Złe Duchy I Przeszłości Koszmary(c.d)

99 5 4
                                    

Jest to kontynuacja jednego z poprzednich shotów, jednak mi się coś psuje, więc skopiowałam z tamtąd, wkleiłam i dokończyłam.

Stwierdzenie ,że Bee czuje się zły, smutny i nie kochany, jest jak najbardziej trafne. Jeszcze nigdy wcześniej nie miał ochoty krzyczeć i płakać w tym samym momencie. A miał dużo sytuacji, które by go do tego mogły doprowadzić. Jednakże teraz powód był niewielki i można powiedzieć, że głupi, ale dla Bee nie miało to znaczenia. Sam w sumie nie wiedział dlaczego, ale potrzebował ,żeby ktoś go przytulił i powiedział, że wszystko jest dobrze. Jednak nikt nawet nie zauważy. A sam Bee nigdy nie poprosi o uwagę. Nie kojarzył tego zbyt dobrze. Dobrze pamiętał jak kończyło się proszenie kogokolwiek z jego rodziny o cokolwiek.Niekończący się krzyk i ból. Wciąż pamiętał ten dzień ,w którym jego stworzyciel wyrwał mu rękę. A nikt nie zareagował. Stworzycielka nawet nie mrugnęła na to optyką , współtworzenia nie zauważyły... Był kompletnie zdany na siebie od najmłodszych lat. Dlaczego, więc czuje teraz potrzebę uwagi skoro i tak wiedział ,że nikt nigdy mu tego nie da? Skoro nawet jego "rodzina" nie dała miłości to dlaczego podświadome teraz pragnie miłości i uwagi od drużyny? To przecież nie ma sensu. Lecz nie mógł powstrzymać uczucia zazdrości gdy widział Smokescreena z Optimusem. Jak syn z ojcem. Nie! Nie powinien tak myśleć. Optimus traktował wszystkich tak samo. Ale czy na pewno? Zapytał głos w jego głowie. Ale nie zauważył, przyglądając się dwójce botów. Nie będzie patrzył pójdzie po energon i zapomni... Ale czy na pewno zasługujesz na jedzenie? Czy...on zasługuje na jedzenie? Oczywiście ,że Nie. Nie? Może głos w jego głowie rację... Przecież nie zrobił nic pomocnego ostatnio. Tylko zużywa energon dla tych ,którzy ciężko pracują. Tak... odpuści sobie dzisiaj jedzenie. Bardzo dobrze! Potrenuje wiecej i będzie dobrze, może będzie lepszy w walce i ktoś zwróci na niego uwagę? Jakby ktokolwiek chciał na ciebie patrzeć. Młody bot wzdrygnął się na ostrość kobiecego głosu, czując że powinien się obawiać go, zgłosić do Ratcheta, że słyszy głosy w głowie. Ale ten głos, wszakże taki znajomy i kojący...  Ruszył, więc na salę treningową. Ale moment! Przecież miał pojechać po Rafa! On już zapewne czeka. Najprawdopodobniej ma cie dość. I przyjaźni się z tobą z litości. Przecież Miko i Jack cię nie lubią. Wcale nie... Może i jestem trochę denerwujący, ale... Słyszałeś Jacka~ Pewnie uważa cię za.... PRZESTAŃ! Dlaczego miałabym? A teraz bądź dobrym chłopcem i rób co ci każe! Lepiej jak będzie jej słuchał, może nawet to będzie lepsze rozwiązanie...

Miesiąc później

Ratchet coraz bardziej zaczynał się martwić o Bumblebee. Nie trzeba było być geniuszem, żeby zrozumieć, że coś jest nie tak. Bee prawie wogóle nie je, cały czas trenuje i zdaje się unikać kontaktu z innymi. To nie jest wogóle Bee. Gdzie się podział ten radosny, młody bot?
-Ratchet? Co jest nie tak z Bee? Nie chce ze mną rozmawiać i po mnie nie przyjeżdża...
-Też chciałbym wiedzieć Rafaelu...Przyznam, Bee jesteś w wieku który można nazwać nastoletnim, lecz wątpię by to była jego forma... Jakiegoś buntu.
-A może ktoś go jakoś uraził? Wspomniał coś o rodzinie?
-Rodzinie?
-Uh, Bee powiedział mi kiedyś, że jest bardzo wrażliwy na tematy rodzinne i może to wywołać u niego skrajne emocje.
-Jeśli się nie mylę, to chyba Wheeljack coś o tym wspominał - medyk spojrzał na wreckera, tylko by zobaczyć  że ten potwierdza - czyli teraz wiadomo, ale jak to odkręcić?
-Um, obawiam się, że nie będzie to takie łatwe. Bee może być na was zły, ale mnie by tak nie zostawił.
-Może to ma związek z legendą z Jasper? - zapytał Jack.
-Czyli sugerujesz, że go opętało?
-To by miało sens, nie sądzisz?
-Mogę wiedzieć o czym wy mówicie? Jaka legenda z Jasper? - zapytała Miko ze zdziwieniem.
-Po krótce, po Jasper szaleje rozwścieczony duch, bo wiele lat temu ktoś ją zostawił i zginęła chyba widząc jak jej rodzina ją zostawia. Tematyką by pasowało.
Optyki Ratcheta nabrały zielonego odcienia, a oddech przyspieszył. To chyba jakieś żarty! Jednak na przekór jego myślom po bazie rozległ się kobiecy chichot, by po chwili pojawiła się przezroczysta kobieta.
-Brawo! Zajęło wam to trochę czasu! Jaka szkoda, że jest już za późno! Wasz zwiadowca jest już mi posłuszną marionetką!
I jak na potwierdzenie jej słów, do pomieszczenia wszedł martwo wyglądający żółty bot.
-Piękne, nie prawdaż?
-Bumblebee! Ty wiedźmo! Coś Ty mu zrobiła?! - nietypowo emocjonalny głos medyka, sprawił, że duch zrobił dziwną minę.
-I tak jest za późno, aby go ratować... Ja mu tylko dawałam propozycje co może zrobić by być lepszym...
-Co on ci zrobił nawet? On na to nie zasłużył! - im bardziej głos Ratcheta stawał się załamany i emocjonalny tym bardziej twarz kobiety zmieniała się na skruszoną.
-Ja...
-Chcesz żeby ktoś zrozumiał jak się czułaś, gdy cię zostawili... - cichy i zachrypnięty głos odpowiedział.
-Każdy cie zostawiał... Po kolei... Mówli ci, że idą po zapasy... A potem ktoś inny mówił, że zostali zabici... Aż zostałaś sama, i wtedy zobaczyłaś ich jak biegli razem do pociągu, tak było? - optyki Bumblebee mimo braku swego normalnego blasku kryły coś za sobą. Jego postawa momentalnie bardziej wyprostowana sprawiała, że na brzuchu było widać zarysy proszkieletu.
-Zostałaś sama, starałaś się podnieść na duchu... Ale on cię zastrzelił... Strzał prosto w głowę... Nie pamiętasz tego prawda?
-Co...? Co masz na myśli?
-Dlatego szukasz podobnych uczuć do sterowania, podczas, gdy naprawdę szukasz zemsty. Zemsty na kimś kto już dawno nie żyje.
Duch kobiety wpatrywał się w wyczerpanego bota z zaskoczeniem i żałością. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że skrzywdziła kogoś niewinnego, kierując się czymś czego wogóle nie pamiętała,przynajmniej nie pamiętała do teraz.
-Taki był rozkaz...
-Rozkaz? Jaki rozkaz?
-Strzelać, nie patrzeć czy dziecko czy dorosły... Czy kobieta, chory, starszy... Wyeleminować wszystkich będących w pobliżu stacji kolejowej...
-Chwila! Pamiętam cię! Ty byłeś tym chłopakiem... Jako jedyny z mundurowych miałeś takie jasne włosy, trzymałeś--- ładunek wybuchowy...
-Hemming dostał tajną wiadomość, że w pociągu znajdują się szpiedzy z wykradzionymi informacjami, zaraz potem rozkaz był prosty : wysadzić pociąg... Nie pozwolić nikomu zbliżyć się do stacji kolejowej... Znaleźć resztę wrogów...
Duch zdawał się bardziej przezroczysty po czym kobieta spojrzała na młodego bota z zaskoczeniem.
-Ty wiesz!
-Wiem co wiem, i wszystko w swoim czasie.
Bee stwierdził opierając sie o ścianę. Mimo wszystko nagle zdawał się wyglądać o wiele lepiej niż wcześniej. Co wciąż nie zmieniało faktu, że wyglądał jak anorektyk.
-Zawrzyjmy umowę, ja ci pomogę poukładać niezałatwione sprawy, byś mogła przejść na drugą stronę, a ty zmaterializujesz pewną rzecz z przeszłości. Co Ty na to?
-Bumblebee.. - głos Optimusa rozległ się po bazie. Ten jednak to zignorował.
-Mamy umowę.
-Wspaniałe.
-Ale jak niby zamierasz mi pomóc? Wyczerpałam cię, możesz się tylko skrzywdzić jeśli będziesz się przemęczał dalej.
-Kto powiedział, że ja będę wszystko robił? - zwiadowca zapytał z zadziornością.
Kobieta spojrzała na zwiadowcę z zaskoczeniem. On chyba nie sugeruje...
-Im szybciej przyniesiesz mi to co chce tym szybciej przejdziesz. Nie tylko Ty przez to zdarzenie tu utknełaś, więc czemu nie wykorzystać tej sytuacji?
-Czego potrzebujesz?
-Cyjanowy kamień. Podłużny ze żłobieniem.
-Ah... Tylko tyle? Toż ja już się obawiałam, że będzie coś czego nie znam. Moment mi daj a powrócę z wisorem.
I jak powiedziała, tak zrobiła. Znikła i po chwili powróciła trzymając wisior. Już miała podlecieć dać go Bee, gdy ten same się odezwał.
-Hemmings, a raczej teraz jego duch, powinien się pojawić jeśli spalisz kryształ.
-Jak to? To tak działa?
-Nie wiem. Kiedyś działało. Ale mówimy o tym ośle Davidzie. Z nim to nawet czajnik nie działał jak powinien.
-Kiedyś? Czyli kiedyś przywoływałeś tak ducha?
-A żeby to było raz! - zaśmiał się Bee, nie mógł skłamać, tamte czasy były szalone.
- Czyli... Mam to spalić a wtedy pojawi się duch, z którym mam się pogodzić, by przejść na drugą stronę?
- Tak to powinno wyglądać, ale tak jak powiedziałem, David może i był naszym "hacker'em" ale w innym aspektach życia był całkowitym debilem. Nie zdziwiłbym się, gdyby spalenie nie zadziałało.
- Wtedy bym --
- To wtedy kamień, by pozostał niezmieniony. Trzeba by było tylko zrozumieć jak inaczej trzeba go wywołać. - czego zwiadowca nie dopowiedział to to, że wie jak można go wywołać na pewno. Poczeka, tak dla pewności, że można ominąć wulgaryzmy.
Kobieta spojrzała na około po czym rozpaliła ogień na wisorze i...
Nic.
Kryształ jak był tak był. Nawet się nie topił pod wpływem ciepła. Wyraźnie sfrustrowana rzuciła wisior na sam beton. Nadal nic. Miała już coś powiedzieć, gdy Bee zaczął krzyczeć.
- Hemmings ty kurwo! Jak mogłeś spierdolić wodę na herbatę?! I coś ty zrobił z czajnikiem?!
- Kurwa, prawie pięćdziesiąt lat minęło, nawet po śmierci będziesz mi wypominał ten pierodlony czajnik?! No kurwa sam się chuj spierdolił! Ja ci mogę kabelki po podłączać a nie jakąś wodę kurwa gotować! - i to usłyszał w odpowiedzi...
Na miejscu kryształu stał wysoki, szczupły i przezroczysty mężczyzna, ubrany w wojskowe ubrania. Po wyrazie twarzy można było stwierdzić że nie był zadowolony.
- Dobra skurwielu, czego chcesz? Bo jeśli zamierzasz mi wodę wypominać to... Czekaj, co ci się odjebało? Co ty taki chudy? - z ze złoszczonego tonu przeszedł na zdziwiony.
- Jak można wody nie umieć ugotować? - kobieta pomyślała głośno, co zwróciło uwagę Davida. Ten zaskoczony spojrzał na Bee a potem na nią.
- Dobra co tu się dzieje? - wyraźnie starał się nie przeklinać.
- Co tu się nie dzieje! - mruknął Ratchet.
- Myśl David, myśl. Połącz kropki, co może się dziać. - żółty bot powiedział powstrzymując się od śmiechu.
Cisza zapadła w bazie, jedyne co było słychać to szum komputerów. Kobieta stała nie wiedząc co zrobić, David przechodził ponowne urochamianie Windowsa, Jack kwestionował wybory swojego życia, Raf umierał ze śmiechu w kącie a Miko miała rozkmine życia. O botach już nie mówiąc, bo wszyscy przestali kumać o co chodzi oprócz Bee.
- Ja.... ona... eeeee duchy ?
- Musimy się pogodzić, żeby pójść do zaświatów.
- Aaaa to było tak od razu. To chodź pogadamy, gdzieś tam, i coś tam wykminymy jak nie wyjdzie to powkur-- ehm zirytujemy Bee i jakoś będzie.
I tak o to zniknęli. Żadnych śladów, że tu byli. Tak o. Po prostu.
- Co on zrobił z tym czajnikiem? - ciszę przerwała Miko wyraźnie zaciekawiona.
- Opowiem kiedyś. Ale teraz chyba muszę się podleczyć i --- nadrobić trochę snu. - Bee wręcz zaczynał zasypiać na ścianie.
Nawet nie zauważył, gdy Ratchet podszedł i zaczął go prowadzić do zakątka medycznego *. Ale w głowach innych zaczęło się pojawiać mnóstwo pytań. I na niektóre nie znajdą nigdy odpowiedzi.

Bonus!

Po tym całym zdarzeniu z duchami minęło 2 tygodnie. Najmłodszy bot w tym czasie zdążył nadrobić sporo masy przez ten czas. Oczywiście medyk upewniał się, że nie obciąża zbytnio osłabionego i głodzonego organizmu zwiadowcy, zbyt dużymi porcjami energonu. Bumblebee zauważył dosyć szybko, że Ratchet stał się niezwykle nadopiekuńczy. Co w dziwny sposób nie było w żadnym złym świetle widziane. Ale to może dlatego, że wszyscy nagle byli jakoś inaczej do niego nastawieni. Smokescreen nawet stwierdził, że zwiadowca jest dla niego jak brat (co pewnie czuł już od dawna ale dopiero teraz zdał sobie sprawę, że powinno być powiedziane). Optimus jako jedyny się nie zmienił. A tak przynajmniej Bumblebee myślał.
- Jak długo zamierasz siedzieć tu co noc? - zgryźliwy głos medyka przerwał nocną ciszę,ale nie na tyle by obudzić żółtego bota.
-Mógłbym cię zapytać o to samo przyjacielu. - spokojny głos przywódcy mu odpowiedział.
-Jestem medykiem, to jest moim zadaniem. Muszę pilnować czy wszystko jest z nim dobrze.
- Sam powiedziałeś, że jest już o wiele lepiej.
Starszy z dwójki nie śpiących wyraźnie się speszył i wyburknął coś co brzmiało na "ale tak dla pewności". Optimus uśmiechnął się lekko i spojrzał na spokojnie śpiącego Bee.
- Przeżył i wie więcej niż my wiemy i myśleliśmy.
- Nasza ostatnia nadzieja, nasza i Cybertronu.
- Ratchet, ile teraz ma?
-Niestarszy niż 15 tysięcy lat.
- I pomyśleć, że musiał przez to wszystko przejść jeszcze jako dziecko i to całkowicie sam...
-Teraz ma nas.
-Tak, masz rację Ratchet, teraz ma nas...

I to już koniec tego, nareszcie to dokończyłam. Mam wrażenie, że wyszło cringowo. Może komuś się spodoba. (Moja wyobraźnia naprawdę jest przerażająca i dziwna czasem). Co do tego bonusiku to dla jasności na samym końcu jest rozmowa między Ratchetem a Optimusem w nocy, kiedy to obaj czuwają nad Bee,tak dla pewności, że wszystko jest dobrze.
A i całość oneshota może się nie kleić siebie bo pisałam to na takie rabaty i no wiadomo jak to się dzieje T-T
Ale mam nadzieję, że się podobało i do następnego kochani!

One-shotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz