IV

121 4 1
                                    

– Dzień dobry.

– Do siostry? – pyta młoda kobieta z recepcji. Co raz dziwnie na mnie zerka. Bez przesady, mam tylko kilka zadrapań. I nie pierwszy raz się z tym spotykam. W końcu praktycznie całe miasto mnie już z tego zna. Czyli z mojej nie najlepszej strony. Jezu minęło kilka dni. Szybko skinam głową.

Po walkach zawsze na trochę zaszywam się w mieszkaniu dopóki sprawa nie ucichnie. Dopiero wtedy wychodzę do ludzi. I kiedy obrażenia trochę się zmniejszą. Nie lubię pokazywać się w takim stanie.

– Wtem, zapraszam. Jest w swoim pokoju. – ostatni raz skinam głową ruszając wzdłuż korytarza w którym na końcu jest winda. Otworzyła się od razu. Stanęłam na przeciwko lustra patrząc się w swoje odbicie. Zadrapana warga i siniak od łuku brwiowego do kości policzkowej po prawej stronie twarzy.

Kątem oka zauważyłam starszą panią po drugiej stronie windy kiedy dźwignia się zamykała. Pospiesznie wcisnęłam guzik otwierający drzwi.

– Dziękuje bardzo.

– Ależ nie ma sprawy. – odwracam z powrotem swoje spojrzenie w lustro. Chwilę później czuję na sobie uporczywy wzrok. Tamta kobieta mi się przygląda.

– Coś nie tak?

– Nie skądże, po prostu zastanawiam się co w takim miejscu robi taka młoda dziewczyna.

– Moja siostra tu jest – mówię z wymuszonym uśmiechem. Staram się ukryć wyraźny grymas jaki odczuwam.

– Przepraszam, że o to zapytam... chłopak panią bije? To niedopuszczalne co dziś ci mężczyźni wyprawiają! – przybliżyła się trochę w moją stronę. Szepnęła do mnie. – Na pani miejscu poszłabym na policję zamknąć gnoja w więzieniu. Szeryf Miller tym się zajmuje. Polecała bym podejść z tym do niego.

Winda się zatrzymała.

Na szczęście pani nie jest na moim miejscu. – zachowałam tą uwagę dla siebie. Nie dokładając staruszce zmartwień z tym sztucznym uśmiechem kiwam głową i idę w stronę drzwi pokoju mojej siostry. Dawno nie czułam się tak... upokorzona. Pociągam za klamkę i wchodzę do pokoju.

– Heeej?– rozglądam się po pokoju w którym powinna być moja siostra. Powinna. Nie ma jej. Siadam na łóżku i czekam. Jeszcze raz się rozglądam po otoczeniu i wyciągam mój telefon. Wchodzę w konwersacje z Jacquliene.

Cholera jedna wypisywała do mnie dniami i nocami. Westchnęłam kiedy zobaczyłam ponad dwieście powiadomień.

Jac: Prosze wybacz mi.
Jac: Dobrze wiesz że mam z soba problemy
Jac: powinnas brać to pod uwagę
Jac: Dlaczego ty tak zawsze się kurwa zachowujesz?
Jac: Nie jesteś pępkiem jebanego świata Eden!
Jac: Eddy nie chcę już tak dłużej.
Jac: przepraszam
Jac: błagam wybacz mi
Jac: Wytłumaczyłam im przecież wszystko. Wiedzą, że jestem nudną i gównianą Jacquliene
Jac: Spotkajmy się, proszę! Błagam Cię!
Jac: odpisz mi
Jac: tak bardzo cie przepraszam
Jac: nienawidze siebie za to ze jestem taka głupia
Jac: czasem nie doceniam twojej przyjaźni a powinnam
Jac: nie chcę juz żyć
Jac: odpisz mi bo sie zabijw kurwa

Podstawowa zagrywka Jacquliene. Który to już raz?

Ja: Nie nakręcaj się tak do cholery. Mam własne problemy, daj mi czas.

Ja pierdole. Nie potrafiłam jej nawet olewać. Ona nie chciała ode mnie odejść. Utknęłam w błędnym kole. Tkwiłam w toksycznej relacji.

Ja: Możemy się spotkać, okej? Na jakiejś imprezie, dobra? Ale nie rób już tak więcej. Bardzo szanuję Ciebie i Twoją przyjaźń. Tylko wiedz, że nie możesz robić więcej takiego gówna bo zaczną gorzej mnie postrzegać. I tak już ze mnie kpią przez to jak wyglądam. Nie biorą mnie na poważnie. Jesteś moją bratnią duszą. Chcę Ci pomóc. Wyjdziemy z tego razem, pamiętasz? Przyjaźnimy się całe życie i wiele razy się na tobie zawiodłam. Powinnaś bardziej uważać na to co robisz. Ale jesteś moją przyjaciółką wiec zawsze Ci to wybaczałam. Myślę, że powinnaś też to wiedzieć.

Fight to FiveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz