Tyr monologuje

11 2 0
                                    

Drzwi domu Applegate'ów otworzył jej jeden z tych synów Havy, których akurat nie kojarzyła. Wyglądał na starszego od Grega. Dałaby mu około dwudziestu pięciu lat. Podobnie jak Aaron i Moses był blondynem. Wory pod oczami wskazywały na to, że nie spał dobrze od wielu dni. Pod nogami plątał mu się śliczny, włochaty pies o sierści ciemnej jak noc, za to bardzo jasnych oczach.

- Dzień dobry - przywitał się chłopak i niemal upadł na podłogę, gdy pies przepchnął się obok niego. - Cassie, zachowuj się! - strofował suczkę.

- Chyba się nie znamy - zaczęła - Jestem Karthago, dziewczyna Culanna McLugha - przedstawiła się.

- Miło poznać, ja nazywam się... - przerwał widząc jak psinka przymierza się do ugyzienia go a nogę. Już chwyciła ją w szczęki, ale wciąż nie wiedziała jak się w nią wgryźć. Chłopak tupnął i na chwilę pies zaniechał kolejnych prób. - Christós... - dokończył w końcu.

Karthago nie była już pewna czy Applegate właśnie się jej przedstawił czy też wzywał na pomoc Jezusa, dlatego zdecydowała się zmienić temat.

- Ślicznego macie psa - pochwaliła.

- To nie pies, to moja siostra - odparł ten być może Christós - I wcale nie jest śliczna! - stwierdził kierując wzrok w stronę psiny, a tak właściwie wilczycy.

Applegatówna przekrzywiła łeb jakby z zapytaniem, a potem zaczęła obwąchiwać Karthago.

- Mój mate jest przyjacielem Aarosesa, czy są oni w domu? Chciałabym z nimi porozmawiać - wyjaśniła Karthago.

- „Aarosesa...?” - zdziwił się chłopak - Masz na myśli Aarona i Mosesa?

- Tak - odparła zakłopotana Karthago. Zapomniała już, że ksywka nadana braciom przez Culanna nie jest znana reszcie ich rodzeństwa.

- Są w domu, zaraz ich zawołam. Proszę, wejdź do środka - zaprosił Applegate.

Wilczyca tymczasem chwyciła Karthago za rękę i spróbowała ściągnąć z niej pierścionek. Zaraz jednak Christós uniósł wilczycę tym samym ją od niej odsuwając.

- Przepraszam za Cassie. Ona zwykle zachowuje się normalnie - powiedział Christós. Cassie tymczasem schowała nos brata w swoją paszczę. - Bawi cię to?! - spytał wściekły zwracając się do psa.

Christós wystawił siostrę za drzwi i zaraz je za nią zamknął.

- Na prawdę masz na imię Chrystus? - spytała Karthago, choć spodziewała się odpowiedzi.

- Tak, matce w którymś momencie znudziło się wymyślanie imion, więc po prostu zaczęła otwierać Biblię na losowej stronie i brać pierwsze imię na jakie trafi - odparł Christós.

- Nigdy nie byłam głęboko wierzącą chrześcijanką, ale nie słyszałam żeby w Biblii był jakiś Greg - powiedziała Karthago.

- Zdarza się, że jedna z naszych wyroczni nakazuje nadać dziecku jakieś specjalne imię - tłumaczył Christós - Tak żeby pasowało do jego przyszłego życia. To przez to jedna połowa naszej rodziny brzmi jak wyjęta ze Starego Testamentu, a druga jakby miała walczyć pod Troją. Dla Cyprydów imiona zawsze były bardzo ważne. Wierzymy, że wpływają na całe życie.

- To głupie - stwierdziła w pierwszym odruchu Karthago - Imię przecież nie może zmienić czyjegoś przeznaczenia. Róża pachniałaby identycznie nawet gdybyśmy nazywali ją jabłkiem.

- A jednak nazywasz się Kartagina - zauważył Christós. Karthago nie mogła zaprzeczyć. - Weźmy na przykład moją matkę. Wyrocznia nakazała nadać jej imię związane z macierzyństwem, więc dali jej imię Hava, matka wszystkiego co żyje. Wtedy jeszcze nikt nie wiedział czemu, ale wróżba się spełniła.

GregOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz