Mikołaj mieszkał w akademiku w jednym pokoju z Neckiem. Już zza drzwi słychać było ich radosną rozmowę. Niczego jednak nie dało się z niej zrozumieć, bo chłopacy, gdy przebywali sam na sam, szwargotali w swoim narodowym języku. Dla Amerykanów pokroju Peggy czy Toñii i Joy był on całkowicie niezrozumiały. Peggy nie była pewna czym jest język Mikołaja i Necka. Ten pierwszy mieszkał po wschodniej stronie Odry, pochodził więc z Polski, drugi zaś był rodowitym Niemcem. Najwyraźniej jednak mieszkańcy Pomorza mieli jakiś język, który obowiązywał po obu stronach rzeki. Jak inaczej Neck i Mikołaj mieliby się porozumieć?
Zapukały do drzwi i po chwili usłyszały jakieś zawołanie od Mikołaja. Chłopak w pierwszej chwili pomylił się i zawołał we własnym języku. Moment później poprawił się i zaprosił je do środka już po angielsku.
Gdy weszły zobaczyły załamanego Necka. Siedział on ze skrzyżowanymi nogami i patrzył na obraz przed sobą. Neck malował głównie dla odstresowania, przeważnie pejzaże przedstawiające lasy, drzewa, łąki, okazjonalnie góry i morze. Przypominały nieco te, które malował Bob Ross. Jego ulubionymi farbami były akwarele, co wywoływało żarty wśród jego przyjaciół. W końcu najsłynniejszy akwarelista był niemieckim kanclerzem, a Neck był Niemcem.
Tym razem jednak Neck zdecydował się zrobić coś innego. Usiłował namalować dwie kobiety, rezultat przypominał jednak bardziej mężczyzn z cyckami. Oczywiście, Neck jeszcze nie skończył obrazu, ale nie zapowiadał się dobrze.
- Ojej - powiedziała Peggy i całkiem zaniemówiła na widok obrazu kolegi. Neck miał tę szczególną zdolność, że w czasie malowania zupełnie nie brudził otoczenia, za to sam wyglądał jak chodzące malowidło.
- Taka sama była moja reakcja - dodał Mikołaj - Stwierdziłem, że nigdy w życiu gołej baby nie widział i się na mnie obraził.
Neck depresyjnym wzrokiem spoglądał na obraz.
- One miały być takie trochę... Zdeformowane, bo to Antygona i Ismena, więc kazirodztwo, czaicie - tłumaczył Neck - I chcę powiedzieć, że nie rozumiecie mojej wizji artystycznej.
- To mają być Antygona i Ismena? - spytała zszokowana Toñia.
- To mają być kobiety? - spytała jeszcze bardziej zdziwiona Joy.
- Nie dobijajcie - poprosił Neck. W tym samym czasie Mikołaj pisał esej i jednocześnie dokarmiał swojego różowego Pou.
- Czemu te Ismena i Antygona patrzą na siebie tak... tak...? - spytała Peggy.
- Tak to znaczy jak? - dopytał Neck.
- Nooo... Tak nie po siostrzanemu - wyjaśniła Peggy - Stwierdziłeś, że ta rodzina była za mało pojebana?
- One patrzą na siebie z troską. Miłością siostrzaną, kurwa mać. To ty dopisujesz jakieś niestworzone znaczenia do tego - mówił Neck.
- W każdym razie nie po to tu przyszłyśmy - zaczęła Peggy - Co mówi wam nazwisko Arakelian?
Po wypowiedzeniu tego pytania zaczęła bacznie obserwować obu swoich kolegów. Zarówno Mikołaj jak i Neck spojrzeli na siebie w tej samej chwili, a potem skierowali wzrok na Peggy. Przez chwilę wyglądali jak dziwione rybki. Zaraz jednak wrócili do swoich normalnych min.
- Nigdy takiego nie słyszałem - powiedział jako pierwszy Mikołaj - Czemu pytacie?
- Doprawdy? To może chociaż kojarzycie wydawnictwo Heathen? - spytała Toñia krzyżując ręce na piersi. Jej czoło przecięła zmarszczka, która pojawiała się tam zawsze, gdy była na kogoś zła.
- Nie słyszałem - odpowiedział Neck. Mikołaj szybko mu przytaknął.
- A co z Vasile'em Novikovem? Jego też nie znacie? - wtrąciła Joy.
CZYTASZ
Greg
ParanormalNiemal wszystkie historie o wilkołakach opowiadają o wpojeniu, więzi bardziej świętej i nienaruszalnej niż małżeństwo, a często tragicznej gdy wpojeni nie przypadali sobie do gustu. Mało jednak lub nawet wcale nie mówiło się o tym jak żyć bez drugie...