wróżka jednak zaczynała żałować, że zaproponowała mu wzięcie udziału w swoich knowaniach. To było niebezpieczne. Wraz z upływem czasu umacniała się w tym, że niosło to też ze sobą większe ryzyko niż potencjalne korzyści.

To, co ludzkie w jej osobie, kazało jej jednak poszanować obietnicę złożoną Galenowi. Wtedy, gdy pytał ją o to, czy mógłby się na coś przydać, miała wrażenie, że nie było możliwości powiedzieć nie. Odmowa mu była podobnie poza jej zasięgiem, jak oddychanie pod wodą.

Przynajmniej los nie mógł jej pokarać za złamanie danego słowa. Okazał się wręcz szczodry na tyle, aby w środku nocy wypuścić ją ze szponów niewiedzy i zmartwienia. Galen wrócił do bursy.

Chwila ciszy, która nastąpiła po wykonaniu kilku kroków na korytarzu, zwróciła jej uwagę. Zależało jej usłyszeć krzątaninę następującą po zatrzaśnięciu drzwi do jego pokoju, ponieważ chciała udać się do Mgły i wreszcie odpocząć.

Ciemność nie zgęstniała, kiedy rozległo się ciche pukanie. Z jakiegoś powodu Gretel wręcz wyskoczyła z łóżka i, nie bacząc na nic, otworzyła drzwi. Niemal się uśmiechnęła z ulgi.

Wciągnęła Galena do pokoju, zanim ten choćby pisnął coś na temat jej porywczości. Miała serdecznie gdzieś, że była we władaniu znienawidzonych przez siebie emocji. Musiała zobaczyć, że Galen uchronił się od konsekwencji jej głupoty.

– Może zwolnisz? Zaraz mnie przewrócisz – powiedział cicho, ale z napięciem Widzący, gdy usadziła go siłą na krześle.

Oczy wróżki stały się wąskie. Zacmokała znacząco, a spod łóżka wyszedł skrzat o czarnej sierści. Słyszała, że został mianowany zwyczajnie Koleżką. Było to na tyle niewyszukane dla niego, aby przystał na umowę pod warunkiem wymyślenia mu czegoś ciekawszego. Gretel chodziło jedno imię po głowie, toteż nawiązała z nim współpracę.

Był też zdecydowanie bardziej domyślny niż Świrek, toteż nawet nieproszony wypuścił ze swojego wnętrza kilka świetlików. Cudownym zbiegiem okoliczności, również rozumiał, że o tej porze ona i Widzący potrzebowali jedynie tyle światła, aby nie potykać się o własne nogi.

Gretel podała ze stołka przy łóżku ciasteczko, a ten zniknął w dziurze w stropie.

Galen uniósł na to brwi.

– Czyżbyś przekonywała się do... małych sojuszników?

– Skoro przekonałam się do ciebie, to nie powinno być dla ciebie żadnym zaskoczeniem – odparła. Potem dopiero dotarło do niej, co powiedziała.

Widząc oburzony wyraz twarzy Widzącego nie mogła się jednak powstrzymać od uśmiechu. On zaś od razu jej odpuścił.

Gretel przekręciła się na łóżku, aby widzieć jego profil. Ten także się poprawił. Patrzyli na siebie tylko chwilę, ale nie czuli skrępowania w związku z ciemnością czy bliskością.

– Jesteś cały?

Młodzieniec kiwnął głową. Przesunął dłońmi po kolanach. Wtedy też wróżka zauważyła, że miał na sobie nowe ubrania. Nie wyróżniały się niczym królewskie szaty. Nie miały jednak żadnych łat i były czyste. Pascal najwyraźniej nienawidził brudu oraz nędzy. Pomimo jednak ograniczonego zaufania do Pascala, tą ingerencję pochwalała.

Pomiędzy Jawą a Mgłą: Wilk i TojadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz