Rozdział 55

12 1 0
                                    

Ze ściśniętym żołądkiem dzwonię pod numer osiemset czternaście. Yeosanga nie było wczoraj w szkole i nie odbiera telefonu. Nie mogę zostawić go samego. Jeśli jest w domu, zmuszę go, żeby ze mną porozmawiał.

Martwię się też o Sana, który został dzisiaj w domu. Wymieniliśmy kilka wiadomości i San zachowuje się tak, jak gdyby nic się nie stało, chociaż musi chyba zdawać sobie sprawę, że coś jest nie tak. Kiedy go zapytałam, co powiedzieli lekarze na oddziale ratunkowym, odpisał, że dali mu wypis, bo uznali, że może zaczekać do wizyty na neurologii. Nie chciałam go stresować, ale napisałam mu, że nie powinien czekać tak długo. Może trochę się zagalopowałam, bo jego odpowiedź była bardzo chłodna. Odpisał mi, że lekarze znają się lepiej niż ja i mam przestać się zamartwiać. Po czymś takim uznałam, że lepiej będzie odpuścić temat.

Solar otwiera drzwi mieszkania z udręczonym uśmiechem. Wygląda na wyczerpaną. Jimin, Lia i Niki biegają wokół niej, bawiąc się w berka. Witają mnie wszyscy naraz, łapią za ręce i prowadzą do salonu, gdzie na samym środku wznosi się budowla z tekturowych pudeł.

- Zbudowaliśmy jaskinię potwora. Mieszka w niej Lia, bo jest brzydka i przerażająca. - Jimin zaśmiewa się z własnego żartu.

Lia opiera ręce na biodrach.

- To ty jesteś śmierdzącym, obrzydliwym potworem, a ja jestem księżniczką, która przybyła zgładzić cię swoim mieczem.

Dźga go palcem w brzuch, a Jimin udaje, że upada na Nikiego, który odpycha go z piskiem.

- Przestańcie, dosyć tego. Proszę was, żebyście pobawili się grzecznie przez dziesięć minut bez żadnego bicia i wyzywania. Możecie to dla mnie zrobić? - Solar zaraz straci panowanie nad sobą.

Dzieciaki widzą, że jest zdenerwowana, i kiwają głowami.

- Dobrze, mamusiu - odpowiadają anielskimi głosikami.

- Solar, Yeosang jest w domu? - pytam, siląc się na obojętny ton.

- Nie, wyszedł do miasta.

- Aha. - W moim głosie słychać rozczarowanie. - To nie będę przeszkadzać.

- Nie, zostań - prosi Solar, poklepując moją dłoń - Powinniśmy porozmawiać.

Prowadzi mnie do kuchni. Znam Solar od dziecka i zawsze dobrze się dogadywałyśmy, ale czuję, że dziś będzie inaczej.

- Herbaty, kawy? - pyta nastawiając czajnik.

Zwykle tryska energią, krząta się po mieszkaniu, robiąc sto rzeczy naraz, ale dzisiaj wydaje się kompletnie wypompowana.

- Poproszę herbatę. - Spoglądam na nią uważnie i widzę, że w jej oczach pojawiają się łzy. - Wszystko w porządku, Solar?

- Nie za bardzo. To przez tę aferę z psem - wykrztusza, starając się nie rozpłakać.

- Tak, to straszne.

- To jakiś absurd - mówi podniesionym głosem. - Nie uwierzę, że mój syn byłby zdolny do zabicia zwierzęcia i wyrzucenia go na śmietnik.

Poruszam się niespokojnie na kuchennym krześle. Solar spogląda na mnie z zatroskaną miną.

- Y/N, chyba w to nie wierzysz?

- Nie, oczywiście, że nie - zapewniam, tłumiąc dręczące mnie wątpliwości. - Tylko... on naprawdę był strasznie cięty na tego psa... i ma identyczną bluzę. To mógłby być wypadek.

Nowy ChłopakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz