III

102 3 2
                                    

ANDREAS

– Po tym jak odleciała pojechałam do szpitala. Dowiedziałam się tam, że miała zawał. Kilka godzin później matka się przekręciła w wypadku samochodowym. I jeszcze Martin zaoferował mi prace. Nie wiedziałam, że ma podwójne życie. Zgodziłam się, musiałam jakoś zapłacić za leczenie i długi. I tak sobie żyję, od walki do wyścigu.

Wciąż na nią patrze. Przełyka ślinę wpatrując się w drogę przed sobą. Dość powoli analizuję co właśnie mi powiedziała.

– Mój ojciec próbował oszukać nieodpowiednich ludzi. Oczywiście mu się to nie udało i teraz kryją go koledzy. Właśnie oni załatwili mi tą prace. Oprócz walk byłem dilerem. Nastąpiły pewne komplikacje... Ci ludzie biorą ode mnie opłatę ale jak by zobaczyli mojego ojca pewnie by go zabili. Może zabrzmieć to żle ale nawet nie byłoby mi przykro. Należy mu się, za to robił. – czuję tylko obrzydzenie do jego osoby.

– Nie musisz obawiać się niezrozumienia z mojej strony. Takie życie.

– Ta, życie. – sarknąłem odpalając auto. Wyjeżdżam z tego zadupia. Nie wiem czy dobrze zrobiłem pytając o to. Może nie chciała o tym mówić. Ledwo się znamy. Jadę w stronę jej mieszkania.

– Tylko raz widziałam się z tymi ludźmi za każdym razem wysyłają mi smsa gdzie mam wysłać pieniądze.

– Dziwne, muszę robić dokładnie tak samo. – podjeżdżam pod blok dziewczyny. Zwraca ku mnie swój wzrok. Chwilę się na mnie patrzy,

– Chodź ze mną chce coś zobaczyć. – skinam głową i razem wychodzimy z auta.

Tym razem idę trochę szybciej. Nie mógłbym znów do tego dopuścić. Wchodzimy razem do klatki. Jako pierwszy idę po schodach. Wiem, że powinienem był ją przepuścić ale nie potrafiłbym po tym spojrzeć w lustro.

– Słuchaj... masz nadal te wiadomości?

– No mam. – otwiera drzwi do mieszkania. Daje klucze do wnęki, rzuca torbę obok kanapy i wyciąga telefon.

– Porównajmy numery. – mówi patrząc mi w oczy znad telefonu. Wyciągam swój. To może się sprawdzić. Wchodzę w wiadomości i szukam tego numeru. Cole przybliża iphone'a do mojego.

– Numer jest taki sam. – odrywa wzrok od telefonu i patrzy na mnie.

– Cholera jasna.

Nie powiem nadal chodziło mi po głowie to, że mój ojciec i jej rodzice mają problemy z tymi samymi ludźmi. Kilka minut po tym odkryciu zostaliśmy pogrążeni w naszych własnych myślach.

Cole w końcu uznała, że to zbędne i nie będzie zaprzątać sobie tym głowy po czym wzięła coś na szybko z lodówki i włączyła pierwszy lepszy film tłumacząc, że musi umilić nam te kilka godzin. Sam niezbyt miałem pomysł co mam robić więc przystałem na to. Propozycja spędzenia z nią tych kilku godzin wyglądała ciekawie.

Lubię jak tak na mnie patrzy. Co raz dyskretnie na mnie zerka. To... urocze. Kiedy ją na tym przyłapuje ona od razu odwraca wzrok. Chciałbym żeby inaczej na mnie patrzyła.

Około dwie godziny trwał film podczas którego myślałem jak bardzo nienawidzę siebie.

– Ale gówno, gorszego chyba jeszcze nigdy nie oglądałam. – jej mina mówiła sama za siebie.

Popatrzyła się na mnie. W jej oczach widać było, że też nie ma pojęcia co począć dalej. Była tak ślicznie bezradna. Wpatrywałem się z intrygą w te jej cholerne szare oczy. Błyszczące i głębokie. Przypominała mi pewną osobę. Za którą też cholernie tęsknię. Eden w jakimś sposobie przypominała mi moją matkę. Zupełnie nie wiem z jakiego powodu. Z wyglądu nawet trochę ale chyba nie o to w tym chodzi. Może cała jej postawa? Charakter? Zachowanie? Nie wiem już nic. Ale wiem, że kiedyś chciałbym do tego dojść.

Fight to FiveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz