Rozdział 9. Kończy nam się czas - cz.2

131 21 10
                                    

W kuchni zastałam babcię Kasię i ciotkę Celinę, które piły kawę przy stole. Przy okazji oglądały jakieś dokumenty, ale szybko schowały je, kiedy weszłam i przywitałam się z nimi. Urwały też rozmowę, której treści najwyraźniej miałam nie słyszeć.

– Jak tam nocka, ciotka? – zapytałam, wyciągając z lodówki chleb i szynkę. Udałam, że nie dostrzegam ich dziwnego zachowania. Celina odetchnęła z ulgą.

– Zaskakująco spokojnie. Żadnego mordobicia w trakcie zmiany, żadnych ochlapusów, żebrających o kolejną puszkę piwa.

Podczas śniadania wymieniłyśmy kilka uwag na temat pogody, która znów miała dopisywać przez cały dzień, aż w pewnym momencie ciotka Celina ziewnęła ostentacyjnie.

– Idź ty się już połóż, toż to znowu dziś nocka, kiedyś musisz przecież wypoczywać – powiedziała łagodnym tonem babcia Kasia.

Ciotka dopiła ostatni łyk kawy i o dziwo, bez większych protestów, zgodziła się na tę propozycję.

– Idę wysłać list, także ja też na chwilę zniknę. Może w czymś pomóc? Zakupy po drodze zrobić?

– Do zupy śmietana się przyda. Dzisiaj ,,spacer po ogródku'' – odparła ciotka.

– O, a co to za danie? – zainteresowałam się.

– Jarzynowa. Innymi słowy: bierzesz miskę, idziesz do ogródka, zrywasz co ci tam na grządkach wyrosło, a potem gotujesz wszystko i zjadasz ze smakiem – wyjaśniła Celina, a ja skrzywiłam się, bo jakoś mało apetycznie to zabrzmiało.

– Ale ty się tą śmietaną nie kłopocz, Jeremiemu kazałam kupić. O właśnie, Polcia, Remek czeka na ciebie na tarasie.

– Co?! – wykrztusiłam z pełnymi ustami.

– Zawiózł Dobrosię do pracy, ale wrócił i powiedział, że podobno ma ci w czymś pomóc przy twoim projekcie. Nie chciał nam przeszkadzać, więc wyszedł poczekać na dworze.

– Jeremi to taki dobry, skromny chłopak... – westchnęła babcia Kasia, na co odmruknęłam:

– Tylko coś za często ostatnio mam z nim przyjemność. Mam wrażenie, że spędzam z nim więcej czasu niż jego dziewczyna. To chyba dziwne, nie?

– Dobrosia przed twoim przyjazdem prosiła go, aby dotrzymywał ci towarzystwa, kiedy ona będzie w pracy – wyjawiła nieoczekiwanie ciotka. – Albo on potraktował to nadzwyczaj skrupulatnie, albo ona go unika, bo coś knuje...

– Nasza Dobrosia...? – zdziwiła się babcia Kasia, która zdawała się nie dostrzegać wcześniejszych problemów pary, o której rozmawiałyśmy z Jadwinią.

– A ,,nasza Dobrosia" – Celina przedrzeźniała własną matkę. – Co ty nie widzisz, że sołtys jej się podoba?

Babcia zbladła, bo chyba dotarło do niej w końcu, że jej wnuczka może być tą kobietą, o której plotkują we wsi i którą posądzają o przyczynienie się do rozwodu sołtysa.

Celina machnęła ręką, bagatelizując tę reakcję. Spojrzała na mnie poważnie:

– Uważaj Pola, żebyś nie znalazła się w środku tych ich gierek. Jak chcą się głupki rozstać, proszę bardzo. Ale niech to zrobią jak dorośli ludzie i nie mieszają do tego innych.

Ciotka wstała. Zapowiedziała udanie się na drzemkę, a babcia stwierdziła, że musi zażyć kropli walerianowych na uspokojenie. Tymczasem ja pożegnałam się. Sprawdziłam jeszcze raz, czy mam w kieszeni zaadresowaną kopertę do wysłania i wyszłam na zewnątrz.

Jeremi zajmował jedno z krzeseł na tarasie. Na sobie znów miał tylko zwykły t-shirt, opinający umięśnione ramiona, jeansowe szorty, a na stopach śnieżnobiałe Nike, które wyglądały tak, jakby kurz się ich nie tykał.

Aquarius [ZOSTANIE WYDANY!!!]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz