Rozdział 52

464 26 5
                                    


Kolejne tygodnie zleciały jak z bicza strzelił. Jutro walentynki. Pomogłam Vinnie'mu zarezerwować miejsce w jednej z prestiżowych restauracji w mieście. Myślę, że miejscówka spodoba się Klaudii. W ramach prezentu ode mnie na święto zakochanych zarezerwowałam im ekskluzywny apartament na tą szczególną noc. To powinno się spodobać moim zakochańcom. Oczywiście jeszcze żadne z nich o niczym nie wie, dostaną walentynkę ode mnie, a tam właśnie będzie informacja o noclegu. Ja sobie na ten wyjątkowy wieczór znalazłam film romantyczny na Netflix'ie i kupiłam całą masę niezdrowego jedzenia. Tak spędzę tę noc. A co mi tam. Kto nieszczęśliwemu zabroni.

Po powrocie z walentynek Vinnie stał się jakiś dziwnie rozkojarzony. Nie reaguje na moje pytania i wołania. Mam nadzieję, że się wszystko udało na walentynki, bo Klaudia to aż ze szczęścia płakała mi do telefonu. Taka dziewczyna była zadowolona. Opowiadała, jaki to Vinnie gentelman i w ogólnie słodki. Słodki Vinnie do mnie nie przemawia. Chociaż każdy z tych twardych mężczyzn potrzebuje ciepła, miłości i akceptacji. Miałam swoje pięć minut bycia w takim związku. Dex na ogół siał strach i panikę, ale dla mnie był w stanie zrobić wszystko.

Ale wracając do Vinnie'go odpowiadał mi tylko monosylabami. Zero konkretnej rozmowy. Nawet delikatnie podpytywałam Klaudię czy coś zauważyła, ale ona jest w siódmym niebie, że nie chcę jej tego psuć. No i oczywiście nic nie zauważyła.

To wszystko jest jakieś dziwne.

Tego samego wieczora zapukałam do pokoju Vinnie'go.

- Mogę na chwilę? – zapytałam nieśmiało wkładając głowę do jego pokoju.

- Jasne wchodź.

Vinnie podnosi się na łóżku i opiera plecami o ścianę. Ja siadam na fotelu naprzeciw niego.

- Powiesz mi co jest nie tak?

Mężczyzna głośno wzdycha i ucieka wzrokiem gdzieś w bok. A mnie coś chwyta za serce. Coś bolesnego. Teraz już nie jestem taka pewna czy chcę wiedzieć, co go trapi. Bo jeśli to będzie miało coś wspólnego z Klaudią to go zabiję i każdy sąd tym kraju mnie uniewinni, jak opowiem jak do tego doszło. Jeszcze mi kwiaty i przeprosiny będą dawać.

- Tylko się nie denerwuj.

A nie mówiłam? No mówiłam.

Poprawiam się na fotelu, dla lepszego efektu obie dłonie kładę na już dość zaokrąglonym brzuszku. Tak żeby go sumienie zżarło i trzy razy się zastanowił czy na pewno chce mi to powiedzieć. Dodatkowo bardzo intensywnie patrzę się na niego.

- Jak musisz to mów, tylko pamiętaj, że jestem w ciąży. Jak mi się coś stanie to Dex płakać nie będzie, ale jak coś się stanie młodemu, to biada ci, oj biada.

- Wracam do Stanów. Jutro – mówi cicho.

- Jak to wracasz? – prawie krzyczę

- Prez dzwonił, że zostanę pełnoprawnym członkiem Klubu, jak tylko przylecę.

- Ale wrócisz tu, prawda? – mówię zaniepokojona.

Boże na prawdę się cieszę, że zostanie pełnoprawnym członkiem Klubu. A cieszyłabym się bardziej gdyby przed oczami nie stanęła mi zapłakana twarz Klaudii.

Potrząsnęłam głową. Zaraz to ogarniemy. Dostanie kamizelkę i przyleci do mnie i do swojej dziewczyny. Przyleci, prawda?

- Nie, nie wracam. Jestem potrzebny w Klubie.

- Słucham?

- Nie wracam. Jestem po...

Przerywam mu machnięciem ręki.

- Czy ty siebie słyszysz? Nie wracasz? A co z Klaudią? Zostawisz ją tutaj?

- Muszę, nie mam innego wyjścia. Ona ma studia, a ja Klub. I nie – zaprzecza i ucisza mnie gestem ręki - nie zabawiałem się z nią, bo miałem czas czy taki kaprys. Naprawdę mi na niej zależy, ale postaw się w mojej sytuacji. Całe swoje życie marzyłem o tym by być jednym z nich. A teraz to się spełnia. Wiem, jak to wygląda z twojej perspektywy, ale ty jedyna jesteś w stanie mnie zrozumieć. Wiesz, ile się czeka na takie członkostwo, ile trzeba wysiłku włożyć w pracę dla Klubu, żeby ciebie docenili. Jesteś jedną z nas i znasz zasady.

Na prawdę się cieszę jego szczęściem. Tylko co z Klaudią?

- Nie powiedziałeś jej prawda? Chcesz żebym to była ja – bardziej stwierdzam niż pytam.

Kiwnięcie głową na tak, daje mi odpowiedź.

- Wiesz, jak to wygląda z mojej strony? Że jesteś tchórzem.

- Nie Pola, nie jestem. Po prostu rezygnuje ze swojego szczęścia u boku zajebistej kobiety, żeby spełniać swoje marzenia. Wiesz, ile godzin już poświęciłem, żeby spróbować rozwiązać ten impas? Bardzo dużo. Co bym nie zrobił to będzie źle.

Teraz już nie wiem, czy gratulować mu awansu czy zabić, że zranił moją najlepszą przyjaciółkę.

Wstaję z fotela i idę do drzwi. Jednak zanim opuszczam ten pokój, odwracam się do Vinnie'go.

- Życzę ci szczęścia i powodzenia.

Wychodzę zamykając drzwi za sobą.

Tej nocy mało co spałam, a właściwie to praktycznie nic. Klaudia dzwoniła do mnie parę razy, ale nie odbierałam. Niw wiem nawet co miałabym jej powiedzieć. Koło północy dostałam tylko SMS'a od niej, że się martwi o Vinnie'go, bo nie odpisuje.

Boże daj mi siłę, bo nie wiem co mam robić.

Kiedy zadzwonił budzik, nie wiedziałam co się dzieje. Czwarta rano to nie jest dobra pora na wstawanie, po nieprzespanej nocy. Dobrze, że sprawdziłam wczoraj, o której jest wylot z Wrocławia.

Po przed siódmą jesteśmy już na lotnisku.

- Tata załatwił ci nowego towarzysza, za mnie.

- Ciekawa jestem kogo – mówię bez entuzjazmu.

Dalej jestem zła na Vinnie'go, bo nawet nie zdzwonił do Klaudii i nie wyjaśnił jej niczego. Wszystko zostanie na mojej głowie. A lekarz zabronił mi się denerwować. Jeśli dziecko będzie nadpobudliwe przez to, namówię tatę, żeby przysłał mi tu Vinnie'go z powrotem za karę.

Mamy jeszcze chwile czasu zanim wywołają pasażerów tego lotu do odprawy, ale zamiast rozmawiać, siedzimy w ciszy. Jest mi przykro jak cholera, na postępowanie Vinnie'go.

Moje rozmyślanie przerywa mi, polizanie mojego policzka przez COŚ! Już mam się odwrócić i nawrzeszczeć na tego gościa, co nie potrafi utrzymać psa w ryzach, kiedy spoglądam w piękne niebieski oczyska. Wstaję jak poparzona z krzesła i wykrzykuje na całe lotnisko.

Black Dragon. Błędy Dex'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz