Tafefobia

73 4 8
                                    

Tafefobia - lęk przed pogrzebaniem żywcem, obawy te były szczególnie silne na przełomie XVII i XVIII oraz w pierwszej połowie XIX w. Do przypadków pogrzebania żywcem dochodziło najczęściej podczas epidemii, wojen i masowych egzekucji, kiedy to zmarłych chowano w pośpiechu nie czekając na potwierdzenie zgonu.

Rafael podczas tego ma 15 lat.

Pierwsza rzecz jaką zauważył po przebudzeniu to to, że jest ciemno, bardzo ciemno. Bardzo nietypowo ciemno. Automatycznie sięgnął w bok, by zapalić lampkę. Tylko po to, aby odkryć ścianę, drewnianą ścianę. Przerażenie momentalnie sparaliżowało jego ciało, tylko po to aby po chwili despreracyjnie zacząć kopać i drapać drewnianą powierzchnię. Musi się wydostać, zanim powietrze mu się skończy! Jednak jego przyspieszone głębokie wdechy nie pomagały tej sytuacji. Przyspieszony oddech nagle ugrzązł w gardle, gdy całkowicie zapomniany telefon wypadł mu z kieszeni. Telefon. Jego jedyna deska ratunku. Z kołatającym sercem włączył telefon. Ulga rozluźniła trochę jego ciało, gdy stwierdził, że ma zasięg i prawie całkowicie naładowaną baterię. Trzęsącymi się rękami włączył lokalizację po czym wstukał numer alarmowy.
-Operator nr 911. W czym mogę pomóc? - przyjemny kobiecy głos odezwał się po drugiej stronie.
-K-ktoś pogrzebał mnie żywcem, tak myślę. N-nie mogę się w-wydostać... - przerażenie znowu ogarnęło jego umysł, wypominając mu w jakiej sytuacji jest.
-Spokojnie, wszystko będzie dobrze. Wiesz może w jakiej mniej więcej okolicy jesteś?
-N-nie... Ja nie pamiętam... Byłem.. Byłem w sklepie..? I wyszedłem. Kierowałem się do domu... I ktoś mnie napadł! Nie widziałem kto - na końcu małe kłamstwo nikogo nie zaboli. Lepiej, żeby nie wiedzieli.
Czerwone oczy, ciemno zielone włosy, znak deceptikonów na ramieniu.
-Dobrze, mam twoją lokalizację. Służby już wysłane. A teraz powiedz mi jak masz na imię? - kobieta nadal mówiła spokojnym głosem.
-Rafael Esquivel.
-Dobrze Rafaelu, staraj się brać spokojne wdechy. Powietrza powinno Ci starczyć na godzinę. Do tego momentu służby powinny się pojawić. Zostań ze mną na lini, dobrze?
-D-dobrze...
-Jeśli chcesz podaj mi numer osoby do, której chcesz zadzwonić, aby była jak służby cie wydostadzą.
-Mój przyjaciel, jego numer to...

Tymczasem w bazie

Bee się martwił. Może i był fizycznie i metaforycznie 16 latkiem, ale psychicznie był veteranem 2 wojny światowej z podatnością do matkowania. A to że Raf był 15 latkiem nie powstrzymywało go od bycia nad opiekuńczym. W końcu ludzie to takie delikatne istoty z podatnością do szybkiego umierania. A owy nastolatek ma jeszcze sporo ludzkich lat do przeżycia. Był tak zmartwiony, że nie zauważył, kiedy zaczął krążyć po hali. Momentalnie poczuł znajome wibracje. Jego telefon, który kupił podczas pobytu w Detroit, dzwonił. Nie wiele myśląc przetransformował się i włączył holoformę. Zwinnym ruchem wydobył telefon z kieszeni i odebrał.
-Halo?
-Dzień dobry, czy dodzwoniłam się do przyjaciela Rafaela Esquivela?
-Tak, z tej strony Asher Wolf, coś się stało?
-Pana przyjaciel, został pogrzebany żywcem. Na szczęście miał przy sobie telefon i zadzwonił po przebudzeniu. Czy móg---
-Jak to pogrzebany żywcem?! Jezus Maria, czy wszystko z nim dobrze?! Gdzie on jest?! Jak to się stało?!
-Spokojnie! Niech weźmie pan kilka głębokich wdechów. Wszystko jest pod kontrolą. Dzwonię do Pana, by przyjechał pan na miejsce gdzie służby uh.. "wykopują" go. Będzie potrzebował wsparcia emocjonalnego. - kobieta momentalnie zrozumiała co poszkodowany miał na myśli mówiąc, że jego przyjaciel jest "kwoką".
-Okey, dobrze, gdzie mam przyjechać, jakie koordynaty, jaka lokalizacja?
-39º 13' 45.316" N 116º 44' 18.234" W
-Dobrze, dziękuję zaraz tam będę.
Mówiąc to Bee już otwierał dzwi do swojego alt-Mode. Chciał się już rozłączyć i popędzić na miejsce no, bo ktoś do jasnej cholery chciał mu zamordować przyjaciela! Jednakże wiedział, że nie wolno się tak rozłączać, zwłaszcza z operatorem 911. I w tym momencie poczuł tą okropną chęć przelewu krwi tej osoby, która chciała skrzywdzić jego...! Nie. Koniec z tym. Spokojnie... Jeszcze nadejdzie na to czas. Póki co inne priorytety. Nawet nie zarejestrował momentu, w którym pożegnał się z operatorką i ruszył z piskiem opon, zostawiając zmartwionego Ratcheta. Dlaczego wszystko źle idzie gdy prawie nikogo nie ma w bazie? To było jedno z wielu pytan, które przewinęły się przez głowę starego medyka.

