Rozdział 39

351 25 0
                                    


POV DEX

Budzę się z dziwnym uczuciem brakiem czegoś, a bardziej kogoś. Natychmiast otwieram oczy i widzę, że druga połówka łóżka jest pusta. Dotykam tej części posłania, ale jest zimna. Pewnie poszła z psem na dwór. Biorę telefon do ręki i sprawdzam godzinę. Ósma piętnaście. Poczekam na nią, a później pójdziemy razem na śniadanie. Wiem, że miałem dać jej czas, ale nie potrafię i nawet nie chcę. Leżę jeszcze chwilę, znów spoglądam na telefon. Jest ósma czterdzieści pięć.

- Kurwa, gdzie ona jest – mówię na głos.

Rozglądam się po pokoju, ale nawet nie widzę posłania Alfy, które tu wczoraj przyniosłem, żeby psu było wygodnie i zaczął się przyzwyczajać do tego pokoju. Momentalnie zrywam się z łóżka i szybko nakładam na siebie spodnie od dresów, nie zaprzątając sobie głowy bokserkami, muszę znaleźć Polę. A jak tylko ją dorwę we własne ręce, to tyłek będzie miała obolały. Już ja się o to postaram.

Kurwa to już zaczyna być nudne. Ile razy będzie uciekała z mojego łóżka. Ponoć do trzech razy sztuka, jak mawia Monika. Już dwa razy to zrobiła, ciekawe czy będzie trzeci. I co wtedy się stanie? Czy będzie już moją Lady czy jednak postanowi odejść tak na zawsze, czego osobiście nie chcę i nie mogę do tego dopuścić, bo cholernie mi na niej zależy. Czy to miłość? A chuj wie. Może to i miłość.

Wychodzę z pokoju i od razu wpakowuje się do jej. Cisza i widok, które tam zastaje, mrozi mi krew w żyłach. Na łóżku widzę jakieś ciuchy porozwalane, drzwi od łazienki otwarte na rozcież, to samo z garderobą. Podchodzę bliżej do tych ostatnich i widzę ciuchy na podłodze i powysuwane szuflady z bielizną.

Wróciła do Polski?

Nie to nie możliwe!

W co ona pogrywa?!

Lustruję jeszcze raz całe pomieszczenie. Na stoliku nocnym leży jakaś kartka. Coś jest napisane na niej po polsku. Chyba czas się zacząć uczyć tego pieprzonego języka, ale tak na poważnie. Biorę więc telefon z kieszeni dresów i wchodzę w google, robię zdjęcie tekstu i wchodzę w tłumacza.

Będę, jak wrócę. Nie martwcie się, musiałam pomyśleć w samotności.

Pola

Jaja sobie kurwa robi. Dlatego przezorny zawsze ubezpieczony. To kolejne przysłowie Moniki, które teraz jest adekwatne do sytuacji. Sprawdzam telefon i oddycham z ulgą. Teraz mogę spokojnie zejść na śniadanie, a moją uciekinierką zajmę później. Chce pomyśleć w samotności proszę bardzo. Dam jej to, co chce, byle nie za długo.

Po ogarnięciu się w łazience, wychodzę z pokoju i idę do jadalni. Mam lekki dziesięciominutowy poślizg, ale trudno.

Kiedy wchodzę do jadalni wszyscy patrzą wprost na mnie.

- A gdzie Pola? – pyta Joe.

No i teraz się zacznie. Kurwa nie lubię takich sytuacji, ale muszę wytrzymać i powiedzieć jemu i Monice prawdę.

- Wyjechała – mówię bez ogródek.

Joe zamiera z kanapką w ręce. Monika, patrzy na mnie jakby mnie pierwszy raz widziała.

- Jak to wyjechała. Masz pięć jebanych sekund na wytłumaczenie mi tego – syczy Joe.

- Joe, kochanie spokojnie, to mądra dziewczynka – Monika próbuje załagodzić sytuację.

- Czy ty się słyszysz? -pierwszy raz słyszę, żeby podnosił głos na żonę. Trochę źle się z tym czuję, że się kłócą – przepraszam Skarbie, nie chciałem na ciebie podnosić głosu. To nie ty jesteś winna tylko ten skurwiel – łapie Monikę za prawą rękę i ją całuje. – no dalej mów, co zrobiłeś mojej córce? – nawet na mnie nie patrzy.

- Nic jej nie zrobiłem. Byliśmy razem w pokoju, a kiedy się obudziłem, jej już nie było i Alfy też nie.

- Kurwa, mówiłem ci David, że to chujowy pomysł, żebyś ją zostawiał z nim, ale nie ty stwierdziłeś, że poszła z nim dobrowolnie – Joe zaczyna znowu podnosić głos.

- Bo tak było – usprawiedliwia się David – długo rozmawialiśmy, a potem stwierdziła, że idzie pogadać z Dex'em. Dobrze wiesz, że nie mógłbym jej tego zabronić, jest już dorosła.

- Kurwa nie wytrzymam z tą bandą debili.

W końcu siadam na swoim miejscu. Mimowolnie spoglądam na miejsce po mojej lewej, które jest puste. To znaczy krzesło jest puste, bo na stole stoi miseczka z ciepłym mlekiem, a obok płatki kukurydziane z miodem i orzeszkami. Poli ulubione. Coś ściska mnie w klatce piersiowej.

- Nick – kontynuuje Prezes – zlokalizuj Polę, nie mogła wyjechać gdzieś daleko. Na pewno ma ze sobą telefon, nawet jeśli wyłączyła amerykańską kartę, a włączyła polską to na pewno ma włączoną lokalizację. Sprawdź to. Zabrała też swój samochód, namierz go. Że też kurwa nie pomyślałem to tym, żeby wsadzić tam lokalizator, kurwa, kurwa, kurwa. Jak tylko wróci do Klubu trzeba się tym zająć. Nie chcę mieć więcej takich niespodzianek, że nie wiem, gdzie jest moje dziecko. Nawet kurwa w Polsce wiedziałem, gdzie jest, bo tam wszystko było z lokalizacją.

- Jasne Prez, zaraz się za to biorę.

- Nie musisz, bo ja wiem, gdzie ona jest – mówię spokojnie patrząc na Nick'a.

- Jak to wiesz, gdzie jest? To do chuja, dlaczego mi tego nie mówisz?! – krzyczy Joe.

- Uspokój się – do głosu wkracza Monika – skoro wie, gdzie jest to chyba dobrze. Może i jesteśmy przewrażliwieni na punkcie naszej małej córeczki, ale ona już jest dorosła, w świetle prawa w Polsce jest pełnoletnia, może robić, co chce, oczywiście w granicach rozsądku. Nie było nas przy niej przez ostanie trzy lata, dorosła bez nas, dała sobie radę bez nas. Owszem był jeden epizod, – patrzy teraz na mnie, a ja za kurwę nie wiem o co chodzi – ale daliśmy sobie z tym radę – wraca wzrokiem na męża - ona dała sobie z tym radę. Nie możesz przeżyć życia za nią i nie uchronisz jej przed błędami życiowymi. Nie na tym polega rodzicielstwo. Musimy dawać jej oparcie w trudnych chwilach, musi czuć, że jest kochana, akceptowana i szanowana, a o równym traktowaniu nawet nie wspomnę.

Z kieszeni dresów wyciągam kartkę, którą zostawiła Pola na stoliku nocnym i podaję ją Monice. Ta czyta kartkę i mówi do Joe.

- Będzie jak wróci, musi przemyśleć i mamy się nie martwić.

- Skąd wiesz, gdzie ona jest? – pyta już spokojniej Prezes.

Wyciągam z drugiej kieszeni telefon, odblokowuje go i wchodzę w aplikację.

- Alfa jest zachipowany i zarejestrowany, ale chyba ten fakt uciekł Poli z głowy, kiedy wyjeżdżała – przesuwam telefon w stronę rodziców dziewczyny – jak sami widzicie jest niedaleko.

- Najciemniej pod latarnią – mówi Monika.

- To, gdzie jest Księżniczka? – pyta David

- Na wschodzie Miami, niedaleko lotniska, ale bliżej plaży – odpowiadam

- Cwana bestia z niej – mówi z podziwem Nick.

- Jadę po nią – mówi Joe.

- Nie. Ja pojadę – wcinam się.

- Ty zostajesz tutaj w Klubie i nawet nie próbuj się do niej zbliżać, masz zakaz – syczy Joe.

Trochę go rozumiem, ale nie zostawię Poli samej, nie kiedy Greg, mógłby ją dopaść. To, że teraz jest spokój i nie robi nic, co wzbudziłoby naszą czujność, ja ciągle obserwowałem każdy jego ruch od sytuacji w supermarkecie.

- Myślę, że Dex powinien pojechać – mówi Monika.

- I ty przeciwko mnie? – pyta Joe.

- Tak, to jest ich problem i niech go sami rozwiążą, my nie możemy się wtrącać. Rozumiesz Joe?

- Masz czterdzieści osiem godzin na to, żeby Pola tu wróciła cała i zdrowa. Rozumiesz Dex – używa tekstu Moniki.

- Tak, przywiozę ją za dwa dni.

Resztę śniadania jemy w ciszy, nikt nie miał ochoty gadać. To zawsze Monika albo Pola zaczynały rozmowę przy posiłkach. Teraz jej nie ma i każdy jest pogrążony we własnych myślach. Nawet Vinnie wyjątkowo siedzi cicho. 

Black Dragon. Błędy Dex'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz