Rozdział 45

152 15 3
                                    

Minął tydzień, podczas którego już o wiele lepiej się poczułam. Rana już prawie do końca się wygoiła i było na tyle dobrze, że bez większego problemu mogłam już wrócić do normalnego funkcjonowania. Kilka ostatnich dni spędziłam z Levim, chociaż po moim niezłym przypale z wódką nie odzywał się do mnie przez weekend. Nie dziwię się szczerze mówiąc, ani trochę nie pamiętam co się wtedy działo, ale gdyby nie on to połamałabym się przy upadku z balkonu. Mocno odjebałam, ale kompletnie mnie już nosiło od tego siedzenia ciągle w jednym pomieszczeniu.

Weszłam na stołówkę, przyglądając się znajomym elementom, których nie widziałam przez dłuższy czas. Wreszcie mogę wrócić do ludzi, chociaż nadal mam zakaz wysilania się. Ale w końcu lepsze to niż ciągłe leżenie w łóżku, nie umiałam już znieść tego bezruchu.

Przywitały mnie zdziwione i ciekawskie spojrzenia zwiadowców, którzy na mój widok nieco otrząsali się z resztek porannego snu. Według nich zapewne zniknęłam na długi czas, by nagle tak po prostu wrócić do życia w Korpusie.

-NOOO... ZNACZY POOOORUUUUCZNIKU! - wydarł się wesoło Connie na całą stołówkę, machając do mnie ze stolika. Przewróciłam oczami, ale mimo wszystko minimalnie podniosłam kącik ust. Poprawiłam swoje wojskowe ubrania i kamizelkę kuloodporną. Całkiem się za tym tęskniłam. Za tym klimatem, wojskowym braterstwem, barakami, zaspanymi porankami.

Podeszłam powolnym krokiem do stolika, witając się skinieniem głowy z oddziałem Leviego, który patrzył na mnie radośnie. Mój brat jak zwykle popijał czarną kawę i palił papierosa, kompletnie nie reagując na żywiołowość dzieciaków. Calcium puszczał subtelne oczka do zarumienionych i piszczących dziewczyn w głębi stołówki. Natomiast Equm nucił jakąś piosenkę, próbując w jakiś sposób ułożyć w kreskę biały proszek kulami ortopedycznymi, ale tylko rozprowadzał go nędznie po stole i wysypywał na spodnie pozostałych siedzących. Nie będę mu tego zabraniać, sam się pozbawi za chwilę towaru.

-Już lepiej się czujesz? - zapytał Jean żywiołowo.
-Rana dobrze się goi? - dopytał szybko Eren.
-W końcu możesz wrócić z nami na treningi! - wypiszczała Sasha, przeżuwając przy okazji bułkę.
-Pojedziesz dzisiaj z nami na eksperymenty? Hange coś mówiła, że bardzo byś się przydała na szybszym sprzęcie trójwymiarowym. - powiedział Armin. Podniosłam rękę do góry, żeby zatrzymać nawałnicę pytań. Dzieciaki na szczęście szybko się uciszyły.

-Jak widać jakoś żyję i chodzę. Jeszcze niecałe dwa tygodnie i będę mogła wrócić do treningów, ale na razie nici z jakiegokolwiek wysiłku fizycznego - w tym lataniu na manewrze. - odparłam spokojnie.
-I chlania. - burknął pod nosem mój brat, ale chyba tylko ja i Mikasa go usłyszałyśmy. Z alkoholem po ostatnim razie nie ryzykuję, bo Aiko i Levi mnie uduszą.

Usiadłam spokojnie na ławce, przyglądając się uważnie szczeniakom. Wydawało mi się, że Connie trochę urósł. W końcu mają po szesnaście lat, dopiero mogą zacząć dorastać. To trochę przerażające, ciekawe jak będą wyglądać za pięć lat.

-Coś mnie ominęło? - zapytałam chłodno, przyciągając do siebie tackę z jedzeniem, której nie tknął mój brat, zaaferowany czytaniem jakiejś gazety. Nie ma co marnować żywności.

-Przez Equma chciał się zwolnić Moblit, już prawie dał wypowiedzenie generałowi, ale końcowo zrezygnował. - powiedział Armin. Zmarszczyłam brwi.

-Podobno Equm wkradł się do jego pokoju w środku nocy i obudził tekstem "Wyobraź sobie, że krowy mają kciuki przeciwstawne i doją ludzi". - wymamrotała Sasha, przeżuwając jedzenie. Spojrzałam na bruneta.

-Co ja ci kurwa mówiłam? Po ciszy nocnej siedzisz na dupie w swoim pokoju i ćpiesz tak, żeby nie powodować szkód psychicznych. Żadnego straszenia zwiadowców i kadetów. - warknęłam, ale Equm nic sobie z tego nie zrobił. Wypuściłam ciężko powietrze przez nos, skupiając się na jedzeniu i odpuszczając ten temat. Mów do ściany, a cię osra.

Monotonia || Levi Ackerman x OC (KOREKTA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz