Kiedy zwiedzamy resztę plebanii, San zasypuje mnie faktami i cytatami, których nie ma nawet na tablicach informacyjnych. To wszystko jest bardzo ciekawe, ale zaczynam czuć się jak na wycieczce z nauczycielem a nie z chłopakiem. Po wyjściu do ogrodu odkrywam pokrytą zieloną patyną rzeźbę przedstawiającą trzy siostry Brontë. Wyrazy ich twarzy, luźne ubrania, a nawet pozy, w jakich stoją, wyrywają je z ram opresyjnej epoki wiktoriańskiej.
Charlotte spuściła z zadumą wzrok, ale Emily ma w sobie dzikość i namiętność, a Anne spogląda ku niebu, jak gdyby chciała uciec z tego świata. Ich podobizny pochłonęły mnie do tego stopnia, że podskakuję, gdy San dotyka mojego ramienia.
- Kupiłem ci prezent, żebyś zapamiętała naszą wycieczkę. - Podaje mi papierową torebkę.
- Dziękuję, ale to ja powinnam dać ci prezent za to, że mnie tu zabrałeś.
Mam nadzieję, że to nic drogiego. Wiem, że pewnie go stać, żeby zasypywać mnie prezentami, ale mnie nie stać, żeby się odwzajemnić, i źle się z tym czuję.
Wysuwam z torebki eleganckie tekturowe pudełeczko na biżuterię. Otwieram je ostrożnie i znajduję w środku nieśmiertelniki w stylu retro na srebrnym kulkowym łańcuszku. Zerkam z ukosa na Sana, nie mogąc powstrzymać uśmiechu. Podnoszę blaszki i widzę na jednej moje imie i data urodzenia, a na drugiej napis: "Ja i Heathcliff to jedno:.
- Dałem je do wygenerowania w ubiegłym tygodniu, ale uznałem, że to będzie idealne miejsce, żeby ci je wręczyć. Znasz ten cytat. To Catherine mówi, że są jedną i tą samą osobą. - San bierze łańcuszek, obraca mnie delikatnie, zawiesza mi go na szyi i zapina, recytując swoim głębokim, aksamitnym głosem - "Ja i Heathcliff to jedno. On jest bardziej mną niż ja sama".
Oddycham z trudem, bo znów czuję w piersi tępy ucisk.
San jest niepoprawnie romantyczny i troskliwy.
- Są cudowne. Dziękuję - szepcze, chociaż mam poczucie, że to za mało.
- Przejdziemy się do Top Withens? Teraz to tylko ruina, ale podobno stanowiła pierwowzór domu Earnshawów, Wichrowych Wzgórz - mówi z zapałem.
Nie chcę zepsuć tej chwili, ale burczy mi w brzuchu.
- Możemy najpierw coś zjeść? - pytam. - Już dawno minęła pora lunchu.
- Może najpierw się przejdźmy? To niedaleko, nie musimy tam długo zostać. - Obdarza mnie uśmiechem, któremu nie sposób się oprzeć. Jak mogę odmówić? - Nie musimy trzymać się ścieżki. Możemy pójść na przełaj przez wrzosowiska - oznajmia, łapie mnie za rękę i prowadzi przez łąkę za plebanią.
Łąka usiana jest polnymi kwiatami, które próbują przetrwać na chłodzie. Przystaję, żeby je powąchać, ciągnąc Sana za rękaw, żeby zrobił to samo.
- Powąchaj ten fioletowy. Cudownie pachnie - mówię.
San posłusznie przykłada kwiat do nosa.
- Ten zapach coś mi przypomina - myślę na głos. - A tobie?
Wzrusza ramionami.
- Może zapach landrynek, takich w wielkim słoju? Sprzedawali je w niektórych kioskach. No wiesz, różowo-białych, obsypanych cukrem.
- Lepiej chodźmy, zanim się ściemni - odpowiada San, najwyraźniej niezainteresowany rozmową o kwiatach i landrynkach.
- Nigdy nie jesz słodyczy? - droczę się. - Idę o zakład, że zanim zostałeś guru fitnessu i zdrowego żywienia, uwielbiałeś opychać się czekoladkami, a może snickersami? No, San jakie były twoje ulubione słodycze?
San spogląda na mnie pustym wzrokiem, a potem mówi cicho:
- Przykro mi, ale nie pamiętam.
- Dobrze, już dobrze - odzywam się lekko speszona.
CZYTASZ
Nowy Chłopak
ActionSan, nowy chłopak w szkole, jest inteligenty, przystojny i cieszy się ogromną popularnością wśród rówieśników. Choć wydaje się idealny, w Y/N początkowo wzbudza nieufność. Wkrótce jednak dziewczyna ulega jego nieodpartemu urokowi. Kiedy zaczynają s...