Rozdział 62

15 2 0
                                    

                                                                                                *

Gdy wchodzę do świetlicy, w głowie wciąż mam mętlik. Nie przychodzi mi na myśl nikt, kto chciałby mi coś takiego zrobić, a opis tego mężczyzny - jeśli ktoś taki w ogóle istniał - pasuje do tysięcy ludzi.

Żołądek podchodzi mi do gardła na widok zaaferowanego tłumu wokół Sana. Najpierw myślę, że miał kolejny atak, ale zaraz zauważam Jennie stojącą w środku kręgu. Na oczach ma gogle jak z filmu scince fiction. Stoi na trzęsących się nogach, z uniesionymi rękami, piszcząc i krzycząc.

San zdejmuje jej gogle, a ona pada na ziemię, dysząc i śmiejąc się euforycznie.

- Właśnie zeskoczyła ze Statuy Wolności! - chrypi. - Ale czad!

Uczniowie tłoczą się wokół Sana, każdy chce wypróbować gogle VR. Wszyscy bombardują go pytaniami. Chcą wiedzieć, ile kosztowały, gdzie najlepiej je kupić, co najbardziej odjazdowego można w nich przeżyć.

San dostrzega mnie nad głowami tłumu, przeprasza grzecznie i rusza w moją stronę. Ujmuje moją twarz w dłonie.

- Co się stało? Nie wyglądasz najlepiej.

- Szczerze mówiąc, jestem trochę roztrzęsiona. W drodze do szkoły przydarzyło mi się coś bardzo dziwnego.

- Siadaj. Opowiedz mi, co się stało - mówi, sadzając mnie w fotelu i obejmując.

Wtulona w niego szybko się rozluźniam. Zawsze jest taki spokojny i opanowany, jak gdyby potrafił rozwiązać każdy problem.

- Przypadkiem wpadłam na tego typka, który na mnie napadł.

Unosi brwi.

- Y/N... nic ci nie jest?

- Nie, ale to było takie... zakręcone. To bezdomny. Siedział  w drzwiach sklepu i już miałam mu kupić coś do jedzenia, ale wtedy go rozpoznałam. Kiedy oskarżyłam go...

- Jak to, nie zadzwoniłaś na policję? - przerywa mi z niedowierzaniem San.

- No nie. Zdaję sobie sprawę, że to głupie, ale nie mogłam się powstrzymać. Byłam tak wściekła, że nie czułam strachu, a kiedy zaczęłam go wypytywać, zaklinał się, że wcale nie miał zamiaru mnie obrabować i ktoś mu za to zapłacił.

Zapada cisza. Dopiero po chwili San pyta:

- Co takiego? Kto?

- Jakiś chudy facet w okularach, którego spotkał w parku.

Zerkam na Sana, ciekawa, co on na to, ale on patrzy przed siebie, jakby nad czymś się zastanawiał. Zapada przedłużające się milczenie.

- Chyba mu nie uwierzyłaś?

Wzruszam ramionami.

- Nie. To znaczy... sama nie wiem, co o tym myśleć.

- Ale nie wezwałaś policji?

- Nie. Potrzebowałam czasu, żeby.... żeby to przemyśleć, zastanowić się, czy to może być prawda.

San wzdycha i rozmasowuje mi plecy.

- Oj, Y/N, jak możesz być tak łatwowierna? Kto, u licha, mógłby coś takiego zrobić?

Krzywię się, czując się jak skończona idiotka.

- Okej, teraz, kiedy powiedziałam to na głos, widzę, jak niedorzecznie to brzmi, ale zrozum, ten gość kompletnie namieszał mi w głowie. Był taki przekonujący. Kto mógłby zmyślić taką historię?

- O tak, założę się, że był bardzo przekonujący. Wykorzystał twoje dobre serce. - Całuje mnie w policzek, jakbym była niemądrym dzieckiem. - Wezwij policję, jeśli chcesz, ale na pewno już dawno się stamtąd zmył. Szybko się nie pokaże.

San ma rację - dałam się zbajerować typkowi, który wcześniej próbował mnie okraść. Za bardzo mi wstyd, żeby zawiadomić policję. Muszę zapomnieć o tej historii.

- Widziałaś nasze zdjęcia z weekendu? - pyta San, pokazując mi swój instagram.

Biorę głęboki oddech - nadarza się okazja, żeby powiedzieć mu, że źle się z tym czuję. Ale przeszkadza mi w tym Mingi.

- Cześć, San, cześć, Y/N - wita się z uśmiechem. Zanim zaczęłam chodzić z Sanem, miałby kłopot z przypomnieniem sobie mojego imienia. - San, możesz mi pokazać, jak odblokować nową emotkę z Underground Revolution?

Dopiero po chwili załapuję, że mówi o grze komputerowej, na punkcie której oszaleli chyba wszyscy na roku. Przyglądam się Mingiemu. Wygląda jakoś inaczej. Chyba ma nową fryzurę. Włosy zawsze zachodziły mu na uszy i nosił oklapniętą grzywkę, którą nieustannie odgarniał z czoła, ale teraz wyglądał zupełnie jak San - ma krótkie, lśniące włosy, schludnie przystrzyżone i przedzielone grzywką z boku. Dyskretnie go obserwuję. Ma na sobie koszulkę i adidasy, w jakich kilka razy widziałam Sana. Rozglądam się po świetlicy. Jestem, zaskoczona tym, jak wielu chłopców zaczęło się ubierać jak San - te same marki, ten sam styl. Zupełnie jakby ubrania Sana stały się szkolnym mundurkiem.

To takie dziwne. Nawet nie zauważyłam, kiedy to się stało.

- Przepraszam cię na chwilę, Y/N - mówi San, przerywając moje rozmyślenia. - Tylko pomogę Mingiemu.

Nowy ChłopakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz