Rozdział 18. Mylę się w ciemności - cz.3

132 15 7
                                    

– ...że co?!

Jeremi wrócił jak gdyby nigdy nic do składania pontonu, z którego niemal już całkowicie uciekło powietrze.

– Nie chcę o tym rozmawiać – odburknął. – Czuję się... niezręcznie.

– Dlaczego?

Mężczyzna nie odpowiedział. W milczeniu dokończył zwijanie materiału, po czym wstał. Znów spojrzał w stronę wieży kościoła, zamiast na mnie, więc postanowiłam podejść do niego. Zasłoniłam mu widok na jezioro, a on uśmiechnął się blado.

– Nie odpuszczasz.

– Kiedy wyjawiłeś mi prawdę o sobie, błagałeś o możliwość rozmowy. Dlaczego teraz przed nią uciekasz? – dopytywałam uparcie, ale odpowiedź, którą usłyszałam, omal nie zwaliła mnie z nóg:

– Bo pierwszy raz od długiego czasu mi na kimś zależy i nie chcę tego koncertowo spierdolić, ok? – odparł nerwowo, ale po chwili zreflektował się i dużo spokojniej dodał. – Nie wiem, czy będę potrafił być blisko z kimś, kto jest człowiekiem. Nie sądziłem, że to będzie takie trudne.

Zamrugałam szybko kilka razy, czując, jak ulatuje ze mnie wszelka radość.

– Dla ciebie dzisiejszy wieczór jest tylko zabawą... – powiedziałam cicho.

– Oczywiście, że nie.... Pola! Zatrzymaj się! Pola, proszę! Nie odchodź!

Nie posłuchałam.

Co za dupek.

Ruszyłam żwawym krokiem przed siebie w drogę powrotną, ale nie trwało długo, nim tym razem to Jeremi zastąpił mi drogę. Chwycił mnie za ramiona, aby mnie zatrzymać, ale wyszarpnęłam się z jego uścisku, na co on uniósł w obronnym geście ręce.

– Przepraszam.

– Zostaw mnie, wracam do domu.

– Odprowadzę cię, ale miałaś rację, musimy sobie najpierw coś wyjaśnić – oznajmił stanowczo Jeremi, pocierając dłonią czoło. – Nie powiedziałem, że dzisiejszy wieczór jest ,,zabawą".

– Nie musiałeś używać konkretnie tego słowa, twoje zachowanie wyraża więcej niż tys...

Nie zdążyłam dokończyć, ponieważ mężczyzna zamknął moje usta pocałunkiem.

Powinnam go odepchnąć. Szarpnąć. Kopnąć w okolice pachwin. Zamiast tego znowu pozwoliłam sobie zanurzyć się w ekscytacji wymieszanej z pożądaniem. Nasze języki zetknęły się, a jego dłonie delikatnie zaczęły przemieszczać się w stronę mojej twarzy, jakby pytając każdym kolejnym centymetrem o pozwolenie.

Nagle Jeremi przerwał pocałunek i spojrzał na mnie z powagą.

– Widzisz? TO nie jest zabawa. Kiedy powiedziałem, że nie wiem, czy będę umiał być z człowiekiem, chodziło mi o to, że przy tobie mam problem z utrzymaniem swoich mocy na wodzy. Powtarzałem ci już wielokrotnie, że wyglądam nieco inaczej, niż widzisz mnie w tej chwili, ponieważ przez lata skutecznie opanowałem umiejętność ukrywania przed ludzkim wzrokiem tego, co czyni mnie wodnikiem. Ale ta maska opada, kiedy jesteśmy blisko.

– Wcześniej wyczułam tu skrzela... – wyszeptałam. Uniosłam rękę w stronę szyi, ale Jeremi chwycił w powietrzu moją dłoń.

– Nie jestem jeszcze gotowy, aby pokazać ci prawdziwego siebie – przerwał stanowczo. – Martwię się też, jak TY mogłabyś znieść ten widok. Dopiero co poznałaś prawdę o istnieniu słowiańskich demonów.

– Chyba nie jestem aż tak delikatną osobą, za jaką mnie masz – odparłam hardo, unosząc w dumnym geście wysoko brodę, czym tylko wywołałam rozbawienie mężczyzny.

– Może. Ale zanim pokażę ci swoje ciało, chciałbym mieć pewność, że mam twoją duszę. Chcę wiedzieć, że jesteś gotowa.

– Ten fragment o duszy brzmi niepokojąco... – zauważyłam, marszcząc brwi.

Mężczyzna puścił mnie i wzruszył ramionami.

– Jestem przecież wodnikiem, Pola – wyznał z rozbrajającą szczerością. – Ludzkie ciało zdobyć jest łatwo, trudniej o duszę. Gdybyśmy mieli być razem... chciałbym i jedno i drugie.

Dreszcz przebiegł mi po plecach. Po raz kolejny tego wieczora pożałowałam, że znalazłam się nocą w lesie sam na sam z Jeremim. Z kolei on jak zwykle bezbłędnie rozpoznał moje emocje i zauważył, że jego słowa mnie wystraszyły.

– Nie bój się. Przy mnie naprawdę możesz czuć się bezpiecznie. Jeżeli kiedykolwiek zdecydujesz się oddać którąś z wymienionych rzeczy, zrobisz to z własnej woli. Tylko w ten sposób tego pragnę.

– Dobrochna tak zrobiła?

Jeremi skrzywił się. Nie spodziewał się najwyraźniej, że w tym kierunku potoczy się nasza rozmowa.

– Nic mi o tym nie wiadomo. Jej ciało i dusza nigdy nie należały do mnie, bo zaczęliśmy się spotykać dopiero po tym, jak ją przemieniłem, zaraz po odnalezieniu jej martwej na brzegu Narwiku. Jako nastolatek byłem zakochany w Dobrochnie, chodziliśmy do tej samej szkoły. Ale później ona wyjechała na studia, a ja zdałem sobie sprawę, że moje uczucie było tylko nastoletnim zauroczeniem. Kiedy ujrzałem ją po latach... nagą, bez życia i w jeziorze... złamałem dane sobie postanowienie. Zdecydowałem się ją uratować poprzez przemienienie jej w rusałkę. Była to najgorsza decyzja w moim życiu i już nigdy więcej tego błędu nie popełnię. A teraz... jest już grubo po północy, najwyższy czas, żebyś znalazła się w swoim łóżku.

Jeremi zmienił temat.

– Idziemy? – spytał, wyciągając rękę w moim kierunku.

Skinęłam głową i podałam mu dłoń. Szliśmy obok siebie lasem w drogę powrotną, a w mojej głowie kotłowało się milion myśli. Z jednej strony wciąż dręczył mnie temat oddania komuś swojej duszy.

Nie dam się wrobić w żaden cyrograf. Historia znała takie przypadki i nigdy nie kończyły się dobrze.

Do tego zastanawiało mnie, w jaki sposób zginęła Dobrochna. Dlaczego w chwili śmierci była naga? Ktoś ją zgwałcił?

Przeszył mnie dreszcz, a Jeremi mocniej ścisnął moją dłoń. Kiedy przechodziliśmy obok jego domu poprosił mnie o poczekanie przy płocie, a sam zniknął na chwilę wewnątrz, aby odłożyć plecak i przynieść mi mój telefon.

– Proszę – powiedział, wręczając mi białe pudełko z jabłkiem na wierzchu.

– Co to jest?

– Twój nowy telefon – stwierdził od niechcenia, po czym wskazał na swoje auto stojące w oddali. – Możesz go obejrzeć w drodze, podwiozę cię pod dom ciotki, żebyś nie musiała iść w tym kocu i wieczorowej sukni przez całką wioskę.

– A co z moim Samsungiem? Mówiłeś, że go naprawisz! – zirytowałam się.

– Wydawało mi się, że zależało ci na zdjęciach i te masz przegrane z karty pamięci do pamięci telefonu – odparł jak gdyby nigdy nic Jeremi, wyraźnie zadowolony z siebie i zrobionej podmiany.

Moje zirytowanie narastało.

– Nie chcę tak drogich prezentów, to po pierwsze, po drugie...

– Pola – przerwał mi zniecierpliwiony mężczyzna. – Tamten Samsung umarł, ok? Możemy jechać?

Mam wrażenie, że stara ,,ja" też odeszła w niepamięć – pomyślałam, ale nie powiedziałam tego głośno. Zamiast tego wsiadłam do auta i pozwoliłam odwieźć się do domu.

Pomyślę o tym wszystkim jutro.        

Aquarius [ZOSTANIE WYDANY!!!]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz