Peter pamiętał czasy, gdy drżał na sam dźwięk nazwiska Yoachimovitcha. Nadziwić się nie mógł jak trzy stulecia potrafią zmienić człowieka. Gdyby nie znał Jackiego już wcześniej w życiu nie uwierzyłby, że ten ledwo trzymający się na nogach staruszek i młody, przystojny czarodziej z obrazu to ta sama osoba. Jackie od stóp do głów pokryty był starczymi plamami i zmarszczkami, a włosów nie zostało mu nawet tyle żeby przykrywały całą głowę. Chodzić mógł wyłącznie z pomocą laski, a i to wychodziło mu tylko jako tako. Z każdym kolejnym krokiem Peter coraz bardziej miał wrażenie, że staruszek zaraz się rozpadnie.
- No i na co ci to? - spytał w końcu sfrustrowany Peter - Tyle razy proponowałem ci przemianę w wampira, a ty się uparłeś jak dziecko, że nie. I po co się tak męczyć, Jack?
- Zupełnie jakbym słuchał swojej żony - stwierdził Jack Felix.
- Ktoś ci musi przemawiać do rozsądku skoro Gochy już nie ma - odparł na to Peter. - Przecież widzę, że umierasz. Już zdajesz się rozpadać. Gdybyś dał się mi wtedy przemienić, teraz nie musiałbyś korzystać z laski i ciągle miałbyś wszystkie włosy na głowie.
- Zdaję mi się, że przeceniasz życie, przyjacielu - powiedział Jack - Całkiem mi się nie mieści w głowie jakim cudem jeszcze nie oszalałeś. Słowo daję, że gdybym ja miał tak wegetować jak ty, chyba bym postradał zmysły. Gnijesz tylko bez roboty. Ani nie masz zajęcia, ani zbyt wielu przyjaciół, ani rodziny nie założyłeś, nawet w wampirzej społeczności się nie pniesz. Większość twoich pobratymców to przynajmniej zbiło sobie przez stulecia ładny kapitał i teraz sobie żyją jak pączki w maśle, a ty? Co tobie się udało zrobić przez te ponad dwieście lat żywota?
- A tobie co się udało? - odparował zaraz Peter - Masz wielki majątek, którego nie masz na co wydawać. Masz pokaźną sumę prawnuków, którzy o tobie nie pamiętają. Masz grono naśladowców, na prawdę możesz być dumny ze swoich studentów, tej bandy sadystów. Twój plan wydania na świat nowego, wielkiego rodu czarodziejów się nie powiódł. Swój kraj odzyskałeś, ale ani razu go nie odwiedziłeś i pewnie już ledwo pamiętasz polskie słowa. Walczyłeś w każdej wojnie w której mógł walczyć Amerykanin, i czy coś ci z tego przyszło? Stworzyłeś chyba sporo zaklęć, ale nie to o którym zawsze marzyłeś. Kamień filozoficzny wciąż jest nieodkryty, nie umiesz wskrzeszać ludzi wiadrami z wodą.
- Czyli ciągle mam jeszcze wiele do zrobienia - stwierdził Jack - Gdybym miał tylko jeszcze trochę czasu, odkryłbym jak wracać ludzi z Nawii. Wystarczyłoby tylko jedno stulecie...
- Zawsze jest to jeszcze jedno stulecie - zauważył Peter - Nie ważne kiedy, tobie zawsze będzie za mało. Już to słyszałem, wiesz? Mi wystarczy sto lat, potem dwieście, potem do niepodległości, potem do końca wojny, do upadku komunizmu, a potem Bóg wie do czego jeszcze. Zostałbyś wampirem to byś chociaż nie musiał się martwić jak przejść sto metrów i się przy tym nie zabić. I tak rzadko kiedy oglądasz teraz słońce.
- Wampiry nie mają duszy - przypomniał Jack - A istoty bez duszy nie mogą czarować. Magia jest jedynym sensem mojego życia, jedynym spoiwem łączącym wszystkie przeżyte przeze mnie epoki. Póki mogę jeszcze czarować, póty moje życie ma jeszcze rację bytu.
- Czy na prawdę wszystko co robisz, każde twoje działanie musi być podporządkowane jakiemuś s e n s o w i? - spytał Peter - Musisz mieć jakiś irracjonalny powód, jakiś nieosiągalny cel żeby móc się cieszyć? Na co ci to? Czemu czujesz taką ogromną potrzebę żeby usprawiedliwiać swoje istnienie? Jakby życie samo w sobie nie było wystarczająco wartościowe i piękne by je przeżyć!
- A po co mam się męczyć tak bez sensu? Jak już mam się męczyć na tym łez padole to niech chociaż to moje głupie życie ma jakiś sens - mówił Jack. - Chcę tu coś wnieść, coś wielkiego, tak żeby ci co tu przyjdą po mnie mieli lżej.
CZYTASZ
Greg
ParanormalNiemal wszystkie historie o wilkołakach opowiadają o wpojeniu, więzi bardziej świętej i nienaruszalnej niż małżeństwo, a często tragicznej gdy wpojeni nie przypadali sobie do gustu. Mało jednak lub nawet wcale nie mówiło się o tym jak żyć bez drugie...