Rozdział 43

11 1 0
                                    

Siadam wygodnie, żeby obejrzeć film w telewizji, ale rozlega się pukanie do drzwi. Zeskakuje z łóżka i otwieram. Za drzwiami stoi Hoyeon w błyszczącej, opiętej jak druga skóra złotej sukience, która podkreśla jej opaleniznę. Pasma lśniących blond włosów ułożyła w strategiczny sposób, akcentując głęboki dekolt. Poprawiła też makijaż, dzięki czemu wygląda jeszcze bardziej nieskazitelnie. - Cześć, Y/N. - Uśmiecha się, a mnie wywracają się flaki. - Chciałam cię zapytać o te jutrzejsze zabiegi w spa.

- Nie przepadam za spa - odpowiadam lodowato. Tak naprawdę mam na myśli to, że nie przepadam za spa, jeśli mam tam iść razem z nią. - Och. - Trzepocze rzęsami w zwolnionym tempie. Czy w ten sposób okazuje rozczarowanie? - Może po prostu zarezerwuję ci zabieg twarzy? Świetnie otwiera pory. A kogo to obchodzi? Mam ochotę ją popchnąć i patrzeć, jak wywija orła na tych swoich niebotycznych obcasach. - Nie, Hoyeon, nie mam ochoty iść na zabieg na twarz, ale ty się nie krępuj. Korzystaj, ile wlezie - dodaję złośliwie. - Zawsze możesz pójść do sauny albo na basen. Mają tam fantastyczne podgrzewane łóżka. Mogłybyśmy się zrelaksować i porozmawiać. - Przewracam oczami, ale ona udaje, że tego nie zauważyła.- Chcę żyć z tobą w zgodzie, Y/N. Proszę, daj mi szansę. Waham się. Wydaję się mówić szczerze, ale już sama rozmowa z nią wystarczy, żebym poczuła się tak, jakbym zdradziła mamę. - Idź już lepiej. Nie chcesz się chyba spóźnić na firmową kolację - mówię zjadliwym tonem. Patrzę, jak oddala się korytarzem na tych swoich żyrafich nogach, a jej szpilki co chwila utykają w grubym dywanie. Jestem rozgoryczona, że tata nawet raz nie zabrał mamy na weekend w takim miejscu. Nie przywiózł jej do ekskluzywnego hotelu, gdzie mógłby się nią chwalić przed kolegami z pracy. Już sobie wyobrażam ich uwagi, gdy poklepują go dyskretnie po plecach, pytając, jak udało mu się złowić taką laskę jak Hoyeon, i mówiąc, że to nie jego liga. Tata będzie łykał te komplementy jak gęś kluski, a Hoyeon perfekcyjnie odegra rolę pięknej młodej żony. Czy ktoś w ogóle pomyśli o tym, jak potraktował mamę? Wątpię. Wymazał ją ze swojego życia, a teraz zmusza mnie do odgrywania szczęśliwej rodzinki z kobietą, dla której ją porzucił. Zamykam drzwi, rzucam się na łóżko i chowam twarz w puszystej narzucie. Nie jestem w stanie dłużej powstrzymać potoku łez. Nawet nie wiem, jak długo szlocham, ale kiedy w końcu siadam, kręci mi się w głowie. Wlekę się do łazienki, ochlapuję twarz wodą i spoglądam w lustro - patrzy na mnie spuchnięta, czerwona buzia o smutnych oczach. Nagle ogarnia mnie dojmujące uczucie osamotnienia, ale nie mogę mu się poddać. Nie jestem sama! Mam bliskie osoby, które się o mnie troszczą... które mnie kochają. Łapię za telefon i piszę na WhatsAppie do Amigos, modląc się, żeby któreś z nich odpowiedziało.

Y/N: Ale ściema! Ściągnął mnie tu, żebym niańczyła Hoyeon, bo sam jest na firmowej konferencji. Też mi prezent urodzinowy.

Yeosang: Wracaj do domu. Nie możesz spędzać urodzin w taki sposób! Zadzwoń do mamy, żeby cię zabrała albo każ ojcu zamówić ci taksówkę.

Y/N: Nie mogę zadzwonić do mamy. Nie może się dowiedzieć, a taty nie poproszę. Każe mi zostać.

Yeosang: Chciałbym ci pomóc, ale tata pojechał naszym wozem do pracy. Daleko jesteś?

Y/N: Godzinę drogi od ciebie. Nie przejmuj si, Yeosang. Dramatyzuję. Tkwię w luksusowym czterogwiazdkowym hotelu, więc nie lituj się nade mną. Po prostu musiałam się wygadać.

Yeosang: Zadzwonię.

Y/N: Nie. Idź spać. Jest spoko. Zadzwonię jutro. Xx.

- Room service! - woła ktoś zza drzwi.

Młody mężczyzna wprowadza do środka wózek, na którym piętrzą się talerze nakryte kopulastymi pokrywkami. Wyjmuję z torebki napiwek. - Czy wszystko w porządku. proszę pani? - pyta mężczyzna na widok mojej zapłakanej twarzy. - Tak, jak najbardziej. Dziękuję - mówię, zamykając za nim drzwi. Unoszę pokrywki. Wszystko powinno smakować, pachnieć, ale straciłam apetyt. Wciskam w siebie kawałek steku w nadziei, że poczuję się lepiej, ale ciąży mi na żołądku jak kamień. Nie wiem, co robić. Może powinnam wziąć prysznic i pójść spać. Rano spróbuję poprosić kogoś o podwiezienie. Dzwoni mój telefon,a ja czuję motyle w brzuchu, gdy na wyświetlaczu pojawia się znajome imię:

-San?

- Cześć, Y/N, jak twój weekend? - Sam dźwięk jego aksamitnego głosu sprawia, że znów chce mi się płakać. - Bez fajerwerków - odpowiadam, pociągając nosem. Jestem zbyt wyczerpana i nieszczęśliwa, żeby ukryć prawdę.  - Opowiedz mi, co się stało - mówi tym swoim spokojnym, kojącym głosem, a ja opowiadam mu o wszystkim. Słucha, nie przerywając mi, a potem pyta: - Co chcesz zrobić, Y/N?  - Chcę wracać do domu - szepczę. - Ale jestem tu uziemiona. - Gdzie jesteś? - Hotel nazywa się Dwór w Dolinie. To straszny kawał drogi - mówię z rezygnacją. - Okej, zapisałem. Dojazd do ciebie zajmie nam jakieś sześćdziesiąt pięć minut. - O nie, San. Nie możesz po mnie przyjechać. Poradzę sobie - protestuję zaskoczona. - Zaczekaj chwilę. - Słychać stłumione głosy, a potem San mówi: - Postanowione. Mama nalega, żebyśmy po ciebie pojechali. Zrobi to z przyjemnością. - Nie, nie mogę na to pozwolić. To przesada. - Chcemy to zrobić. Spotkamy się w hotelowym lobby. Dam ci znać, kiedy będziemy już prawie na miejscu. Tylko uprzedź tatę, że wyjeżdżasz. Nie chcę, żeby pomyślał, że zostawiłaś uprowadzona. - dodaje. Brak mi słów. San i jego mama naprawdę zrobią to dla mnie. Bąkam: "Dziękuję", ale już się rozłączył

                                                                                    *

Nowy ChłopakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz