Rozdział 24

446 20 0
                                    


Dziadek uśmiecha się przepraszająco do babci, a ta odwzajemnia uśmiech. Chyba wszystko wraca do normy.

Jemy przygotowany przez babcię obiad przy stole ogrodowym na tarasie. Po naszej wcześniejsze rozmowie nie zostało już ani śladu. Śmiejemy się, przedrzeźniamy i opowiadamy sobie, co działo się przez ostatni czas u nas. Pokazuję im zdjęcia z przyjaciółmi z różnych okazji.

Dziadka jako byłego wojskowego interesuje oczywiście część sportowa z mojej szkoły, a babcię zaliczone imprezy oraz wyniki z matury.

- Wyniki będą końcem czerwca początkiem lipca, ale i tak robię sobie roczną przerwę. Chcę pomieszkać trochę bliżej was i rodziców.

- Ale zdawałaś angielski na tej waszej maturze, tak?

- Oczywiście, dodatkowo zdawałam TOFEL*. Mam też referencje ze schroniska, w którym byłam wolontariuszem i z PCK, gdzie pomagałam przy większych imprezach. Wiem, że teraz takie rzeczy są potrzebne by starać się o miejsce na uczelni. Jednakże nie wiem czy chcę w Stanach robić studia. Wygodniej mi w Polsce. Dlatego mam ten rok na zastanowienie, bo moje referencje z wolontariatu są ważne maksymalnie dwa lata.

- Widzisz John, jaką mamy mądrą wnusię? – babcia patrzy na dziadka.

- Widzę, widzę – kiwa głową z pobłażliwością.

Pod wieczór kąpie się w wannie z hydromasażem (Boże dziękuję ci za tego, kto wymyślił ten sprzęt) i ubieram się w ciuchy, w których tu przyjechałam.

Na podjeździe żegnam się z dziadkami i obiecuję, że za parę dni ich odwiedzę na koleją sesję kąpieli w basenie.

- Może zostaniesz na noc następnym razem? – pyta babcia, kiedy otwieram drzwi swojego auta.

- Super pomysł. Jeśli będzie chcieli to mogę na parę dni zostać.

Babcia nic nie odpowiada tylko podchodzi do mnie i przytula mnie mocno. Zaraz po niej jest dziadek.

- Nie daj się chłopakom w Klubie – mówi i całuje mnie we włosy.

Kiedy chcę już wejść do auta najpierw słyszę, a dopiero widzę, jak na podjazd wjeżdża półciężarówka z logo Klubu i ktoś na motocyklu.

Kurwa, klnę w myślach.

To nikt inny niż sam Dex. Nie powiem, że wygląda świetnie na tym motocyklu. O co to, to nie. Parkuje obok mnie, a auto staje za moim. Schodzi ze swojego Harleya i staje naprzeciwko mnie. Jego wysoka postać przysłania mi cały świat. No dobra, trochę przesadziłam, ale niewiele. Wita się najpierw z moją babcią całując ją w policzek, później ściska wyciągniętą dłoń dziadka.

- Zabieram naszą Księżniczkę do zamku – mówi rozbawiony. Babcia się uśmiecha, a mi puszcza oczko. Dziadek już trochę mniej optymistycznie patrzy na Dex'a. I bardzo mu tak dobrze, niech nie myśli, że jednym słodziutkim uśmiechem załatwi wszystko.

- Ktoś cię tu zapraszał – mówię słodziutkim głosem ociekającym sarkazmem.

- Sam się zaprosiłem – uśmiecha się krzywo i patrzy na mnie ubawiony – wskakuj do półciężarówki, odwiozę cię do domu.

-Sama się odwiozę.

Odważnie, mówi mój Rozum.

- Nie każ mi cię zanieść do tego cholernego auta.

Black Dragon. Błędy Dex'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz