Rozdział 12. Nie będzie więcej żadnych kłamstw - cz.1

125 22 19
                                    

Nie spuszczaj wzroku w oczy patrz
Nie będzie więcej żadnych kłamstw

Kaśka Sochacka – Sukienka


– Wstawaj, nie ma czasu – warknął Jeremi, a ja ścisnęłam mocniej bolące ramię.

– Nigdzie z tobą nie pójdę! – oznajmiłam stanowczo podniesionym głosem.

Mężczyzna kucnął przy mnie, a ja na tyle, na ile mogłam odsunęłam się od niego.

Z bliska jego oczy wydawały się jeszcze bardziej nieludzkie. Blada księżycowa poświata oświetlała poważną twarz z zaciśniętymi ustami, na której mieszał się pot razem z błotem i krwią.

– Naprawdę nie ma ani chwili do stracenia. Jeśli nie pójdziesz dobrowolnie, będę musiał cię nieść, a wolałbym oszczędzać siły na później.

– Nie będzie żadnego później, nie poddam się świrze bez walki..!

Zerwałam się gwałtownie, ale Jeremi był szybszy i objął mnie mocno, unieruchamiając moje ramiona, którymi próbowałam go odepchnąć. Ręka, która przed chwilą ucierpiała, zapaliła mnie żywym ogniem i jęknęłam.

– Ał!

– Prosiłem, żebyś się nie ruszała! – sapnął, trzymając mnie.

Ludzkie ciało w chwili zagrożenia potrafi wykorzystać maksimum swoich możliwości, ale u mnie ten zapas wyczerpał się w połowie drogi powrotnej na nadbrzeże, a czarne myśli zaczęły przejmować kontrolę nad moim umysłem.

Zamkną mnie w jakiejś piwnicy. Zgwałcą. Zabiją. Pokroją. Zjedzą. Spalą. Wyślą moje prochy do Honolulu.

Poczułam, że jestem bliska płaczu. Jeremi, który przyciskał mnie do siebie i ciągnął w stronę jeziora, westchnął.

– Mówiłem, że byłoby łatwiej, gdybyś współpracowała.

– Ja nie chcę umierać... – jęknęłam, a mężczyzna otworzył szeroko oczy ze zdziwienia i zatrzymał się na chwilę.

– Że co? O czym ty gadasz?

– No... a nie chcecie mnie zabić?

Jeremi wypuścił z siebie wolno powietrze i pokręcił głową z niedowierzaniem.

– Może ktoś chce, ale na pewno nie ja.

– Ktoś cię wynajął do porwania mnie?

Oczy Jeremiego jeszcze bardziej rozszerzyły się ze zdziwienia.

– Pola, czy ty piłaś?

Patrzyliśmy przez chwilę na siebie, jakbyśmy widzieli się po raz pierwszy, a każde z nas mówiło w obcym języku.

Jeremi ocknął się jako pierwszy, machnął ręką i bez pytania o pozwolenie... przerzucił mnie sobie przez ramię. Krzyknęłam, ale on tylko syknął, że mam nie robić hałasu i puścił się biegiem przez las.

W kilka sekund znaleźliśmy się z powrotem na brzegu rzeki.

Przez tę chwilę, kiedy mnie tam nie było, na miejscu zjawiło się jakieś auto i kolejna osoba.

Trudno było ją rozpoznać, wisząc do góry nogami, ale wydawało mis się, że nieznajomym był sołtys.

– Ratunku! – krzyknęłam w jego stronę, a on odwrócił się od tylnych drzwi pasażera, które przytrzymywał Dobrochnie.

Jego twarz wyrażała zaskoczenie, ale moja kuzynka uspokoiła go.

– Wypadek przy pracy.

– Sporo tych wypadków ostatnio macie – odparł niechętnie Lech.

Aquarius [ZOSTANIE WYDANY!!!]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz