- Alfa – przytulam mojego wilczka do siebie – ale urosłeś przez ten czas, babcia musiała ciebie dobrze karmić, tak się stęskniłam piesku za tobą. Mamusia tak bardzo cię kocha – mówię nieskładnie.
Alfa liże mnie po twarzy i po rękach, kiedy próbuję się od niego uwolnić. Przybliża swój nos mojego brzucha i delikatnie mnie nim trąca.
- Alfa, spokój – na dźwięk tego głosu zamieram. To nie może być prawda – odsuń się od swej pani – jego glos jest spokojny, ale stanowczy i oczywiście pies się go słucha, odsuwa się na dwa kroki i siada na posadzce.
- Hej – mówię pierwsza
- Cześć.
- Jak udało ci się przywieźć Alfę? – pytam głaszcząc i tuląc psa do siebie.
- Pies ma wszystkie papiery, żeby opuszczać kraj. Paszport i legitymację psa tropiciela.
- Psa tropiciela?
- Wiedziałem, że będziesz chciała latać z nim do Polski, więc żeby mógł lecieć samolotem pasażerskim, musi posiadać albo legitymację psa przewodnika, albo tropiciela. Z racji tego, że jestem wojskowym lepiej mi było załatwić to drugie. Mam nadzieję, że udała mi się niespodzianka?
- Bardzo.
Dopiero teraz Dex podchodzi do Vinnie'go i wymieniają spojrzenia i podają sobie dłoń. Teraz w sumie mało mnie to obchodzi, bo mam swojego pieska koło siebie.
- A tak w ogóle to co tu robisz? – pytam.
- Przyleciałem – odpowiada krótko i na temat.
- Na ile?
- Na tyle ile trzeba będzie.
W tym momencie zaczynają wywoływać pasażerów lotu do Miami przez Warszawę. Żegnam się z Vinnie'm dość chłodno, żeby nie powiedzieć, że obojętnie.
- Mam nadzieję, że złość na mnie ci przejdzie – całuje mnie w czoło, odsuwa się ode mnie, odwraca i ginie wśród tłumu.
Przez te wszystkie myśli zapomniałam, że Dex stoi koło mnie.
- I co teraz zrobimy piesku? – pytam się po angielsku.
Zauważyłam, że od dłuższego czasu, nawet myślę po angielsku, a nie tak jak zawsze po polsku. To chyba przez to, że od ponad pół roku mówię praktycznie cały czas po angielsku.
- Jedziemy do domu.
Zdziwiona podnoszę głowę i przyglądam się mężczyźnie, którego nadal kocham, ale któremu nie potrafię wybaczyć. Jego oczy nie mają tego blasku, co zawsze. Włosy układają się w artystyczny nieład, a o ciuchach nie wspomnę. Wszystko czarne, ale o dziwo nie ma kamizelki klubowej na sobie.
- A gdzie masz kamizelkę? Myślałam, że jest przyczepiona już do twojego ciała?
- Przyczepiona powiadasz – lekko się uśmiecha – wiem, że w Polsce, źle są odbierane kamizelki klubowe, dlatego jej nie wziąłem.
Ruszamy powoli do wyjścia. Kiedy już siedzimy wszyscy w aucie, ja za kierownicą, Alfa przypięty do fotela, to Dex przygląda mi się uważnie.
- Jak się czujesz? – pyta cicho.
Odpalam auto i włączam się do ruchu. Ignorować go czy nie? Jak zacznę to będzie bardziej nachalny, a jak nie to będzie myślał, że jest wszystko dobrze. Nie wiem na ile przyleciał, ale podejrzewam, że zaraz po porodzie stąd poleci. Klub jest dla niego święty, więc nie może sobie pozwolić na dłuższy okres przebywania po za nim.
- Dobrze, dziękuję – odpowiadam po chwili.
- Jak znosisz ciążę?
- Teraz już jest dobrze, chociaż już zaczynam mieć problemy ze spaniem i takie tam dolegliwości, które towarzyszą kobietom w trzecim trymestrze ciąży.
- Czyli?
- Chodzę siku co chwila, nie mogę spać na brzuchu i mam problem, żeby założyć niektóre buty. Czasami stopy mi puchną. A z resztą co ja cię będę tym przynudzała.
- Nie przynudzasz. Jestem ciekawy jak się czujesz, wszystko mnie interesuje, co jest związane z twoją osobą i naszym dzieckiem.
NASZYM. Naszym dzieckiem, jak to ładnie brzmi. Szkoda, że tylko w teorii, a nie w praktyce.
W czasie drogi trochę rozmawialiśmy, a trochę milczeliśmy. Miałam mu tyle do powiedzenia, ale za każdym razem, kiedy chciałam zacząć rozmowę, przypominałam sobie scenę ze szpitala. I siedziałam cicho.
Po dojechaniu na miejsce, kazałam Dex'owi zająć na razie salon, żebym mogła posprzątać pokój po Vinnie'm. Kurwa jeszcze czeka mnie rozmowa z Klaudią. Nie chcę sobie nawet wyobrażać jak ona będzie wyglądać. Pieprzony Vinnie. Nie jestem mściwa, ale niech dostanie sraczki w tym samolocie.
Idę do pokoju gościnnego i zaczynam go ogarniać. Jestem zmęczona i chce mi się spać, ale najpierw obowiązki później przyjemności. Gdy ściągam pościel z poduszki, do pokoju wchodzi Dex.
- Usiądź i odpocznij, ja to zrobię.
Podchodzi do mnie bardzo blisko a przez moje ciało przechodzi prąd, jakbym wsadziła śrubokręt do gniazdka.
- Jesteś pewny, że sobie poradzisz?
- Oczywiście, wątpisz w moje zdolności? – pyta zaczepnie
- To okej. Tu masz prześcieradło i nową pościel. Jak skończysz to proszę wrzuć od razu do pralki, później ją włączę. Teraz chciałabym chwile odpocząć.
- Tak jest szefowo. Idź odpoczywaj, ja się tym zajmę.
- W szafie masz świeże ręczniki, jakbyś szedł się kapać.
- Poradzę sobie. Nie martw się – delikatnie się do mnie uśmiecha.
Jeszcze chwile stoję w pokoju i patrzę, jak ściąga prześcieradło z materaca.
- No idź, naprawdę sobie poradzę. Jestem nauczony do zmiany pościeli. W wojsku i w Klubie nikt tego nie robi za mnie.
- Wierzę, że mama by was nie wyręczała. Znam ją doskonale. Mnie też od najmłodszych lat uczyła wykonywania czynności w domu. Ale nie mam jej tego za złe. Dobrze wykonała swoje zadanie z wychowaniem mnie.
- W to nie wątpię. Monika to wspaniała kobieta.
- Uważaj żebym nie powiedziała tego tacie – śmieję się.
- Monika jest wspaniała, ale dla ciebie nie ma skali.
Mój dobry humor gdzieś wyparował. Jednym zdaniem potrafi mnie zbić z tropu. Nie lubię, kiedy mi tak słodzi. Nie jestem do tego przyzwyczajona. Dodatkowo przez jedną maleńką chwilę czułam się tak jakby wszystko między nami było dobrze. Te delikatne żarty, wykonywane czynności. Boże dopiero przyleciał, a ja już wariuję. Muszę się stąd ewakuować.
- Idę do salonu.
Odwracam się i wychodzę z pokoju. Kątem oka widzę, że Dex przygląda mi się.
Co mam mu powiedzieć?
Co mam zrobić?
CZYTASZ
Black Dragon. Błędy Dex'a
RomanceIle razy można dawać komuś szansę? Pola i Dex znają się z Klubu Motocyklowego Black Dragon, którego Prezesem jest ojciec dziewczyny. Dzieli ich aż dekada różnicy wieku. Połączył ich dość krótki, ale gorący romans. Kiedy na światło dzienne wychodzi...