Rozdział 17. Bitch, I said what I said - cz.3

116 16 6
                                    

Mężczyzna chyba zorientował się, że coś jest nie tak, kiedy oddalił się kawałek. Gdy spostrzegł, że za nim nie podążam, zatrzymał się.

– Wszystko w porządku?

– Czuję się niepewnie – wyznałam zgodnie z prawdą.

– A co jest tego przyczyną?

– Ty.

– Ja?! – Jeremi roześmiał się. – A nie noc, mroczny las i brak jakichkolwiek ludzi wokół nas?

– Być może to też ma wpływ na moje samopoczucie...

– Właśnie na takiej oprawie mi zależało! – ucieszył się. – Szkoda, że jeszcze z oddali nie nadchodzi burza albo jakaś nawałnica nie szaleje tuż nad nami...

Skwitowałam te słowa skrzywioną miną i ruszyłam z miejsca. Szybko dogoniłam mężczyznę, który kroczył dziarsko, aż w końcu znaleźliśmy na ścieżce okrążającej jezioro.

– To tutaj, zatrzymaj się – oznajmił Jeremi, kiedy znacznie oddaliliśmy od domów oraz budynków gospodarczych. – Poczekaj chwilę – dodał.

Mężczyzna ruszył samotnie do lasu, aby po chwili wyjść z niego z nadmuchanym pomarańczowym pontonem. Postawił go przy brzegu jeziora i z dumą rzucił głośne:

– TA DAM!

– Nie ma opcji, żebym na to wsiadła – odparłam stanowczo, kiedy gestem zaprosił mnie na pokład.

– Możesz się też położyć, tak może być nawet wygodniej.

Założyłam ręce na piersi, a tymczasem Jeremi... zaczął się rozbierać.

– Hej, co robisz? – spytałam nerwowo, kiedy zdjął bluzę, a następnie chwycił za brzeg spodni.

– Nie lubię pływać w ubraniu. Pod spodem mam kąpielówki, także na więcej nie licz – zażartował. Zsunął z siebie jednym szybkim ruchem szorty. Odwróciłam odruchowo wzrok.

– Cóż... – odchrząknęłam. – Mogłeś uprzedzić, że dress code dzisiejszego spotkania to strój kąpielowy.

– Nie chciałem wywierać presji, już i tak zmusiłem się do przyjścia tutaj, a teraz mam zamiar nakłonić cię do wejścia na tę łajbę – odparł lekko. – To jak?

Jeremi wskoczył do wody, która przy brzegu sięgała mu kolan, a następnie chwycił za sznurek na przedzie pontonu.

– Nie podoba mi się ten pomysł – powiedziałam stanowczo, przestępując z nogi na nogę. – Co jeśli to pomarańczowe cudo zatonie? Nie jestem najlepsza w pływaniu.

– Pola, błagam. Serio akurat TEGO boisz się w obecności wodnika?

Spojrzałam na rozbawionego Jeremiego i wzruszyłam ramionami. Nie lubiłam, kiedy się ze mnie nabijano.

– Obyś pilotował tę łajbę dużo lepiej, niż naprawiasz komórki.

Przełożyłam nogę przez brzeg pontonu i opadłam na miękki pokład.

– I w jednej i drugiej czynności jestem prawdziwym geniuszem. W drodze powrotnej wstąpimy do mojego domu, wtedy oddam ci ten godny pożałowania elektroniczny wybryk natury.

Jeremi zanurzał się coraz głębiej w wodzie. W ręce trzymał linkę pontonu, który zaczął oddalać się od brzegu, przez co znowu poczułam zaniepokojenie. Jednocześnie, korzystając z tego, że mężczyzna był do mnie odwrócony tyłem, pozwoliłam sobie bezkarnie przyglądać się jego posturze. Szerokie ramiona zdradzały po raz kolejny to, jak często i dużo musiał pływać. W świetle księżyca jego opalona skóra odbijała jasne światło, przez co przypominała marmurową bladość posągów. Serce znów zabiło mi szybciej, ale jednocześnie nie mogłam powstrzymać się przed byciem złośliwą marudą:

Aquarius [ZOSTANIE WYDANY!!!]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz