Rozdział 32

396 20 0
                                    


Moją byłą żonę poznałem w dzieciństwie. Mieszkaliśmy w jednym sąsiedztwie, była ode mnie o dwa lata młodsza. David też ją znał, a właściwie to zna. Wychowywaliśmy się razem na jednym podwórku. Zawsze mi się podobała, ale nigdy nie dawałam tego po sobie poznać. Wtedy nie wiedziałem jeszcze jaką jest szmatą i do czego jest zdolna. Kiedy miałem szesnaście lat, a ona czternaście coraz więcej czasu spędzaliśmy razem, ogólnie sam na sam. Tak jak wcześniej mówiłem podobała mi się już od dziecka taka malutka, drobniutka i zawsze uśmiechnięta. Kiedy któregoś wieczoru przed moimi osiemnastymi urodzinami wracaliśmy razem z imprezy, czyli ja Anna i David, ona postanowiła spać u mnie w domu. Reszty ci chyba nie muszę opowiadać, co było między nami, bo to jest wiadome. Tak zaczęła się nasza przyszłość, gdzie ja już myślałem o tym, że ona zostanie moją żoną na dobre i na złe i urodzi mi gromadkę dzieci. Po ukończeniu szkoły średniej zaciągnąłem się do wojska razem z Davidem, o czym zawsze marzyliśmy. Już wtedy byłem z Anną po ślubie i wierzyłem jej, że będzie mi wierna. Nie wiem, ile to już trwało, ale trzy miesiące przed twoim przyjazdem trzy lata temu zorientowałem się, że mnie zdradza z naszym sąsiadem. Złożyłem papiery rozwodowe u swojego adwokata i czekałem na termin rozprawy. Dodatkowo, kiedy się wprowadziłem do klubu i już ciebie poznałem i było nam razem zajebiście wszystko zaczęło się jebać. Pamiętasz, jak jednego wieczoru zabrałem ciebie na randkę do restauracji w Miami tej niedaleko plaży? – przytakuję, bo nie chce, żeby zgubił wątek - wtedy myślałem, że mi się to wydawało, ale byliśmy śledzenie przez nasz wrogi klub. To wtedy zobaczyli, że mam kogoś, i że ty będziesz łatwym celem do pokonania mnie. Tydzień przed naszą kłótnią i twoim powrotem do Polski całkiem przypadkowo na podjeździe przed klubem zobaczyłem coś wystającego pod twoim samochodem. Schyliłam się i zobaczyłem, że jest to uszkodzony hamulec. Wiedziałam, że to nie są żarty i muszę zrobić wszystko, żeby ciebie chronić. Jeszcze, jakby tego było mało to dzień przed naszym rozstaniem dowiedziałem się, że moja JESZCZE żona jest w czwartym miesiącu ciąży. Zarzekała się, że to jest moje dziecko, że wie dokładnie, kiedy się kochaliśmy, wie dokładnie, kiedy zaszła w ciążę i wszystko wskazuje na to, że to jest moje dziecko. Nie powiem bardzo się ucieszyłam, że będę ojcem chociaż mniej już się cieszyłem z tego, że to ona będzie matką. Mimo wszystko wiedziałem, że jeśli się okaże, że to moje dziecko zrobię wszystko, żeby jej to dziecko odebrać. Jednak na początku musiałem myśleć o tobie i o tym, żeby nie zrobili ci żadnej krzywdy, bo wiem, że chcieli Ci ją zrobić i w ten sposób zranić mnie. To dlatego musiałem zrobić wszystko, żebyś stąd wyjechała. Nawet jeśli obydwoje mieliśmy przez to cierpieć. Mam nadzieję, że jakoś nakreśliłem ci moją dość popieprzoną sytuację i teraz będziesz już w stanie mi zobaczyć wszystko – popatrzył na mnie tak zbolałym wzrokiem, że pewnie już wszystko mu wybaczyłam, ale musiałam wiedzieć, gdzie jest jego dziecko.

- A gdzie jest twoje dziecko? – pytam cicho.

- A no tak zapomniałem o wisience na torcie – uśmiecha się wrednie – kiedy ona rodziła, byliśmy już po rozwodzie. Ale mimo wszystko chciałem być przy porodzie swojego pierworodnego syna. I byłem i sąsiad też tam był. Czekaliśmy na to, kiedy się dziecko urodzi i kiedy mnie wezwali na sale i podali dziecko w beciku, od razu wiedziałem, że to nie jest moje dziecko.

- Skąd?

- Było czarnoskóre.

- Ale wiesz, że są takie przypadki w biologii, że dwoje rodziców białych mogą mieć potomka o ciemniejszej karnacji?

- Tak wiem, ale sąsiad był czarnoskóry, a to dziecko było zajebiście podobne do niego – mówi z przekąsem.

Okej wszystko się wyjaśniło, ale co teraz będzie między nami? Tak od razu będzie dobrze, czy jak? 

- Rozumiem i przykro mi – mówię powoli, by zebrać myśli – to dlatego wczoraj po naszym – zacinam się – no wiesz – rumienię się – powiedziałeś, że mnie nie zostawisz w ciąży?

- Tak. Od dziecka wpajane mi było do głowy, że rodzina to fundament mojego życia, choć to głupie i staroświeckie myślenie. Dla mnie jednak znaczy to bardzo dużo. Żona i dzieci to taka wartość dodana do tego mojego całego bałaganu życiowego.

Teraz u mnie zaplusował. Rzadko spotyka się takiego mężczyznę, żeby aż tak ważna była dla niego rodzina.

- Wiem musisz teraz to sobie przemyśleć, ale proszę cię nie skreślaj nas – przytula mnie jeszcze mocniej do siebie.

Wtulam się w jego ciepłe ciało i dopiero teraz orientuje się, że zaraz zacznie świtać. No tak przed czwartą zrobiłam wszystkim pobudkę, to nie ma co się dziwić.

- Powiesz mi po co mi jakieś hasło i dlaczego się włączył alarm, kiedy wyszłam?

- Drzwi wejściowe są na hasło. Czy chcesz wejść czy wyjść w nocy musisz podać hasło. My mamy swoje, tak jak ci Joe powiedział, ciąg cyfr, żeby było ciężej go z hakować. To dla bezpieczeństwa mamy go, odkąd poleciałaś do Polski. Nie chcieliśmy ryzykować. Alarm jest po to by wszyscy członkowie Klubu wiedzieli, że coś się dzieje. Z resztą sama widziałaś co się działo. Musimy ci jakieś hasło wymyślić. Tylko żeby to nie był jakiś banał, wiesz o co mi chodzi.

- Tak wiem, a może być data, kiedy dostałam Maksa?

- Okej, może żeby było trudniej to na tablicy numerycznej są jeszcze litery, możesz dodać jego imię.

- Daj mi chwilę – myślę chwilę i mam pomysł na swoje hasło – może być 3007MAKS2011 z dużych liter i pisane przez „k" i „s", a nie przez angielskie „x"?

- Spoko może być. Wyślę to Joe'go. 

Black Dragon. Błędy Dex'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz