Minęło 4 lata. Bumblebee przez te 4 lata zwiedzał świat ukrywając się przed drużyną. Dlaczego ukrywając? Otóż to, gdy Optimus Prime opuścił planetę Ziemię w poszukiwaniu swoich Stwórców powierzył dowództwo Bumblebee, by ten był gotowy przejąć dowództwo w razie przyszłej potrzeby. Oczywiście zwiadowca starał się wybierać dobre decyzje. Jednak gdy postanowił zostać blisko ludności z powodu resztek dziecięcej naiwności, które jakimś cudem ostały się że wszystkich złych przeżyć, nie należało to do dobrych decyzji. Ratchet i Ironhide prawie zginęli, a inni byli zagrożeni. Drift, który niezbyt był zadowolony z tego, że Bee został dowódcą, nieodpowiednio dobrał słowa podczas kłótni przez co młody zwiadowca przypomniał sobie wszystkie złe wspomnienia z Cybertronu i Ziemi. (Bumblebee ma teraz w przeliczeniu na ludzkie 16 lat) Ukrywając swoją urazę, smutek i łzy odwrócił się i natychmiastowo ruszył do Ironhide'a. Zanim zbrojmistrz zdążył zrozumieć o co chodzi, Bumblebee oddał mu dowództwo. Nawet nie zdążył zareagować na łzy, które zaczęły spływać po twarzy najmłodszego, ponieważ ten przetransformował się i odjechał. Na samym początku nie wiedział gdzie się podziać, lecz potem okazało to się jasne. Nie musi przecież się osiedlać, równie dobrze może zwiedzić świat. I tak też się stało. Używając swojej holoformy lub jak inni to nazywali human-Mode (z powodu tego, że było się całkowicie jak człowiek nie licząc tego, że musiałby wpaść pod jakąś prasę, żeby być poważnie rannym) . Zwiedzał różne kraje i poznawał ich języki, kulturę i co najważniejsze szkolił się w wszystkich możliwych sztukach walki. Co prawda cały czas musiał tworzyć fałszywe dokumenty (z różnych powodów) i pracować na czarno ,czasem nawet w bardzo nielegalnych interesach, by móc się przemieszczać i mieć dach nad głową oraz jedzenie.Ale był szczęśliwy.Nikt nie wypominał mu błędów przeszłości, nie sprawiał powrotu złych wspomnień.Był sam i mimo wszystko było dobrze.Spotykał dużo ludzi ,ale doświadczenia z Sam'em nauczyły go, by się nie przywiązywać.I tego się trzymał. Racja ostatnio jakoś się zbliżył do dwóch dziewczyn, Hope i Crystal. Obie niedawno miały 16 urodziny i nigdzie bez siebie nie wyruszały. Do tego ich kolor włosów był dosyć nietypowy, jego żółte włosy jeszcze się dało wytłumaczyć, ale fioletowe i niebieskie? Jednak najdziwniejsze było jak się spotkali. No bo jakie dziewczyny, do tego tak młode, biorą udział w nielegalnych podziemnych walkach? Ich pierwsze spotkanie odbyło się na ringu. To była już jego 8 walka. Był zaskoczony, gdy zobaczył przed sobą dwie dziewczyny i jak się dowiedział ze słów komentatora stały przed nim" Przyjaciółki ". Ich taktyka była przemyślana i zapewniająca zwycięstwo. A polegała na tym, że Hope odwracała uwagę przeciwnika rzucając żartami, opowiadając jakieś historie i tym podobne, zwinnie omijając jakiekolwiek ataki skierowane w jej stronę. Crystal za to czekała na odpowiedni moment, by uderzyć. Wystarczyło tylko by przeciwnik skupił uwagę na Hope, a gdy już się tak stało nie przewidziany atak oraz siła z jaką został wykonany, sprowadza osobę na ziemię. Mimo to ich walka zakończyła się remisem, gdyż sędziowie po 1,5 godziny znudzili się i mieli dość. Od tamtej pory jakoś się polubili.
-Dajesz Asher! Asher! Asher!-głosy Crystal i Hope się mieszały, chociaż głos fioletowłosej był bardziej słyszalny.
Szybki unik przed ciosem napakowanego sterydami przeciwnika. Kilka ciosów z różnych technik i mężczyzna powalony.
-Walkę wygrywa nasz najlepszy zawodnik, Asher Blackwood!
-Woho!!Brawo Asher!
Dwie dziewczyny podbiegły i go przytuliły.To było....miłe.Dbały o niego i ... i wspierały go. Nie czuł się tak naprawdę kochany od śmierci jego starszego brata podczas II wojny światowej.Gdyby zgodził się schować i nie pomagać ludziom może by jeszcze żył...Nie powinien tak myśleć, gdyby nie on to kto wie jak by teraz było.Myśląc to odwzajemnił uścisk i udał się do szatni.
Bumblebee
Przebralem się i byłem gotowy już wyjść, gdy nagle odezwała się Crystal.
-Ej chodźmy na lody ! Proszę- poprosiła robiąc psie oczka ,do których momentalnie dołączyła się Hope.
-No dobrze ,ale zaczekajcie odbiorę swoją zapłatę.-mówiąc to ruszyłem długim korytarzem.
Korytarz był długi , jasny i przyjemnie urządzony, jakby nie odbywały się tu nielegalne walki i porachunki mafijne.Gdyby nie to, że chcę uzbierać pewną sumę , by przez jakiś czas nie musieć wplątywać się w takie sprawy , już dawno byłbym w Polsce ,zwiedzając miejsca, w których byłem podczas wojny i mieszkając w jakimś niewielkim mieszkaniu.Ehhh marzenia.Do upragnionej sumy jeszcze potrzebuje 5 tysięcy. Jeśli mi się poszczęści otrzymam teraz 7 tyś. ,a jak nie.... no cóż kolejna walka.Myśląc o tym doszedłem do końca korytarza.Przed solidnym dębowymi drzwiami stało dwóch strażników. Obaj kiwnęli do mnie i jeden z nich otworzył mi drzwi.
-Ah Asher! Mój najlepszy zawodniku jak milo cię widzieć! Przyszedłeś po wypłatę ?- mój szef, najbardziej fałszywa osoba z parszywą mordą jakąkolwiek kiedykolwiek spotkałem.Dobrze wie ,że jak uzbieram pieniądze to stąd znikam.Dlatego nie zdziwiłbym się ,gdyby specjalnie coś wymyślił i mi nie dał pieniędzy.Mimo to nie odezwałem się i potwierdziłem kiwnięciem głowy.
-Oto twoja wypłata- chwyciłem kopertę jednocześnie otwierając ją- całe 10 tysięcy.
Widząc jak z zaskoczeniem wyciągam całą sumę i sprawdzam prawdziwość dolarów powiedział:
-Nie martw się, nie są fałszywe .Te twoje koleżanki się zajęły pilnowaniem mnie jeśli chodzi o twoje wypłaty.Jednak jeśli mam być całkowicie szczery ,byłeś dobrym zawodnikiem ,do tego godnym zaufania, więc można powiedzieć ,że dałem ci premię.
Powiedzieć ,że byłem zaskoczony to mało powiedziane.Osoba siedząca przede mną nie mogła być moim szefem ,dla którego przez jakiś czas pracowałem. Nigdy nie był miły.Dla wszystkich był obojętny.Albo wredny ,ale nigdy współczujący czy miły. Nie odezwałem się jednak . Nie było po co . Obróciłem się i wychodząc kiwnąłem głową . Szybko ruszyłem do szatni po czym skierowałem się do wyjścia ,gdzie byłem pewny ,że czekają dziewczyny.
- Wygląda na to że za niedługo powrócę do Polski!-zawołałem radośnie ,będąc odpowiednio blisko nich.-Może zabierzecie się ze mną?-dodałem ukazując jak bardzo się z nimi związałem.
-Tak, z wielką chęcią- Crystal została jednak przekrzyczana przez Hope ,która krzyczała tak.
Z wielkim uśmiechem skierowałem się w stronę naszej ulubionej lodziarni.Za niedługo opuszcze ten kraj. Nareszcie, przemknęło mi się przez myśl ,z dala od resztek NEST ( załóżmy ,że w pewnym sensie jeszcze istnieje i jakoś starają się pomóc) i drużyny.
CZYTASZ
One-shoty
CasualeNo co tu pisać, zwykle one-shoty. Żadnych paringów(?), bo ja się do tego nie nadaje.