Podróż minęła wyjątkowo spokojnie zważywszy na to kto był ich kierowcą. Vasile w trakcie jazdy zaczął się bać, że Peter może zawadzać ich misji. Wydawało się, że jego stan pogarsza się z każdą chwilą. Mijając przejście dla pieszych wyraził zmartwienie o stan ludzika ze znaku drogowego. Doszedł do wniosku, że ludzik jest przetrzymywany w znaku, a na dodatek nielegalnie zatrudniono go na warunkach, które godzą w prawa człowieka. Vasile zastanawiał się, czy Peter nie ubzdura sobie czegoś odnośnie Catherine albo Borii. Na szczęście Peter po prostu ustał na przeciw drzewa i zaczął zastanawiać się czy to on stoi metr od drzewa czy drzewo stoi metr od niego. Zagadka ta tak bardzo go pochłonęła, że zupełnie zapomniał o Vasile'u i jego bracie.
- Dobra, powiedz mi jak mamy użyć tego dziadostwa ze słoika - poprosił Boria.
- Musisz jej tego dolać do jedzenia lub picia żeby zadziałało. Ja narysuje na domu kilka run do odpędzenia ogólnie magii z tego miejsca - odparł Vasile.
- Okej, okej, tylko jak to zrobić żeby to na pewno zjadła? - zastanowił się Boria.
- Kurde - zaklął nagle Vasile.
- Co jest? - spytał Boria
- Jesteśmy głupi. Skoro to twoja dziewczyna, to mogliśmy po prostu zrobić ciasto, dodać do tego remedium i jej to dać żeby zjadła... - odparł Vasile.
- Ona nie wierzy w moje zdolności kulinarne, nie zjadła by tego. Poza tym, ostatnio się pokłóciliśmy. No wiesz jak to jest, podczas tego okresu przyszłe wilkołaki są bardzo nerwowe - powiedział Boria.
- No właśnie, jakbyś jej przyniósł jedzenie na zgodę, to by to zjadła. Przyszłe wilkołaki potrafią wpieprzyć absolutnie wszystko - stwierdził Vasile - Czemu ty na to nie wpadłeś?
- Ja miałem wpaść? To ty jesteś naczelnym alchemikiem naszej rodziny! - odparł oburzony Boria.
Było to stwierdzenie na wyrost. Najlepiej z alchemią i zwykłą chemią radził sobie Kola. Najprawdopodobniej dobrze byłoby spytać go o radę zanim wrzuci się dziewczynie z oznakami likantropii coś do jedzenia. Niestety Kola był z całego rodzeństwa najbardziej odpowiedzialny, a to oznacza, że z pewnością powiedziałby o tym rodzicom. Ich ojciec zaś wszystko wygadałby swojemu mate, który jest Alfą, a to jest właśnie to czego starali się uniknąć.
Bracia razem podkradli się pod dom Wolfwoodów. Była to spora, leśna rezydencja. Podobnie jak większość domów w okolicy zbudowano ją z drewna. Z komina buchał dym, a z nielicznych okien widać było światło. Boria delikatnie spojrzał przez jedno z nich.
- Cat je kolację z ojcem. Pochłania wszystko jak leci. Chyba je nawet bekon na surowo - zaraportował Boria.
- To dobra okazja, tylko musimy ich wykurzyć z domu - powiedział Vasile.
- Możemy coś głośno zrzucić na podwórzu na pewno wyjdzie sprawdzić - zaproponował Boria - Albo wyłączyć korki.
- Jak wyłączymy korki to pewnie tylko jedno wyjdzie na zewnątrz - stwierdził Vasile - Zrób trochę hałasu, ale żeby nic im zbyt nie uszkodzić.
- Dobra - zgodził się Boria i zdjął z siebie kurtkę oraz koszulkę.
- Kurwa, czy ty zamierzasz...
Vasile nie zdążył dokończyć, bo Boria zmienił się w wilkołaka. O ile zwierzęca forma Vasile'a była doskonale wyważona między wilkiem, a człowiekiem, tak w Boria całkiem zdziczał. Poruszał się na czterech nogach. Wyglądał jak przerośnięty wilk i nie miał nawet chwytnych kończyn. Wszystko przez to, że Vasile zdecydowanie bardziej czuł się jako człowiek i lepiej kontrolował przemiany. Boria był lekko zdziczały, a więc jego zwierzęca forma się do tego dostosowała.
CZYTASZ
Greg
FantastiqueNiemal wszystkie historie o wilkołakach opowiadają o wpojeniu, więzi bardziej świętej i nienaruszalnej niż małżeństwo, a często tragicznej gdy wpojeni nie przypadali sobie do gustu. Mało jednak lub nawet wcale nie mówiło się o tym jak żyć bez drugie...