3 godziny później

"Asher" przez prawie 2 godziny od kiedy przybył na miejsce, przerażał wszystkich. I to nie było tak, że on tego chciał i robił to specjalnie. Po prostu, gdy się martwił włączał mu się tak zwany mom mode. A to, że podczas niego był prawilnie kwoką to już drobny szczegół. Chociaż ten młodziutki strażak pewnie sądzi inaczej... Ważne jest, że Raf jest cały i zdrowy. I nie potrzebuje wizyty w szpitalu. Gdy tylko został całkowicie zbadany, dostał zalecenie wizyty u psychologa i Bee dostał pozwolenie na zabranie go do domu. Oczywiście po drodze dowie się kogo ma pozbawić głowy. Ale póki co, czas wracać.

Kilka dni później

Ratchet nie musiał być świadkiem rozmowy telefonicznej, żeby wiedzieć, że coś złego się stało. Samo zachowanie Rafaela było martwiące. Nie wspominając już Bumblebee, który od kilku dni ostrzył miecz i wyglądał jakby miał kogoś zaraz powoli i boleśnie zamordować. Co najpewniej prędzej czy później się stanie. Pytanie tylko kogo.
-Bumblebee, przysięgam jeśli zamierzasz kogoś zamordować to już to zrób, zaczynam już się obawiać wyłącznie od bycia w tym samym pomieszczeniu.
-*Lepsza zabawa, gdy wie co go czeka i próbuje uciekać *
-I to niby ma jakoś mnie pocieszyć?
-*Nie martw się, nikogo z was *
-Przynajmniej nie zostaw za wielu śladów, okey?
-Nie wiem czy mam się obawiać, bo Bee chce kogoś pozbawić życia czy bo Ratchet zachowuje się jakby to było normalne i każe mu nie zostawiać śladów. - głos Smokescreena przerwał wymianę zdań między ową dwójką.
-Powinnienieś się obawiać, bo obaj są zdolni zabić cię bez wyrzutów sumienia i nawet czerpać z tego satysfakcję. - Optimus nawet nie był wzruszony, gdy wypowiedział to zdanie.
-Okeyyy.
-Ale jak go znajdziesz niby? Wiem tylko, że był to deceptikon i miał ciemno zielone włosy. - najmłodszy człowiek zapytał.
-Oh ja już go znalazłem. On wie co go czeka. I nawet Megatron go nie uratuje.
Bee podrzucił naostrzoną broń po czym ją złapał, podziwiając błyszczące ostrze.
-Heads will roll. Heads will roll. Heads will roll. On The floor~
.
.
.
.

Run rabbit, Run rabbit, run rabbit, run, run, run
Bang, bang, bang, bang goes the farmer's gun
Run rabbit, run rabbit, run, run, run, run ~

-To było przerażające. Obudzić się w ciemnym miejscu i po chwili zdać sobie sprawę z tego, że jesteś zamknięty w trumnie. Że jesteś pod ziemią bez możliwości wydostania. Wtedy realizacja, że umrzesz w ciągu kilku godzin. Że skończy się tlen i zacznę się dusić. Desperacja, która wtedy się pojawia. Kopanie, drapanie. Byle by się uwolnić. Tylko, że jest to niemożliwe. Bo trumna nie jest na tyle duża, by swobodnie się poruszać i jest przykryta ziemią. Nie wiem czy kiedykolwiek uda mi się to pokonać, ale póki co będę musiał walczyć z claustrofobią i tafefobią. Bee mi w tym pomoże, ale nie wszystko będzie szło tak jak będziemy chcieli. Ważne, że nie jestem już w niebezpieczeństwie.

Elo! Tak, więc oto coś czego ogólnie nie planowałam i miałam napisać co innego ale wyszło jak zwykle. Taka ciekawostka pomysł na to powstał, gdy malowałam słupki. Taaa nie mam o czym innym myśleć. Jeśli rozmowa z operatorką naszego odpowiednika 112 brzmi dziwnie, to przepraszam nigdy nie dzwoniłam, więc nie wiem jak to wygląda. Tak jak zwykle mam nadzieję, że się podobało i do napisania kochani!

One-shotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz