Pomagam babci rozpakować zakupy i idę na górę do siebie.
Moi dziadkowie posiadają dość spory dom piętrowy. Jak mama wróciła ze Stanów, już w zaawansowanej ciąży, mój tata sfinansował cały remont domu. Dziadkowie oddali nam górę, a oni sami mieszkają na dole. Odkąd mama wyprowadziła się do USA, cała góra jest moja.
Wchodzę do łazienki, zgarniam po drodze na szybko ciuchy i idę się kąpać i myć włosy. Wychodzę spod prysznica, wycieram się i zakładam wcześniej przygotowane rzeczy. Włosy zawijam w turban i podchodzę do szafy. Wyciągam z dołu torbę podróżną i pakuję kosmetyki, które mi się przydadzą. Otwieram drugie drzwi i przeglądam sukienki. Przesuwam wieszak za wieszakiem i w oczy rzuca mi się srebrna sukienka. Jest dopasowana, na cieniutkich ramiączkach i sięga mi do połowy ud. Dodatkowo brakuje jej dużo materiału na plecach, ale to chyba jest jej atut. Szukam swojego samonośnego biustonosza, z szuflady wyciągam stringi i chowam do torby. Rozglądam się jeszcze po pokoju za okularami. Na co dzień noszę soczewki, ale wieczorem wolę założyć okulary, żeby oczy mogły trochę odpocząć.
Sprawdzam jeszcze raz czy wszystko mam i zapinam torbę. Biorę torebkę, chowam do niej telefon i portfel. Wychodzę z pokoju i idę pożegnać się z dziadkami.
Babcia jak zawsze pichci coś w kuchni, a dziadek siedzi przy stole i czyta gazetę.
- Zjesz może coś przed wyjściem. Mało obiadu zjadłaś. Mizernie wyglądasz.
Dla babci, to nawet jakbym miała piętnaście kilo nadwagi wyglądałabym mizernie. Ale chyba po to są babcie, żeby nas dokarmiały.
- Dziękuję, ale nie jestem głodna. Za to na jutro prosiłabym Twój specjalny rosół na kaca. – babcia robi najlepszy pod słońcem rosół. Stawia na nogi po pierwszym talerzu.
- Dla mojej wnusi, wszystko.
Daje dziadkom buziaki w policzki i wychodzę z domu. Wchodzę do auta i odjeżdżam w kierunku domu Klaudii. Daleko nie mam, ale z racji, że ja mieszkam powiedzmy na wsi, to wszędzie muszę dojeżdżać samochodem. Co niekiedy jest uciążliwe, ale wieś ma też dobre strony. Jest cisza i spokój, no i najważniejsze duże podwórko. Do dziewczyny mam cztery kilometry, więc autem to chwila moment i jestem pod jej domem. Parkuję na podjeździe, koło aut innych domowników.
Wysiadam z auta i podchodzę do bagażnika. Mam dziwne wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Jezu, za dużo naczytałam się thrillerów późnymi wieczorami i teraz mi to banie ryje. Chociaż zawsze miałam mówić o swoich podejrzeniach tacie. Tak dla bezpieczeństwa. Ale właściwie nic się nie dzieje, to nie będę do niego dzwoniła. Z resztą jest na jakiejś akcji z chłopakami, to nie będę mu dupy truła moimi głupimi wymysłami. Zabieram torbę, zamykam bagażnik i otwieram bramkę, kiedy drzwi wejściowe otwierają się i wychyla się z nich uśmiechnięta Klaudia.
- Witam Panią w moich skromnych progach. – żartuje na powitanie dziewczyna. – A te auto, co tutaj robi? – wyciąga szyję do przodu i mruży oczy. Odwracam się i patrzę na ulicę.
Jakiś czarny jak smoła SUV z przyciemnionymi szybami jedzie bardzo powoli. Wygląda jakby obserwował otoczenie albo czegoś lub kogoś szukał. Już mam schizę. Będzie jakaś akcja, już to czuję po kościach. A moje przeczucia mnie nie zawodzą. Nigdy. No dobra. Prawie nigdy.
- Pewnie czegoś szukają. Przesuń się wchodzę do domu. – Klaudia wchodzi pierwsza, ja za nią i zamykam drzwi.
- Rodziców nie ma, więc jesteśmy same. Marcel pojechał do kolegów, ale później ma z nimi przyjechać. Biorą auto od jednego i pojedziemy wszyscy razem do klubu. Zamawiamy coś do jedzenia?
- Pewnie. Może gyros ze stacji paliw? – proponuję.
- Dobra. Dzwoń i zamawiaj. Weź od razu pięć porcji, to chłopaki też chętnie zjedzą znając życie.
Szukam numeru w kontaktach i zamawiam pięć porcji gyros. Klaudia poszła do kuchni, a ja zanoszę torbę do jej pokoju. Schodzę na dół i kieruję się do kuchni.
- Kolacja będzie za pół godziny.
- Okej. Bo już głodna jestem. Nie chciało mi się gotować ziemniaków na obiad, więc sama rozumiesz.
Klaudia ogólnie jest zajebista, ale ma dwie lewe ręce do gotowania. Ja w przeciwieństwie do niej kocham gotować, a to tylko dzięki temu, że moja babcia z zawodu jest kucharką i nauczyła najpierw moją mamę, a później mnie. Teraz mojej mamie przydaje się takie szkolenie, bo ma chyba piętnaście osób do wykarmienia. Ona jest zadowolona, bo wszyscy wszystko chętnie jedzą, ale ojciec warczy na wszystkich. Taki typowy samiec Alfa.
Powoli przygotowujemy sztućce i talerze, bo nie lubimy jeść ze styropianowych opakowań. Nalewamy napoje do szklanek i czekamy. Po paru minutach przyjeżdżają chłopaki, witamy się wszyscy i zasiadamy do stołu. Ledwo usiedliśmy, a już dzwonek informuje nas, że nasza kolacja przyjechała. Reguluję rachunek i w ciszy spożywamy posiłek. Dopiero pod koniec kolacji odzywa się Marcel.
- Już wiecie, gdzie będziecie świętować zakończenie liceum?
Spoglądam na Klaudię, bo to ona wyjechała z tym pomysłem i miała zarezerwować lożę.
- Chyba pojedziemy do ,,Speluny" – nazwa jest totalnym przeciwieństwem tego miejsca – zarezerwowałam już stolik na pięć osób, bo chyba z nami jedziecie jako obstawa, prawda?
- Oczywiście siostra, nie możemy was tam zostawić, zwłaszcza, że to jest nowy i modny klub. Nie znamy się jeszcze z chłopakami z ochrony, ale to tylko kwestia czasu.
Marcel ze swoimi kolegami, czyli Sebastianem i Rafałem są ochroniarzami na różnych dyskotekach. Ogólnie Pracują we Wrocławiu, ale czasem zdarza im się, że przyjeżdżają do nas do miasta i stoją na bramkach.
- Cieszę się, że ciebie mam braciszku.
Czasem zazdroszczę im, tego, że siebie mają. Ja niestety nie mam rodzeństwa, ale jeśli kiedyś miałabym mieć dzieci to na pewno będę miała dwójkę. Nie pozwolę na to, żeby moje dziecko było jedynakiem tak, jak ja. Zawsze się musiałam bawić sama w domu. Mama zawsze mi opowiadała, że jak mnie odbierała w piątki z przedszkola, to było mnie słychać w całym mieście. Za to w poniedziałek już o szóstej rano byłam na nogach i poganiałam mamę, żeby szybciej iść do dzieci. Tak miałam od zawsze. Ciągnęło mnie do ludzi, byłam otwarta i chętna na nowe znajomości.
Niestety przez ostatnie, zdarzenie, kiedy byłam u taty na wakacjach trzy lata temu wszystko się zmieniło. Zamknęłam się w sobie i dopuszczałam do siebie tylko najbliższe mi osoby. Od tamtego wydarzenia nie byłam jeszcze u rodziców w Stanach. To oni tutaj przylatywali na wakacje i każde święta. Trochę nad tym ubolewali, ale musieli przyjąć to do wiadomości, że moja noga tam nie postanie przez dłuższy czas. Chociaż przez ostatnie tygodnie myślałam nad tym, że teraz zaczynam najdłuższe wakacje w swoim życiu, więc zrobię im taką niespodziankę. Myślałam nad tym, żeby zrobić sobie roczną przerwę i na studia iść dopiero za rok. Mogę mieszkać u nich w domu albo u dziadków ze strony taty. Nikt mi nie karze mieszkać, czy nawet jadać posiłki w Klubie.
CZYTASZ
Black Dragon. Błędy Dex'a
RomanceIle razy można dawać komuś szansę? Pola i Dex znają się z Klubu Motocyklowego Black Dragon, którego Prezesem jest ojciec dziewczyny. Dzieli ich aż dekada różnicy wieku. Połączył ich dość krótki, ale gorący romans. Kiedy na światło dzienne wychodzi...