Rozdział 39

14 1 0
                                    

San przysuwa się do mnie. Nasze ramiona się dotykają. Ogarnia mnie podniecenie.
- Chwileczkę - mówi i otwiera plecak. Wyjmuję z niego plastikowy pojemnik i podaję mi go.- Zrobiłem dla ciebie burrito z fasolą i wołowiną. Lubisz takie, prawda?
To ja jest romantyczny gest, na który liczyłam, ale San jest zawsze nieprzewidywalny.
- Moje ulubione. Skąd wiedziałeś? - pytam zaskoczona.
- Mówiłaś mi niedawno. Nie pamiętasz?
- Serio? Dzięki, to miło z twojej strony. - przyjmuję burrito z wdzięcznością. - Sobie też zrobiłeś?
- Tak, ale zjadłem wcześniej. To uciążliwe, ale mój plan treningowy wymaga jedzenia posiłków o dziwnych porach. Nie przejmuj się mną.
Klepie się po wyrzeźbionym brzuchu, a ja nie mogę odmówić mu racji.
Podnoszę jego kurtkę z ławki i zarzucam mu na ramiona. Nie chcę, żeby się przeziębił, siedząc w samej koszulce.
- Dzięki.- Jego wielkie źrenice dosłownie mnie pożerają.- Właśnie nie jest mi zimno.
- Musisz o siebie dbać, San. Nie chcę się wtrącać - zaczynam ostrożnie - ale czy twoi rodzice umówili cię na wizytę w szpitalu św. Moniki?
- Tak. Tata mówił, że mam wizytę za kilka tygodni.
- To strasznie długo! Wcześniej nie da rady?
San wyjmuję moją zziębniętą dłoń swoją chłodną ręką. Przeszywa mnie dreszcz i nagle trudno mi się skupić.
- Dziękuję, że się tak o mnie martwisz, Y/N. Jeszcze nigdy nie spotkałem tak cudownej dziewczyny.
Zawstydzona wbijam wzrok w stopy.
- Chyba przesadzasz.- Nie wiem, co jeszcze powiedzieć, więc macham swoim burrito jak idiotka.- Dzięki za lunch. Twoje burrito są jeszcze lepsze od tych, które robi moja mama.
- A jak twoja mama?- Pyta ze szczerym zainteresowaniem.
- A porządku.- Staram się, żeby zabrzmiało przekonująco.
- Pewnie nie jest jej lekko- zauważa łagodnie San.- Zostałyście tylko we dwie.
Troska w jego głosie sprawia,że mam ochotę się rozpłakać. Uderza mnie kontrast między moimi a jego rodzicami, którzy są wciąż zakochani i szczęśliwi.
-To znaczy... mama naprawdę świetnie sobie radzi - mówię, a wargi zaczynają mi drżeć.- Właśnie zaczęła się umawiać na randki. Stara się patrzeć w przyszłość. Ale od odejścia taty jest jej ciężko. Nie rozmawiają ze sobą, tylko wymieniają się esemesami albo robię za posłańca, a teraz tata ożeni się z Hoyeon, tą babką, dla której zostawił mamę.- Na wzmiankę o niej zaciskam szczęki.- Mam wrażenie, że Hoyeon nie życzy sobie, żeby tata spędzał czas tylko ze mną. Nie mogę tego znieść.
Biorę głęboki oddech. Nie wiem, dlaczego tak się przed nim wywnętrzam. Zwykle rozmawiam o tych sprawach tylko z Yeosangiem.
-Więc co z twoim zdaniem powinno się zmienić, żeby sytuacja się poprawiła?- pyta San.
Przez chwilę się waham. Nikt wcześniej mnie nie o to nie pytał. Zawsze przyjmowałyśmy z mamą za pewniaki, że musimy radzić sobie najlepiej jak potrafimy.
-Mama musi ułożyć sobie życie na nowo... niekoniecznie z nowym facetem. Chcę tylko, żeby znów była szczęśliwa. A tata...- wzdycham ciężko.- Dla niego jest już za późno. Ożenił się z Hoyeon. A ona chce go mieć tylko dla siebie.
-Może po ślubie Hoyeon się zmieni. poczuje się pewniej i pozwoli mu spędzić więcej czasu z tobą.- Słowa Sana brzmią bardzo mądrze, ale ja wiem lepiej.
-Nie.- potrząsam gwałtownie głową. Przy mamie jakoś się trzymam, ale kosztuje mnie to tyle wysiłku, że nie mogę już dłużej udawać.- Na bank Hoyeon niedługo zajdzie w ciążę, a kiedy pojawi się dziecko, stanie się jeszcze bardziej zaborcza w stosunku do taty... Postara się wykreślić ''starą" rodzinę z jego życia.
Żółć podchodzi mi do gardła. Kopię ławkę przed sobą, raz, drugi, trzeci. Zapada milczenie. Ciekawe, czy San poczęstuje mnie teraz jakimś banałem, żeby mnie pocieszyć.
-Śniłaś mi się wczoraj- mówi, co kompletnie zbija mnie z tropu.
Siedzę nieruchomo, patrząc przed siebie, ale czuję na sobie jego wzrok. Czuję ciepło pełzające w górę szyi. Nagle robi mi się gorąco w wełnianej czapce.
-O czym był ten sen?- szepczę.
-Jechaliśmy pociągiem przez Europę. Za oknem przesuwały się piękne krajobrazy. Było słonecznie i jasno. Właśnie się poznaliśmy, ale od razu coś między nami zaiskrzyło. Jechaliśmy w różne miejsca, ale poprosiłem, żebyś wysiadła ze mną w Wiedniu, a ty się zgodziłaś. A potem śniło mi się, że spędzamy niezwykły dzień w tym cudownym mieście. Ale najwspanialsze było to, że po prostu byliśmy razem i cały czas rozmawialiśmy ze sobą, aż w końcu mieliśmy wrażenie, że znamy się od zawsze. To było niesamowite uczucie. Jakbyśmy byli sobie pisani.
Kłęby pary buchające mi z ust zdradzają mój nierówny oddech. Ściągam czapkę, bo nagle robi mi się w niej za gorąco, i zimne powietrze szczypie mnie w skórę. Powoli, bardzo powoli San wyciąga ręce i ujmuje moją twarz w dłonie.-Zamknij oczy i nie ruszaj się - szepczę.Mam serce w gardle.-Cześć!- Na dźwięk głosu Yeosanga otwieram oczy.Gdy podchodzi bliżej, przesuwa po nas wzrokiem i marszczy brwi. Odsuwam się od Sana ogarnięta poczuciem winy.-Wszystko w porządku? - pyta Yeosang przybitym głosem.-Tak, Y/N wpadło coś do oka. Właśnie miałem to wyjąć.- odpowiada spokojnie San. Łapie mnie pod brodę.- Zamknij oczy.- Trzepoczę nerwowo powiekami, gdy wyjmuje coś spomiędzy moich rzęs.- Widzisz?Trzyma między palcami czerwony kłaczek. Rozwiera palce i paproszek odlatuje z wiatrem.



Nowy ChłopakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz