Następny tydzień upłynął szybciej niż bym chciała, a to za sprawą tego, że spędziłam go z Alfą, który jest bardzo absorbującym szczeniaczkiem, jak i z Dex'em. Dzień po tym jak dostałam od niego prezent, tata przy śniadaniu poprosił go, żeby się zajął szkoleniem Alfy, a sprawy Klubu mogą poczekać. Nie powiem, żebym się nie uradowała tą wiadomością, a co do samego zainteresowanego to... No cóż, cały czas jest ze mną i nie widzę, żeby mu to przeszkadzało. Powiedziałabym, że chwilowo odpoczywa od spraw klubowych. Tylko nie wiem, ile jeszcze z nami wytrzyma (czytaj głównie ze mną).
Dziś jest klubowa impreza. Ja wolę nazywać to przybytek rozkoszy. No bo, jak to nazwać, kiedy wszyscy się dookoła pieprzą nie patrząc na nic i na nikogo. Ja osobiście nie oceniam ich, robią, co chcą, ale mogliby mi oszczędzić widoku gołych tyłków. Ja później z nimi jem posiłki.
Moi rodzice są tylko na chwilę na „takiej" imprezie i zaraz się zbierają do domu. Tatę nie bawią takie rozrywki, a mama dostaje palpitacji serca, kiedy widzi te wszystkie suki, które z miłą, albo i jeszcze większą, dobrałyby się do rozporka jej męża. Tata to szanuje, a właściwie to szanuje mamę, więc szybko się zmywają.
Jeśli chodzi o mnie to na wcześniejszych imprezach nie byłam, bo nie czułam wewnętrznej potrzeby. Zabierałam swoje najpotrzebniejsze rzeczy i jechałam do dziadków na dwa dni, żeby chłopcy mieli czas na ogarnięcie burdelu po balandze.
Jednak dziś tego nie zrobiłam, czego konsekwencją jest aktualne siedzenie na skórzanej sofie w salonie Klubu i rozmowa z David'em.
- Maya nie ma nic przeciwko, że tutaj jesteś? I że patrzysz na to wszystko? – pytam popijając mojego pierwszego i ostatniego drinka dzisiejszego wieczoru, obiecałam to rodzicom i dotrzymam słowa. David ma to poświadczyć, bo sam zgłosił się na mojego osobistego towarzysza dzisiejszej nocy.
- Ona to rozumie, że czasem muszę być na tych imprezach. Przed narodzinami młodego często bywała tu ze mną, dopiero jak się dowiedzieliśmy o ciąży nie chcieliśmy ryzykować i bardzo rzadko tu sam przychodziłem. Bardziej chyba, żeby napić się piwa z braćmi i pogadać o wszystkim tym o czym nie mieliśmy czasu rozmawiać w ciągu tygodnia. Najważniejszą kwestią Księżniczko jest to, że ona mi ufa, a ja nie mam zamiaru zawieść jej zaufania – szczerzy się mój towarzysz.
- Wiesz, ja osobiście nie chciałabym, żeby mój facet, a właściwie mąż oglądał ten dom rozpusty – biorę kolejnego łyka chłodnego napoju.
- Ale sama na to pozwalasz – David nieznacznie nachyla się w moją stronę.
- Ja? Nie wiem o co ci chodzi? – zgłupiał czy co?
- Pozwalasz, żeby Dex na to wszystko patrzył. Wiesz dam ci przyjacielską radę, ale zrobisz z nią, to co będziesz chciała. Nie znam nikogo innego kto ma takie pokłady cierpliwości, jak on. Jest na każde twoje zawołanie. Chodzi za tobą z wywieszonym jęzorem, jak pies za suką co ma cieczkę – patrzę na niego oburzona – sorry za porównanie, ale znasz mnie jestem szczery, aż do bólu. Obydwoje jesteście moimi przyjaciółmi, ale powiedz mi tak szczerze, czy on naprawdę nie zasługuje na ostatnią szansę? I nie, nie jest to solidarność plemników, po prostu widzę, jak każde z was się męczy.
- Uwierz mi, że bardzo bym chciała, żebyśmy byli razem, ale się boję – bo naprawdę się boję, tego uczucia, tego, że on się znowu mną pobawi i zostawi. Nie planuję tu zostać na stałe. Chcę studiować w Polsce. Może dopiero po magisterce bym tu zamieszkała, ale to dopiero za sześć lat, a tak dużo może się zmienić. Nie wierzę w związki na odległość, to nie wypali.
- Czego? Tego, że coś spieprzy? To jest więcej niż pewne. Tylko widzisz on świata poza tobą nie widzi. Nawet teraz mogę się założyć o pin do mojej karty kredytowej z limitem stu patyków zielonych, że siedzi przy barze i gromi mnie wzrokiem, kiedy tak sobie słodko gawędzimy.
Nie powstrzymuję się i obracam głowę w stronę baru. Rzeczywiście siedzi przy barze w ręce trzyma butelkę piwa i emanuje taką władczością, że aż mam ciary na rękach. Opiera plecy o blat baru i patrzy wprost na mnie. David miał rację ewidentnie mnie obserwował.
Czy się bałam? A w życiu, nie przy nim.
Czy chciałam podejść i porozmawiać? A i owszem.
Szybko odwracam wzrok i napotykam uśmiechniętą twarz David'a.
- Wygrałem – uśmiech nie schodzi mu z twarzy.
Kiedy już mam mówić David'owi, żeby trzymał kciuki za mnie, za niego, za nas i za przebieg tej rozmowy do Dex'a podchodzi nie kto inny niż Nora ze swoją najlepszą psiapsią Tiny. Przyglądam się tej scenie i zauważam, że ich strój – o ile tak można to nazwać – zawstydził by nawet panie z domów publicznych.
Przysiadają się po jego bokach i zaczynają dotykać po ramionach, tymi swoimi szponami. Dodatkowo w jego stronę wypinają swoje sztuczne cycki. A ten jakby tego nie zauważał, bo nawet nie drgnie od ich dotyku, bo dalej hipnotyzuje mnie wzrokiem.
Wstaję z sofy i odwracam się w stronę David'a.
- Wygrałeś – mówiąc to, złośliwie wystawiam mu język – Idę z nim porozmawiać. Na osobności – kończę z naciskiem na dwa ostatnie słowa – do zobaczenia później – robię pierwszy krok, kiedy David też wstaje i nachyla się ku mnie.
- Prędzej rano – śmieje się cwaniacko – nie daj się mu tak łatwo, ale przestań wszystko analizować i daj się ponieść sile miłości. To mój przyjaciel nie chcę, żeby cierpiał. Idę do domu, zadzwonię do Joe'go, że przekazuję cię Dex'owi.
- Czyli ty na prawdę tu siedziałeś, bo ja tutaj byłam? Pilnowałeś mnie?
- Ktoś musiał. Zgłosiłem się na ochotnika, bo wiedziałem, że ze mną chętnie posiedzisz. Pogadaliśmy, ale czas już na mnie. Moje skarby na mnie czekają – cmoka mnie w policzek i odchodzi.
CZYTASZ
Black Dragon. Błędy Dex'a
RomanceIle razy można dawać komuś szansę? Pola i Dex znają się z Klubu Motocyklowego Black Dragon, którego Prezesem jest ojciec dziewczyny. Dzieli ich aż dekada różnicy wieku. Połączył ich dość krótki, ale gorący romans. Kiedy na światło dzienne wychodzi...