Apokalipsa Misthill

43 1 0
                                    

Ethan i Aiden szli w ciszy. Sytuacja była poważna, życie Crystal oraz mieszkańców Misthill, wisiało na włosku. Oboje wiedzieli, że to co teraz robią jest ryzykowne. Ian był- jest niebezpiecznym człowiekiem. Ale w tym przypadku jest też jedyną nadzieją.
- Myślisz, że to dobre rozwiązanie? - zapytał Aiden.
- Myślę, że to nasze jedyne rozwiązanie - odpowiedział Ethan z powagą.
- Na pewno coś byśmy wymyślili, nie musimy sięgać rady u kryminalisty. - ciągnął uparcie , nie patrząc na ojca.
Ethan przystanął nagle. Jego twarz nie zdradzała żadnych emocji. Po chwili westchnął głęboko i ruszył ponownie.
- Gdybyśmy mieli więcej czasu, ale nie mamy go wiele. Zawiodłem was raz, nie mogę pozwolić na to by ponownie to zrobić. W tym momencie potrzebujemy szybkich odpowiedzi, szybkich rozwiązań.
Aiden nie odpowiedział. Wciąż miał za złe ojcu co zrobił. Nie mógł jednak zaprzeczyć, że miał rację. Czas nie był po ich stronie.
No i w końcu dotarli. Cela, w której przetrzymywany był Ian , nie była niczym specjalnym. Ot cela, z łóżkiem i innymi esencjalnymi przedmiotami do życia. Na łóżku oparty o ścianę siedział mężczyzna, który stał się jedyną nadzieją na rozwiązanie sytuacji. Gdy  stanęli przed kratami, Ian wstał i podszedł do krat.
- A kogo tu wiatr przywiał? - zaśmiał się szyderczo - Z jakiej to racji otrzymałem tą wizytację?
- Nie wierzę, że to mówię , ale potrzebujemy twojej pomocy - skrzywił się Aiden - twoja znajomość magii dokładnie.
- A z jakiej to racji miałbym wam pomagać? - wskazał na Aiden'a ze złością - ty byłeś z tą bandą co mnie tu wsadziła.
- Masz szansę odkupić w pewien sposób swoje winy - wtrącił Ethan - dobre sprawowanie może ci zapewnić lepsze warunki, a do dobrego sprawowania zalicza się współpraca z nami - dodał z cwanym uśmiechem.
Ian widocznie się zastanowił. Trudno było by się nie zgodzić - dobre sprawowanie oznacza więcej 'zaufania', to zaś oznacza więcej udogodnień a co za tym idzie możliwość na ucieczkę. Nie oznacza to jednak, że widzi mu się pomagać za nic.
- Hm, a w czym sprawa dokładnie? Oczywiście nie zaprzeczam , że jestem w stanie pomóc, ale lepiej wiedzieć o co chodzi - odezwał się po chwili Ian.
- W skrócie potrzebujemy zaklęcia na wypędzenie diabła z osoby.
-  A co, egzorcysta nie pomoże? - zaśmiał się szarowłosy.
- Można powiedzieć ,że już na to za późno - skrzywił się Ethan.
To zdecydowanie otrzeźwiło rozbawienie więźnia. Spodziewał się poważnej sprawy, ale aż tak? Przyjrzał się dwóm mężczyznom przez nim - czy mu się zdaje czy są oni strasznie podobni do siebie? - i wiedział, że obaj są na tyle zdesperowani, by przyjąć jego propozycję. Skupił się ,więc i zaczął szukać w pamięci zaklęcia ,które by rozwiązało problem.
- Znam takie zaklęcie.
- No to gadaj! Czasu nie mamy! - ożywił się Aiden
- A co może na jakiś układ? - więzień zaproponował - moje usługi nie są darmowe
- Nie ma mowy! - oburzył się Aiden.
- Zależy jaki - odpowiedział spokojnie Ethan ,nie zważając na syna.
- On jest niebezpieczny! Jak możesz się godzić na układy z nim?!
- Aiden - rzucił ostro starszy - rozmawialiśmy już o tym.
Ian przyglądał się tej wymianie słów z zaciekawieniem. Młodszy anioł śmierci wciąż zdawał się oburzony, ale nie protestował więcej.
- Tak ,więc? - zwrócił się Ethan - jakie jest twoje żądanie?
- Chcę, abyście mi przenieśli coś z mojego domu - kiedy nikt nie przemówił, kontynuował - bursztyn, w kształcie serca.
Ethan jedynie podniósł brew ,kiedy Aiden zdawał się być naprawdę zaskoczony.
- No co? To pamiątka po mojej żonie! To ostatnia rzecz po niej , jest dla mnie bardzo cenny.
- Zgadzam się , my otrzymamy zaklęcie, a ty bursztyn. Brzmi dobrze? - odezwał się Ethan.
- Brzmi wspaniale - odpowiedział Ian z szerokim uśmiechem.
Gdyby tylko wiedzieli....

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Droga do domu Ian'a przechodziła przez Misthill. Co normalnie nie sprawiało by problemu. Gdyby nie to, że miasteczko wyglądało jak piekło na ziemi. Literalnie. Wszędzie płomienie i trupy. I pomyśleć,że gdy opuszczali je, by odwiedzić Ian'a, było w lepszym stanie. Sytuacji nie poprawiają też demony , które kręcą się po całym terenie , siejąc spustoszenie. Hope w oddali tworzy tarczę wokół siebie i kilku mieszkańców, chroniąc wszystkich przed atakiem kilku diabłów, widać że jej ciężko. Asher i Jasmine walczą z resztą. Tylko z eta resztą ma przewagę liczebną.
- Kurde dużo ich - Rzucił Aiden unikając ataku .
- To dlatego ,że Lucyfer tworzy nowe piekło - odpowiedział Ethan odpychając przeciwnika.
- Na ziemi?!
- Jak widzisz. Demony, które "zmarły" w piekle odradzają się tutaj.
- Jak tak dalej pójdzie to nigdy nie dostaniemy się do domu Ian'a!
Ethan skrzywił się. Jego syn miał rację. Przejście było wręcz nie możliwe. Rozejrzał się i w oko wpadła mu grupa dziewczyn.
- A tam przypadkiem nie jest córka Pani burmistrz? - zapytał po chwili, tworząc plan w swojej głowie.
- A no jest - potwierdził Aiden - a co ma to do tego?
- Ma ze sobą pół-wampira - ciągnął dalej.
Młodszy anioł śmierci zmrużył oczy , starając się zrozumieć o co może chodzić starszemu. Po chwili rozszerzył oczy i -
- Chcesz je wysłać?!
- My odciągniemy uwagę demonów i pomożemy Hope , Jasmine i Asher'owi. One zdobędą to co potrzeba. Biegnij im to przekazać,ja będę was osłaniał.

One-shotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz