Rozdział 15. Powiedz mi ,,tak'' - cz.2

146 21 10
                                    

– W sierpniu 1998 roku lekarze Powiatowego Szpitala w Rednie rozpoznali prawidłowo krytyczną wadę serca u dwudniowej dziewczynki, która na rękach matki zamknęła oczy, przestała oddychać, a jej krążenie na kilka sekund całkowicie się zatrzymało. Dzięki błyskawicznej reakcji i zdecydowanej postawie personelu medycznego, dziewczynkę zaintubowano, a następnie zastosowano leczenie, które umożliwiło jej przetransportowanie do ośrodka o wyższym stopniu referencyjności. Dziecko w wieku zaledwie trzech tygodni przeszło na otwartym sercu skomplikowaną operację, która ocaliła jej życie. Rodzice maleńkiej Poli już zawsze będą wdzięczni tutejszym lekarzom za to, że uratowali ich pół serduszka, będące dla nich całym światem.

Jeremi skończył odczytywać fragment wskazanej przeze mnie historii sukcesów szpitala, wywieszonej dumnie w holu tuż przed izbą przyjęć. Spojrzał na mnie, a jego oczy wyrażały szok. Zakłopotanie. Dezorientację.

Uśmiechnęłam się blado.

– Operacji było więcej. I zabiegów. Wkłuć, leków, wizyt w szpitalu i niekończących się kontroli kardiologicznych. Urodziłam się z połową serca, tak potocznie się mówi, chociaż moja wada w pełnym tego słowa brzmieniu to HLHS. Hypoplastic Left Heart Syndrome. Zespół Niedorozwoju Lewego Serca – powiedziałam chłodno i ściszyłam głos, aby nie słyszeli mnie przechodzący obok ludzie – Nie mam lewej komory serca, a razem z nią życia, które wszyscy uważają za normalne. Rokowania na przyszłość są złe, praktycznie wykorzystałam już dostępne opcje leczenia.

– Nie wiedziałem... to znaczy... Dobrochna wspominała, że chorujesz, ale nigdy nie dała do zrozumienia, że tak poważnie.

– Nie wtajemniczałam jej w szczegóły. Im starsza jestem, tym trudniej mi mówić o tym, co mi dolega, bo mało kto to rozumie. Jak stawić czoła osobie, która ma najgorszą wadę serca, jaką można wylosować w loterii genetycznej? Jak rozmawiać z kimś, kto nie wie, jak długo jeszcze będzie żyć, a jedyna droga ratunku to przeszczep, na który nadal nie wyraziłam zgody?

Oczy Jeremiego zrobiły się jeszcze większe. Nagle, klepnął się ręką w czoło.

– To dlatego wokół ciebie jest aura śmierci! To dlatego przyciągnęłaś Licho...

Bez chwili namysłu i zawahania podszedł do mnie i objął mnie mocno. Owionął mnie zapach jego perfum, a jego ramiona otuliły mnie, jakby chciały mnie ochronić przed całym światem.

– Pola... Moja mała wielka Pola...

Niespodziewanie dla samej siebie... rozpłakałam się.

Szloch wstrząsnął moim ciałem, a mężczyzna przyciągnął mnie do siebie mocniej, jakby próbował ratować przed całkowitym rozsypaniem się.

Łzy płynęły. Już dawno nikomu nie zwierzałam się tak szczerze. Tak otwarcie. Z każdym wypowiedzianym słowem wracały do mnie wszystkie mroczne wspomnienia, które wyciągały swoje macki po moją duszą. Tyle już razy wymknęłam się śmierci, jednak ostatnio znalazłam się tak blisko niej, że miałam ochotę się poddać i po prostu powiedzieć jej: witaj stara przyjaciółko.

Ile jeszcze mogło wytrzymać tak słabe ciało? Tak zmęczone? Tak strudzone fizycznie i psychicznie?

Jeremi nie mógł wiedzieć, jakie ciemności dręczyły w tej chwili mój umysł. Instynktownie splótł ręce za moimi plecami, tuląc mnie i dopóki nie uspokoiłam się, nie odezwał się ani słowem. Przytulona do jego piersi słyszałam, jak jego serce bije miarowo. Idealnie równo. Zupełnie inaczej niż moje.

Nie wiem, ile trwalibyśmy w tym uścisku, gdyby nie zadzwoniła moja komórka.

Niechętnie wyswobodziłam się z jego bezpiecznych ramion. Przytknęłam pięści do oczu, aby otrzeć łzy, po czym wyciągnęłam telefon.

Aquarius [ZOSTANIE WYDANY!!!]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz