Rozdział 7. Rozgrzewam się - cz.2

154 23 14
                                    

Kiedy zeszłam na dół na śniadanie, babcia Kasia jak zawsze krzątała się po kuchni.

– Zostawiłam ci kanapki na śniadanie – powiedziała na mój widok i usiadła przy stole, aby zacząć obierać marchewkę.

– Zaskoczę cię babciu, jestem duża, dałabym sobie radę z posmarowaniem chleba. To raczej ja powinnam szykować posiłki tobie.

– Jak już będę leżąca i ledwo kontaktująca jak Józefa, to wtedy możesz, ale teraz, skoro tak rzadko u nas jesteś, daj mi się trochę porozpieszczać. Nie odmawiaj babci krztyny radości.

Pokręciłam głową z pozornym niezadowoleniem, uśmiechnęłam się i zajęłam miejsce na drewnianej ławie. Sięgnęłam po letnią herbatę i upiłam jej łyk. Była zdecydowanie za słodka, ale ujęło mnie, że poza trzema łyżeczkami cukru, babcia włożyła w nią też wiele serce, więc nie narzekałam.

– To jakie tam plany na dzisiaj? – zapytała babcia Kasia, krojąc warzywa na zupę naprzeciwko mnie.

– W zasadzie to ostatnie dni były tak intensywne, że nie było kiedy usiąść i zacząć konkretnie pracować, także mam nadzieję dziś nareszcie przejrzeć zdjęcia z Nocy Kupały i zająć się już na serio kampanią promocyjną. Myślałam też o nadchodzącym 700-leciu, że można by to połączyć ze startem Zapłocia w mediach społecznościowych.

– Wy i te media... – mruknęła babcia Kasia. – Kiedyś to był tylko telewizor, w nim dwa kanały i było dobrze... a teraz w dupach wam się przewraca...

Uśmiechnęłam się pod nosem, biorąc do ręki pierwszą kanapkę.

– A jak tam babcia Józefa? – zmieniłam temat i zaczęłam jeść.

– Po południu przyjedzie do niej lekarz.

– W sobotę? – zdziwiłam się. – Myślałam, że w weekendy nie ma wizyt domowych z przychodni.

– A no w sobotę... w tygodniu nasza doktorka nie miała kiedy, to trzeba było groszem sypnąć... stąd to wszystko tak czasami idzie jak idzie... – westchnęła. – No w każdym razie...– zaczęła ponownie otrząsając się z ponurych myśli. – ... w każdym razie babcia Józefa bez zmian. Dziś tylko kontrola.

– Ciotka Celina oczywiście w pracy?

Babcia przytaknęła.

– To może ty mogłabyś mi pomóc...? Masz może w domu jakieś książki, z których mogłabym się dowiedzieć nieco więcej o historii Zapłocia? Byłoby mi zdecydowanie łatwiej tworzyć posty z okazji nadchodzącego siedemsetlecia, gdybym posiadała jakąś fachową wiedzę w tym temacie.

– Wiesz co, w domu to tu u nas książek za wiele nie uświadczysz. No chyba, że Jadwiniowe romanse.

– No tak, z tej to jest książkara – przyznałam z aprobatą, przypominając sobie jednocześnie półkę w pokoju kuzynki po brzegi wypełnioną książkami. Obiecałam sobie, że gdy tylko będę miała trochę czasu, sięgnę po jakiś egzemplarz i przeczytam go, ale najpierw trzeba było się skupić na pracy do wykonania.

– Może najlepiej by było, jakbyś poszła do biblioteki? Tuż obok kościoła jest taki zielony budynek, będziesz widziała, ma duże okna wystawowe, na pewno pamiętasz go, przechodziłyśmy tamtędy wiele razy.

– No to jest myśl, babcinka! Założę kartę i wypożyczę coś, muszę tylko znaleźć dowód osobisty...

– Pamiętaj, że tam pracuje Bożena.

– Bożena...? Chyba nie wiem, o kim mówisz, babciu.

– A no taka plotkara miejscowa. Rano jest coś powiesz, w południe będzie wiedział o tym powiat, a wieczorem województwo.

Aquarius [ZOSTANIE WYDANY!!!]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz