Rozdział 17: Bitch, I said what I said - cz.1

120 18 7
                                    

[...] powiedziałam, co powiedziałam.

Zamiast tego wybieram sławę.

Musiałam poukładać sobie rzeczy w głowie

Mam to w dupie [...]

To diablica

Doja Cat – Paint the Town Red


– Wyjeżdżasz? – zapytałam sucho, kiedy weszłam do pokoju Dobrochny, a ona klęczała na jego środku i układała w walizce swoje ubrania.

– Wyprowadzam się – odparła sucho, w ogóle na mnie nie patrząc. – Nie mogę przecież mieszkać z osobą, która odbiła mi mojego prawie narzeczonego, prawda?

– Do... czy my żyjemy w jakichś dwóch alternatywnych rzeczywistościach? – zapytałam z niesmakiem.

Dziewczyna westchnęła.

– Czy to nie oczywiste, że tak? Jesteśmy po dwóch stronach barykady.

– Od kiedy?

– Od kiedy umarłam, jasne? – warknęła, zamykając z trzaskiem walizkę i nareszcie kierując wzrok w moją stronę. W jej oczach czaiła się mroczna furia.

Założyłam ręce na piersi, aby dodać sobie animuszu, mimo że ogarnęło mnie zdenerwowanie.

– I co to niby zmieniło? Przecież to nie ja cię zabiłam.

– Może nie bezpośrednio. Ale dzień po dniu takie osoby jak ty, nadal odbierają mi moje ja.

– To znaczy? Mogłabyś przestać mówić zagadkami?

Dobrochna prychnęła.

– Trzeba było porozmawiać z Jeremim, a nie mieć do mnie pretensje.

Zignorowałam ten komentarz.

– W jaki sposób cię ranię? – próbowałam dociekać.

– Żyjesz.

– Zazdrościsz mi? Egzystowania z moim sercem chyba nie ma co pragnąć, nie uważasz?

– A jednak wciąż oddychasz i możesz podróżować, mieć marzenia i możliwość rzucenia wszystkiego w cholerę, aby na drugi dzień zacząć w innym miejscu. Mi TO odebrano i nawet nie masz pojęcia, jak niewyobrażalnie boli, że po kres moich dni nie mogę opuścić Zapłocia. Narwik jest moim domem. Jeżeli zbytnio oddalę się od jeziora, mogę zniknąć.

– To dlatego zrezygnowałaś ze studiów we Wrocławiu? Ponieważ cię... przemieniono?

Dobrochna skinęła głową, znów odwracają wzrok. Poczułam ukłucie w sercu, widząc jej cierpienie.

– Wiesz... przy mojej wadzie serca wcale nie mam tylu możliwości kierowania swoim życiem, o ile mnie posądzasz. Czasami to los nas prowadzi i nawet, jeśli nie w te miejsca, w które pragniemy, to nie pozostaje nam nic innego, jak zaakceptować bieg wydarzeń.

Dziewczyna parsknęła śmiechem.

Bitch, I said what I said. Nie zmienię zdania przez twoje ,,mądrości".

– Może i ze mnie bywa Pola Coelho, ale to i tak lepsze, niż karmienie się żalem i zazdrością.

– Może. To bez znaczenia, bo ja już wybrałam. Ostatnie lata wystarczająco udało mi się omotać Lecha, aby rozwiódł się z żoną i zajął się rozpieszczaniem mnie. Nareszcie mogę przenieść się do jego luksusowego domu i zrobić level up.

Otworzyłam szerzej oczy.

– Jeremi wie o tym?

– Oczywiście – odparła bez cienia wahania Dobrochna, uśmiechając się złośliwie. – To on próbował przez cały czas mnie temperować, silił się na wydobywanie ze mnie jakichś dobrych stron, ale to bez sensu. Przemiana w rusałkę wyzwoliła we mnie wszystko, co najgorsze i... dobrze mi z tym. Skoro straciłam życie, to teraz wybieram sławę, władzę oraz pieniądze. Lech jest jedynie środkiem do celu. Jeżeli nie mogę opuścić Zapłocia, zrobię wszystko, aby było moje.

– No teraz to błysnęłaś.

– Tak robią gwiazdy.

Nieoczekiwanie obie roześmiałyśmy się. Ta rozmowa była tak absurdalna, że nie byłam w stanie uwierzyć, że dzieje się naprawdę.

– Ok... – spróbowałam się opanować jako pierwsza. – To tak dla jasności... dla podsumowania twoich wynurzeń... masz zamiar nadal wykorzystywać moją obecność, aby obwinić mnie publicznie za rozpad twojego związku z Jeremim, którego i tak miałaś dosyć, bo cię ograniczał?

– Tak – przytaknęła bez chwili zawahania Dobrochna. – Wiesz Po, ja to cię w sumie lubię, ale nie zawaham się wykorzystać cię do swoich celów.

– Co jeszcze powinnam wiedzieć, czego mi wcześniej nie zdradziłaś? Może to ty jesteś Lichem?

Dobrochna skrzywiła się.

– Niestety, to nie ja, choć przyznam, że wolałabym być tego typu demonem, one mają zdecydowanie więcej... możliwości.

– Z pewnością... – odmruknęłam. – Wyjaśnij mi, co w takim razie dalej z waszymi planami zapolowania na Licho?

– Jadwinia podobno dostała się do programu Garego. Pójdziemy z nią wszyscy na nagrania, i albo ona albo ty, przedstawisz naszego podejrzanego Jeremiemu. Jeśli Licho to Gary, miejmy nadzieję, że Podpora to wyczuje.

– Skoro skupiasz się teraz na sobie, dlaczego zależy ci na unicestwieniu tego demona?

– Wkroczył na mój teren. Nikt nie będzie zabijał ludzi, którymi mam zamiar rządzić.

– No na to nie wpadłam... A... Jaki cel ma Jeremi?

Dobrochna skrzywiła się.

– On po prostu chce ratować innych. Jest żałosny z tą swoją dobrocią. Mógłby zajść dużo dalej, gdyby był trochę mniej ciapowaty.

– Spotykam się z nim dziś o północy – oznajmiłam, ale moje wyznanie nie zrobiło na Dobrochnie żadnego wrażenia.

Why not – powiedziała, wracając do pakowania ubrań. – Oboje tak samo wierzycie w bzdurne, szlachetne ideały, uważam, że idealnie do siebie pasujecie.

– To dlaczego wkurzyłaś się, kiedy trzymaliśmy się za ręce?

Dziewczyna uśmiechnęła się złośliwie.

– Poczułam się zazdrosna, Po. Jakby nie patrzeć, kiedy robiłam wam to nocne zdjęcie, był jeszcze moim chłopakiem, a bardzo nie lubię, kiedy ktoś zabiera moją własność.

Rozmowa zaczynała mnie coraz bardziej męczyć.

– Przecież nikogo ci nie zabrałam.

– A jednak idziesz z nim na randkę dzisiejszej nocy.

– To nie jest ra...

– Pola – przerwała mi Dobrochna, posyłając znaczące spojrzenie. – Rozumiem, że jesteś naiwna, ale wszystko ma swoje granice. To JEST randka.

– I teraz nie masz nic przeciwko niej? – zapytałam podejrzliwie, a dziewczyna wzruszyła ramionami.

– Jeremi nie jest już mój, a jeśli ktoś was zobaczy razem, tym lepiej dla mnie: potwierdzicie tylko plotki, które starannie rozsiewam.

Pokręciłam z niedowierzaniem głową.

– Dobrochna... dosłownie nie mogę znaleźć słów, aby opisać to, jak bardzo jestem...

– ...zawiedziona? – dokończyła za mnie smutno Dobrochna. – Masz do tego prawo. Wiesz, kiedyś Pola Coelho zdradziła mi, że nie na wszystko mamy w życiu wpływ i trzeba po prostu płynąć z prądem. Radziłabym ci zastosować się do tej rady i się nie wychylać.

– To groźba...?

– Bardziej siostrzana rada. 

Aquarius [ZOSTANIE WYDANY!!!]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz