Rozdział 45

434 31 2
                                    


Kiedy rano się obudziłam już go nie było. Wstałam ogarnęłam się w łazience. Już mam z niej wychodzić, kiedy przeszył mnie cholerny ból brzucha, jakby ktoś wbijał mi tysiące igieł w środku. Ból jest tak silny, że ścięło mnie z nóg. Oparłam plecy o ścianę i zaczynam spokojnie oddychać. Nażarłam się tych cholernych tabletek na pusty żołądek, a teraz odczuwam tego skutki.

- Spokojnie nic się nie dzieje. To z osłabienia, trzy dni praktycznie nic nie jadłam.

Zamykam oczy i dalej spokojnie oddycham, kiedy już myślę, że jest okej i mogę wstać, robię to bardzo powoli. Podpieram się o umywalkę i powoli podnoszę. Kiedy spoglądam na kafelki, na których przed momentem siedziałam, oblewa mnie zimny pot.

Krew.

Dużo krwi.

Patrzę na swoje uda i one też się we krwi.

Kurwa co się dzieje?!

Nadal podtrzymując się umywalki chwytam za telefon i nie patrząc do kogo dzwonię naciskam zieloną słuchawkę. Kiedy słyszę męski głos mówię.

- Proszę przyjdź tu do mnie – mówię przerażonym głosem.

- Już idę Księżniczko – Vinnie rozłącza się, a ja opuszam telefon, który wpada do umywalki.

Słyszę pukanie do drzwi pokoju. Nie odpowiadam, głos mi ugrzęzł gdzieś w gardle. Słyszę ponowne pukanie i nawoływanie mnie, ale dalej stoję, jak wryta i wpatruję się w krew. Nawet nie wiem, kiedy jestem na rękach Vinnie'go, który znosi mnie po schodach. Coś krzyczy do reszty chłopaków, a ja na prawdę nie ogarniam nic, co się dzieje wokół mnie. Nie pamiętam drogi do szpitala, nawet nie wiem w którym szpitalu jestem. Vinnie wygląda na przerażonego tą całą sytuacją, a ja nie czuję nic, oprócz silnego bólu brzucha i ciągle słyszę od chłopaka, że wszystko będzie dobrze.

Po wstępnych badaniach, nic mi nie jest, wyniki dobre, ale lekarz jeszcze prosi, żeby mnie zbadał ginekolog.

- Ginekolog?

- Tak, wszystkie badania są w miarę dobre jedynie martwi mnie to krwawienie.

- No dobra skoro musi, to ok.

Lekarz wychodzi, a ja widzę Vinnie'go, który stoi pod oknem z przyklejonym do ucha telefonem. Nie możemy się dodzwonić do nikogo z Klubu. Martwię się tym, a bardziej boję się o niego. Nie pamiętam sytuacji, żeby których z chłopaków nie odbierał telefonu.

Podczas badania ginekologicznego Vinnie, wyszedł na korytarz, dając mi prywatność.

- Widzi pani ten punkt?

Lekarka pokazuje mi na ekranie mały czarny punkcik, a nie punkt.

- Tak.

- To ciąża. Ósmy tydzień. Gratulacje.

- Ciąża? Przecież biorę tabletki i nie zapomniałam o żadnej.

- No cóż, czasami tak bywa. Jednak bardzo martwi mnie to krwawienie i to dość spore. Przyjmowała pani jakieś tabletki, narkotyki, nadużywała pani alkoholu przez ostatni czas?

- Miałam migrenę i dostałam tabletki od neurologa.

- Okej to by wyjaśniało wszystko. Jeden ze składników tych tabletek często wywołuje poronienia. Musimy panią zostawić na parę dni na obserwacji, dobrze?

- Jeśli tak trzeba, to dobrze, zostanę.

- Postarany się, żeby wszystko było dobrze.

Lekarka wyszła z pokoju, a zaraz za nią wszedł Vinnie.

- I co się dzieje?

- Nie wiem, ale chyba poroniłam. Te tabletki mają taki składnik na poronienia.

- PORONIŁAŚ – krzyczy Dex.

Odwracam głowę i widzę, jak stoi w drzwiach. Nawet bez okularów z tej odległości widzę, jaki jest wściekły.

- Jak kurwa mogłaś mi to zrobić? – nadal krzyczy – no jak?

- Dex uspokój się jeszcze nie... - Vinnie chce mu wytłumaczyć, ale Dex mu przerywa.

- Nie mówię do ciebie, więc się nie wtrącaj – teraz patrzy na mnie, jak na jakieś gówno, które przykleiło mu się do podeszwy – musiałaś prawdą? Wiedziałaś, że chce mieć dzieci, ale ty się wzbraniałaś, kurwa jak mogłaś mi to zrobić, spróbuj mi to wyjaśnić.

Nie odzywam się, bo ze strachu odebrało mi mowę. Nigdy nie widziałam go takiego wkurzonego.

- Nic nie masz na swoje usprawiedliwienie ćpunko? – nadal krzyczy.

- Dex nie przeginaj – Vinnie próbuje ratować sytuację, ale ja nie mogę na to pozwolić.

- Nie, Vinnie, niech powie, co ma powiedzieć i tyle.

- Naćpałaś się tabletek, żeby pozbyć się ciąży, od kiedy wiedziałaś, że jesteś, co? Może jeszcze tabletki popiłaś alkoholem, co? Wiesz albo nie odpowiadaj, nie chcę już nic wiedzieć od pierdolonej ćpunki

- Dosyć tego, Dex – krzyczy Vinnie – wypierdalaj stąd.

- Już wychodzę.

Trzasnął drzwiami i tyle. Z szoku wyrwał mnie delikatny głos Vinnie'go.

- Przepraszam za niego Księżniczko, jest zły, ale mu przejdzie, a i tak się okaże, że jesteś w ciąży, bo na pewno nie poroniłaś to będzie cię nosił na rękach.

- Nie będzie - mówię dobitnie.

- Dajcie sobie czas, za dużo sobie powiedzieliście.

- Nie Vinnie, to jest koniec. Mam tylko dwie prośby, możesz mi przywieźć telefon i spakować mnie z pokoju Dex'a?

- Oczywiście Księżniczko.

- A teraz przepraszam, ale jestem zmęczona i chcę spać.

- Dobrze, przyjadę później z rzeczami i telefonem.

Mężczyzna chwyta za klamkę, ale jeszcze wołam za nim.

- Vinnie, dziękuję za dzisiaj.

- Dla ciebie wszystko Księżniczko.

Wyszedł zostawiając mnie samą. 

Łzy, które przelałam tej nocy można liczyć w hektolitrach. A to za sprawą dwóch wyrazów. PIERDOLONA ĆPUNKA. Czy nią jestem? Oczywiście, że nie. Wybaczyłabym mu nawet te krzyki na mnie, ale tego mu nie wybaczę. Przeszedł samego siebie. Wykorzystał przeciw mnie, to co mu powiedziałam w TAJEMNICY. Wiedzieli o tym tylko rodzice, dziadkowie, David i ON. W głowie rodzi mi się plan na przyszłość. Już wiem, co zrobię, kiedy stąd wyjdę.



Hej Kochani

Na wstępie bardzo, ale to bardzo dziękuję za ponad 3k wyświetleń, jest to dla mnie niesamowicie cudowna wiadomość, że moje opowiadanie ktoś czyta :P . Dziękuje również za każdy oddany głos, jest to motywacja dla mnie do dalszego piania.

Buziaki dla Was :*

Black Dragon. Błędy Dex'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz