Rozdział 42

12 1 0
                                    

Na hotelowym parkingu roi się od kobiet i mężczyzn w biznesowych mundurkach, którzy cmokają się na powitanie. Tata parkuje auto i z trudem wyciąga z bagażnika absurdalnie wielką walizkę Hoyeon, która cały czas patrzy mu na ręce i każe uważać, bo oprócz ubrań zapakowała do niej kilka butelek szampana. Kiedy tata taszczy walizkę w stronę imponującego wejścia, kilka osób podchodzi, żeby się przywitać. Nic z tego nie rozumiem. Skąd go znają? Żwir chrzęści pod moimi martensami, gdy idę za tatą i wchodzę po schodach do wytwornego lobby, ale gdy zbliżam się do recepcji, zauważam komunikat wyświetlany na telewizyjnym monitorze: Dwór w Dolinie Hotel & Spa wita serdecznie uczestników weekendowej konferencji Bright Light Inc. Łapie tatę za ramię. -Bright Light Inc.? To wyjazd z pracy? - pytam piskliwie. - W ramach prezentu urodzinowego przywiozłeś mnie na firmową konferencję?

- Posłuchaj, Y/N. - Poklepuje mnie po dłoni, którą zaciskam coraz mocniej na jego ramieniu. - To doskonały pomysł. Ja trochę pracuję, a ty i Hoyeon będziecie mogły korzystać z tego wszystkiego. - Zatacza ręką krąg po lobby. -Masz pokój o podwyższonym standardzie, do dyspozycji najwyższej klasy spa z basenem i piękny teren wokół hotelu.

-Ale chodziło o to, żebyśmy mogli spędzić trochę czasu razem. Zabrałeś Hoyeon na nasz wyjazd, a teraz dowiaduję się, że będziesz w pracy cały weekend? - Do oczu napływają mi łzy. Hoyeon sprawia wrażenie zakłopotanej. - Mogłeś mnie zabrać w następny weekend.

- Nie będę miał wolego weekendu przez kilka najbliższych miesięcy. - Na jego twarzy maluje się skrucha. Ocieram ręką łzy gniewu. - W grę wchodził ten weekend albo żaden. - Przykro mi, że narażam cię na takie niedogodności - syczę. - W czym mogę panu pomóc? - Recepcjonistka przerywa naszą konfrontację, bo za nami tworzy się już kolejka. Tata bierze się w garść i zameldowuje nas. Recepcjonistka wręcza nam karty do pokojów. - Życzymy miłego pobytu. Posyła mi spojrzenie pełne współczucia, przez co jeszcze bardziej chce mi się płakać. Okazuje się, że mam pokój na pierwszym piętrze, a tata i Hoyeon - apartament na poddaszu. Muszę przyznać, że mój pokój jest cudowny. Łóżko jest wielkie i sprężyste, a ogromne panoramiczne okno wchodzi na podświetlony ogród na tyłach hotelu. Elegancka łazienka wyłożona czarnymi kafelkami jest większa niż mój własny pokój, a otwarta kabina prysznicowa i wanna z jacuzzi to już czysty luksus. Od razu postanawiam zabrać do domu buteleczki drogich kosmetyków ustawione nad umywalką. Rozpakowywanie torby zajmuje mi minutę. Wzięłam moje najlepsze dżinsy i top na wypadek, gdybyśmy przyjechali w takie miejsce jak to. Otulam się puszystym szlafrokiem, który wisiał w rzeźbionej szafie, wskakuję na łóżko i włączam telewizję, ale mimo wspaniałego otoczenia nie potrafię się rozluźnić. Tata nie powiedział, kiedy mamy się spotkać, a w brzuchu burczy mi już z głodu. Właśnie w tym momencie przychodzi esemes:

Zamów, co chcesz, z serwisu pokojowego. Ja i Hoyeon musimy zejść na dół na firmową kolację. Zanudziłabyś się na śmierć. Idź na  basen. Korzystaj z atrakcji.

A potem kolejny:

BTW, Hoyeon chce wiedzieć, na jakie zabiegi masz ochotę. Rezerwuję wam na jutro wizytę w spa.

Ciskam komórkę na drugi koniec łóżka. Nawet nie mogę zjeść z nim kolacji. - Urodziny, akurat - burczę do swojego odbicia w gigantycznym lustrze w złoconych ramach.  Dobra, skoro tata tak mnie traktuje, uderzę tam, gdzie zaboli najmocniej. Przeglądam menu, a potem dzwonię do recepcji, żeby zamówić najdroższe jedzenie z karty - stek i homara z frytkami, a na deser czekoladowe szaleństwo z lodami lawendowymi. - To będzie kosztowało sto czterdzieści funtów* - oznajmia recepcjonistka. - Czy mam dopisać do pani rachunku?
- Jestem tu z tatą. Zatrzymał się w apartamencie na poddaszu. Proszę dopisać to do jego rachunku - odpowiadam pogodnie. Na myśl o minie taty, kiedy dostanie rachunek, od razu poprawia mi się humor.



----------

* STO CZTERDZIEŚCI FUNTÓW-  około 719 zł

Nowy ChłopakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz