Culann był człowiekiem pełnym sprzeczności. Gardził wszystkimi wilkołakami, które w jego mniemaniu urodziły się gorzej od niego lub co gorsza, które urodziły się ludźmi. Potem jednak wpoił się ludzką dziewczynę i przemienił ją w wilkołaczycę. Zapewne dla zwykłego człowieka byłby to powód do introspekcji, przemyślenia na nowo swoich poglądów. Culann jednak zdecydowanie nie był normalny i nikt nie zdawał sobie z tego sprawy lepiej od Karthago.
Karthago częściej niż rzadziej nie cierpiała Culanna. Był typem człowieka, którego nie dało się lubić. Arogancki, wywyższający się, palący, zaborczy. A to tylko czubek góry lodowej. Przemienił Simone wbrew jej woli. Najzwyczajniej w świecie zaatakował ją, bo liczył że gdy i ona się w nim zakocha, gdy się w niego wpoi.
Najwyraźniej uznał, że nawet mimo bycia wysokim, dobrze zbudowanym, szalenie przystojnym rudzielcem wciąż łatwiej będzie mu zdobyć dziewczynę prawie ją przy tym zabijając niż próbując poderwać Simone w cywilizowany sposób.
Powiodło mu się to tylko w połowie, bo Simone faktycznie w pewnym sensie go pokochała. Choć nie. Chyba nie powinna nazywać tego miłością, skoro wciąż jednocześnie go nienawidziła. Jej odczucia do niego stały się ambiwalentne, raz kochała Culanna nad życie i byłaby w stanie zrobić dla niego wszystko, a następnego dnia chciała wypruć mu flaki. Simone starała się unikać ludzi jego pokroju, ale tak zwane wpojenie jej to uniemożliwiło. Teraz była związana z tym idiotą do końca swoich dni. Łączyła ich więź silniejsza niż pożądanie, miłość i przywiązanie, to było coś nieosiągalnego dla nie-wilków. Taka relacja mogłaby być najpiękniejszą w życiu Simone, gdyby tylko nie był to Culann.
Chłopak należał do watahy Tyra, przemieniając Simone automatycznie włączył ją do nowej, wilkołaczej rodziny. Nikomu się to nie podobało. Simone nie chciała tego, ale była na nich skazana, tak samo jak na Culanna. Nowa wataha początkowo także nie przyjęła jej entuzjastycznie. Wkrótce jednak udało jej się wkupić w łaski Alfy i reszty gromady. Wataha na znak akceptacji niczym na chrzcie dobrała jej nowe imię. Od tamtej chwili w ich kręgach Simone była znana jako Karthago. Było to znaczące miano, imię po królowej wszystkich miast zbudowanej przez wilkołaki ociekało prestiżem. Simone nosiła je z dumą, uważała że pasuje do niej lepiej niż jej prawdziwe imię. Przyjęło się nawet wśród jej ludzkich znajomych. Wkrótce nikt prócz rodziców i Culanna, który jak zawsze chciał się wyróżniać, nie mówił na nią Simone.
Mimo całej swej nienawiści jaką żywiła do swojego mate'a myślała, że zejdzie z tego świata, gdy którejś nocy obudziło ją niejasne poczucie, że Culannowi coś się stało. W przeciwieństwie do Vasile'a nie odczuwała wszystkich ciosów jakie utrzymywał jej wpojony. Byłoby to wielce kłopotliwe biorąc pod uwagę skłonność Culanna do bójek. Tym razem jednak było inaczej.
"Culann zmarł" - brzmiała jej pierwsza myśl. Nie, czy to możliwe? Kto mógł być wilkiem na tyle silnym, żeby zabić Culanna?
Tyr.
Przemknęło jej przez głowę i chwyciła za komórkę.
- Alfo, gdzie jest Culann? - spytała. Ku własnemu zaskoczeniu usłyszała, że łamie jej się głos.
- Nie martw się o niego, zleciłem mu zabójstwo jednego, krnąbrnego wilka, ale to nic takiego. Culann da sobie radę - zapewnił pokrzepiająco Tyr.
- Co to za wilk?
- Gregorios Applegate - odpowiedział Tyr. Karthago znała to nazwisko. Wilkołaki często wypowiadały je z czcią. Zresztą, Aaron i Moses byli najlepszymi przyjaciółmi jej chłopaka - Zanim spytasz, to jeden z młodszych, słabszych braci. Okradł mnie. Rozumiesz, że w takim przypadku musiałem zareagować. - mówił dalej Tyr.
CZYTASZ
Greg
ParanormalNiemal wszystkie historie o wilkołakach opowiadają o wpojeniu, więzi bardziej świętej i nienaruszalnej niż małżeństwo, a często tragicznej gdy wpojeni nie przypadali sobie do gustu. Mało jednak lub nawet wcale nie mówiło się o tym jak żyć bez drugie...