Hwasa, Yeji i ja siedzimy jak na szpilkach na trybunach stadionu, słuchając Sana.
- Policja zadzwoniła do mnie, zanim wyszedłem do szkoły. Musieli już rozmawiać z Yeosangiem. Pytali, czy był ze mną tamtego wieczoru, o której się rozstaliśmy. Musiałem powiedzieć im prawdę.
- Jasne - mówię, z nerwów obskubując lakier z paznokci.- Ale skąd wiedzieli, że mógł być Yeosang? Żadne z was bo nie podkablowało, prawda?
- Skąd! - oburza się Yeji.
- Przepraszam... Przepraszam. Wiem, że byście tego nie zrobili - zapewniam ze skruchą.
Tak strasznie się o niego martwię. Nie przyszedł na poranne zajęcia. Nie odbiera telefonu.
San masuje mi plecy, żeby mnie odstresować.
- Yeosang! - krzyczy nagle nad moją głową Yeji.
Yeosang wchodzi właśnie po schodach z pochyloną głową.- Martwiliśmy się o ciebie! - woła Hwasa, ruszając ku niemu.
Yeosang staje przed nami. Wygląda okropnie - jest wyczerpany, ma przekrwione oczy i trupio bladą twarz.
- Była u nas policja. - Głos mu się załamuje. - Tego psa - Zbója - znaleziono martwego w śmietniku. Byli przekonani, że to moja sprawka. - Przeciąga dłońmi po zmęczonej twarzy. - Najwyraźniej mają nagranie z monitoringu, na którym ktoś pozbywa się ciała. Ten ktoś ma na sobie taką samą bluzę jak moja. Ktoś to zauważył we wczorajszych wiadomościach i podał im moje nazwisko.
- Usiądź Yeosang - mówię, sadzając go na ławce. - Opowiedz nam, co się stało.
Siadam obok niego, a San zachowuje dystans. Hwasa i Yeji wiszą nad nami, napięcie sięga zenitu, gdy czekamy, aż nam wszystko wyjaśni. Yeosang wpatruje się w swoje dłonie.
- Przesłuchiwali mnie dziś rano. Powiedziałem im, że tamtego wieczoru poszedłem pobiegać z Sanem.
San podchodzi do niego i mówi łagodnie:
- Tak, dzwonili do mnie. Powiedziałem im, że to nie mogłeś być ty, ale musiałem zeznać, że zostawiłem cię koło ósmej trzydzieści. Przykro mi, ale nie mogłem inaczej, stary.
- A o której wróciłeś do domu? Rodzice mogą za ciebie poręczyć? - pyta Yeji.
- Nie, wróciłem do domu po dziewiątej trzydzieści. Złapałem rytm, a San chciał, żebym to wykorzystał. Powiedzieli mi, że psa wrzucono do śmietnika około dziewiątej. Że byłem w okolicy i miałem czas porwać Zbója z ogródka w Hinton Dale i pozbyć się go za sklepami przy Arliongton Row.
- Ale skąd im przyszło do głowy, że chciałeś zabić Zbója? - pyta Hwasa. - Policja nie wie, że istnieje między wami jakieś powiązanie. Z ich punktu widzenia to tylko przypadkowy pies.
- Nie. - Yeosang zagryza wargę. - Znają powiązanie. Odnotowali moja skargę na groźnego psa, który może uciec i kogoś zaatakować. Przysłali do mnie policjanta, z którym wcześniej rozmawiałem. Powiedział, że pamięta, jaki byłem wzburzony, kiedy dowiedziałem się, że policja nie może nic z tym zrobić. Jego zdaniem to zbyt duży zbieg okoliczności - osoba na nagraniu ma przecież takie samo ubranie jak ja. Zapakował moją bluzę w worek, żeby ją przebadać w laboratorium. Stwierdził, że to poważne przestępstwo, i zapytał, czy chciałbym się do czegoś przyznać, zanim sprawy przybiorą znacznie gorszy obrót. - Yeosang zawiesza głos i ukrywa twarz w dłoniach.
Zapada złowróżbna cisza.
Milczenie przerywa cichy, zdenerwowany głosik Yeji:
- Ale ty nie skrzywdziłeś tego psa, prawda. Yeosang? Nawet przez przypadek? Nam możesz powiedzieć. Jesteśmy twoimi przyjaciółmi.
Yeosang prostuje się gwałtownie.
- Chwileczkę, uważacie, że ja to zrobiłem? - Zrywa się z ławki. - Uważacie, że to ja zabiłem tego psa?
- Usiądź, Yeosang. - Łapię go za rękaw kurtki. - Porozmawiajmy. Pomożemy ci się z tym uporać.
- Uporać z czym? - Patrzy na mnie z przerażeniem. - Ty też myślisz, że ja to zrobiłem! Wszyscy myślicie, że to byłem ja?
Bada wzrokiem nasze twarze.
- Cały czas się odgrażałeś, że zrobisz porządek z tym psem - mówi miękko Hwasa.
- Raz! Byłem wściekły i martwiłem się, że zrobi krzywdę Y/N, ale nie zabiłbym go.
- Więcej niż raz, Yeosang. W kółko o tym gadałeś - odzywa się Yeji. - W drodze do szkoły.
Yeosangowi opada szczęka. Mierzy Sana nienawistnym wzrokiem.
- Tak wam powiedział? - pyta, wskazując na Sana. - On kłamie!
- Uspokój się, Yeosang - mówi San. - Jesteśmy po twojej stronie.
Yeosang odwraca się do mnie.
- Y/N, nie wierzysz mu chyba?
Prawda jest taka, że sama nie wiem, w co wierzyć.
- Yeosang, ja... ja... - Słowa więzną mi w gardle.
Yeosang schodzi z trybun i opuszcza stadion. Wstaję, żeby pobiec za nim, ale San mnie obejmuje.
- Zostaw go, Y/N - mówi łagodnie - Potrzebuje czasu, żeby się uspokoić. Może uda ci się go przekonać, żeby zagrał w popołudniowym meczu? To mu dobrze zrobi, pozwoli zapomnieć o problemach.
- Okej - mamroczę. - Porozmawiam z Yeosangiem, kiedy się uspokoi.
Ale nie wiem, co miałabym mu powiedzieć. Chcę mu wierzyć, ale rozum bierze górę nad sercem.
*
CZYTASZ
Nowy Chłopak
ActionSan, nowy chłopak w szkole, jest inteligenty, przystojny i cieszy się ogromną popularnością wśród rówieśników. Choć wydaje się idealny, w Y/N początkowo wzbudza nieufność. Wkrótce jednak dziewczyna ulega jego nieodpartemu urokowi. Kiedy zaczynają s...