Rozdział 4: Bluza

478 25 1
                                    

PERSEFONA

Czy szaleniec wie, że jest szaleńcem?

To pytanie dręczyło mnie w drodze do domu. Siedzieliśmy w jego czarnym Jeepie słuchając lecącej z radia piosenki Safari należącej do J Balvin. Lubiłam akurat ten utwór więc cicho sobie nuciłam pod nosem co chyba chłopak usłyszał ponieważ cicho się zaśmiał. Spojrzałam na niego gdy wpatrywał się w przednią szybę i chwilę się zastanowiłam. Szczerze nie chciałam by ten wieczór się kończył, ale jutro miałam szkołę i ważny sprawdzian więc musiałam być wyspana, a moja osoba potrzebowała dużo snu.

Zaczęłam lekko ruszać rękami tworząc mini falę i machać do tego głową. Wciąż miałam w sobie adrenalinę, a uśmiech nie schodził z mojej twarzy. Moje gardło zaczęło wydobywać z siebie głośniejsze dźwięki i śpiewając razem z muzykiem w radiu. Chłopak spojrzał na mnie rozbawiony i zapewne z szerokim uśmiechem, a następnie sam zaczął się śmiać. Nie miałam już na sobie maski, a kaptur zdjęłam z głowy jedynie czapka została na swoim miejscu. Nie wiem dlaczego ale nie czułam już krępacji, ani wstydu gdy byłam z znanym miastu Vandalem. Może dlatego, że od dziś sama nim byłam. To dość przerażające ale i śmieszne. Co ten chłopak zrobił z mną w jeden wieczór.

- Co robisz? - spytał z śmiechem wciąż mi się przyglądając jak ruszałam się do rytmu piosenki na miejscu pasażera.

- Bawię się, nie widzisz? - odpowiedziałam zgodnie z prawdą, a chłopak dał głośniej radio na co od razu się zaśmiałam ponieważ dostrzegłam, że też mu wpadła w ucho ta piosenka.

Jechaliśmy tak resztę drogi, aż chłopak wiechał w uliczkę, z której wcześniej wyjeżdżaliśmy. Zatrzymał auto i zgasił silnik przez co muzyka się wyłączyła, a ja usiadłam spokojnie i wpatrywałam się w przednią szybę. Nie wiedziałam co powiedzieć ani zrobić, aż w końcu wzięłam się w garść i odwróciłam się w jego stronę.

- Może to głupie, ale dzięki za dzisiaj - powiedziałam, a on spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Bo fakt było głupstwem dziękować mu za wandalizm, ale było naprawdę fajnie.

- Do usług kwiatuszku.

- Nie nazywaj mnie tak.

- Ale pasuję do ciebie - po tych słowach uderzyłam go w ramię, a on zaśmiał się w niebogłosy. Po chwili wyszliśmy z auta, a chłopak postanowił odprowadzić mnie do domu co było miłe z jego strony. Po kilku minutach zatrzymaliśmy się moim mieszkaniu i gdy już miałam się pożegnać przypomniałam sobie o czymś.

- Jeszcze moje pytanie - spojrzał na mnie i rozłożył ręce.

- Pytaj - powiedział, a ja wpatrywałam się w niego zastanawiając się nad pytaniem jakie chciałam mu zadać. Było ich wiele, ale konkretnie interesowało mnie jedno.

- Ile masz lat? - przyglądał mi się chwilę, ale po chwili odpowiedział.

- Dziewiętnaście - zmarszczyłam brwi ponieważ w tym wieku powinien jeszcze chodzić do szkoły.

- Chodzisz do szkoły?

- Jeden wieczór, jedno pytanie - przewróciłam oczami na jego słowa i odchyliłam głowę w tył i wypuściłam powietrze - Do jutra kwiatuszku - podszedł do mnie i zdjął maskę tak bym nie widziała i ucałował mnie w policzek. Mogłam się teraz odwrócić i zobaczyć kim tak naprawdę jest, ale zamurowało mnie. Nie potrafiłam się ruszyć przez gest, który uczynił w stosunku do mnie. Po chwili spojrzał na mnie już z maską na twarzy, a następnie odszedł zostawiając mnie w osłupieniu.

Stałam tak jeszcze chwilę, aż w końcu otrząsłam się i odwróciłam w stronę garażu. Spojrzałam na płot i resztę trasy, przez którą musiałam przejść by wejść do domu i znów odchyliłam głowę przy okazji wypuszczając powietrzę. To będzie trudne.

VANDALOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz