PERSEFONA
Czy szaleniec wie, że jest szaleńcem?
To pytanie dręczyło mnie w drodze do domu. Siedzieliśmy w jego czarnym Jeepie słuchając lecącej z radia piosenki Safari należącej do J Balvin. Lubiłam akurat ten utwór więc cicho sobie nuciłam pod nosem co chyba chłopak usłyszał ponieważ cicho się zaśmiał. Spojrzałam na niego gdy wpatrywał się w przednią szybę i chwilę się zastanowiłam. Szczerze nie chciałam by ten wieczór się kończył, ale jutro miałam szkołę i ważny sprawdzian więc musiałam być wyspana, a moja osoba potrzebowała dużo snu.
Zaczęłam lekko ruszać rękami tworząc mini falę i machać do tego głową. Wciąż miałam w sobie adrenalinę, a uśmiech nie schodził z mojej twarzy. Moje gardło zaczęło wydobywać z siebie głośniejsze dźwięki i śpiewając razem z muzykiem w radiu. Chłopak spojrzał na mnie rozbawiony i zapewne z szerokim uśmiechem, a następnie sam zaczął się śmiać. Nie miałam już na sobie maski, a kaptur zdjęłam z głowy jedynie czapka została na swoim miejscu. Nie wiem dlaczego ale nie czułam już krępacji, ani wstydu gdy byłam z znanym miastu Vandalem. Może dlatego, że od dziś sama nim byłam. To dość przerażające ale i śmieszne. Co ten chłopak zrobił z mną w jeden wieczór.
- Co robisz? - spytał z śmiechem wciąż mi się przyglądając jak ruszałam się do rytmu piosenki na miejscu pasażera.
- Bawię się, nie widzisz? - odpowiedziałam zgodnie z prawdą, a chłopak dał głośniej radio na co od razu się zaśmiałam ponieważ dostrzegłam, że też mu wpadła w ucho ta piosenka.
Jechaliśmy tak resztę drogi, aż chłopak wiechał w uliczkę, z której wcześniej wyjeżdżaliśmy. Zatrzymał auto i zgasił silnik przez co muzyka się wyłączyła, a ja usiadłam spokojnie i wpatrywałam się w przednią szybę. Nie wiedziałam co powiedzieć ani zrobić, aż w końcu wzięłam się w garść i odwróciłam się w jego stronę.
- Może to głupie, ale dzięki za dzisiaj - powiedziałam, a on spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Bo fakt było głupstwem dziękować mu za wandalizm, ale było naprawdę fajnie.
- Do usług kwiatuszku.
- Nie nazywaj mnie tak.
- Ale pasuję do ciebie - po tych słowach uderzyłam go w ramię, a on zaśmiał się w niebogłosy. Po chwili wyszliśmy z auta, a chłopak postanowił odprowadzić mnie do domu co było miłe z jego strony. Po kilku minutach zatrzymaliśmy się moim mieszkaniu i gdy już miałam się pożegnać przypomniałam sobie o czymś.
- Jeszcze moje pytanie - spojrzał na mnie i rozłożył ręce.
- Pytaj - powiedział, a ja wpatrywałam się w niego zastanawiając się nad pytaniem jakie chciałam mu zadać. Było ich wiele, ale konkretnie interesowało mnie jedno.
- Ile masz lat? - przyglądał mi się chwilę, ale po chwili odpowiedział.
- Dziewiętnaście - zmarszczyłam brwi ponieważ w tym wieku powinien jeszcze chodzić do szkoły.
- Chodzisz do szkoły?
- Jeden wieczór, jedno pytanie - przewróciłam oczami na jego słowa i odchyliłam głowę w tył i wypuściłam powietrze - Do jutra kwiatuszku - podszedł do mnie i zdjął maskę tak bym nie widziała i ucałował mnie w policzek. Mogłam się teraz odwrócić i zobaczyć kim tak naprawdę jest, ale zamurowało mnie. Nie potrafiłam się ruszyć przez gest, który uczynił w stosunku do mnie. Po chwili spojrzał na mnie już z maską na twarzy, a następnie odszedł zostawiając mnie w osłupieniu.
Stałam tak jeszcze chwilę, aż w końcu otrząsłam się i odwróciłam w stronę garażu. Spojrzałam na płot i resztę trasy, przez którą musiałam przejść by wejść do domu i znów odchyliłam głowę przy okazji wypuszczając powietrzę. To będzie trudne.
CZYTASZ
VANDAL
RomanceBezpieczeństwo to rzecz względna. Możesz dopłynąć tak blisko brzegu, że prawie czujesz grunt pod nogami, po czym nagle roztrzaskujesz się na skałach. Czułam się bezpieczna. Zupełnie jakby w tym jednym miejscu i chwili znalazła się cała skondensowana...