PERSEFONA
Wczorajsze emocje dały mi mocno popalić przez co nie mogłam spać dlatego w poniedziałkowy poranek wyglądałam jak zombie, które niedawno co opuściło cmentarz. O siódmej rano zebrałam się w końcu z łóżka i ruszyłam do szafy by wybrać jakieś ubrania na dzisiejszy dzień szkoły. Po wielu trudach i przerzucania swoich szmat z kątów postawiłam na czarne rurki oraz tego samego koloru body. Pod spód założyłam czarną, koronkową bieliznę, a następnie wzięłam się za poranną rutynę. Umyłam zęby oraz wyprostowałam włosy. Chciałam je związać w kucyka ale jednak ostatecznie zrezygnowałam i zostawiłam je rozpuszczone.
Na twarz nałożyłam lekki makijaż, który dużo nie wymagał. Na stopy włożyłam swoje czarne glany i spakowałam szybko plecak po czym zeszłam na dół gdzie Lucy już uszykowała mi śniadanie oraz lunch do szkoły, który spakowałam do tornistra.
- Dzień dobry - przywitałam się i usiadłam na wysokim krześle przy wyspie kuchennej. Kobieta podała mi świeże grzanki z serem, szynką oraz warzywami, które uwielbiałam wręcz.
- Witaj skarbie - ucałowała mnie w czoło i zalała herbatę w kubku, a następnie usiadła obok mnie i podała mi napój, za który podziękowałam uśmiechem - I jak tam u ciebie? - połknęłam kawałek pomidora i spojrzałam na mamę z zmarszczonymi brwiami.
- Dobrze - odpowiedziałam i wróciłam do jedzenia oraz picia herbaty, która była owocowa z dodatkiem miodu.
- A co z tym chłopakiem, z którym zniknęłaś w sobotę na gali? - momentalnie nie wiedziałam co robię. Jedzenie stanęło mi w gardle, ale udało mi się je przełknąć bez przeszkód. Czułam, że zrobi przesłuchanie. Wczoraj jej się nie dało ponieważ spałam do późna, a gdy już wstałam to dowiedziałam się, że pojechała razem z Greysonem do jego rodziców, a gdy wrócili ja już znów spałam.
- W porządku - odchrząknęłam i napiłam się herbaty, która trochę zmniejszyła ból w gardle.
- Zabezpieczaliście się? - i właśnie po tych słowach cała zawartość moich ust wypruła poza moje ciało przez co oplułam stół oraz swoje śniadanie - Myślisz, że jestem głupia i nie wiem co robiliście sami w hotelu? Też byłam w twoim wieku kochanie - zaśmiała się i wzięła za jedzenie swojej grzanki.
- Mamo my nic...
- Och skarbie nie musisz kłamać. Nie mam temu nic przeciwko, ale musicie się zabezpieczać - przytaknęłam tylko i próbowałam zapanować nad gorącem oraz szalejąco bijącym sercem - Chcesz, żebym umówiła cię do ginekologa?
- Ja może już pójdę do szkoły - zabrałam szybko plecak spod nóg i szybko się ulotniłam z kuchni ponieważ jeśli bym tego nie zrobiła to Lucy rozkręciła by się jeszcze bardziej przez co spaliłabym się z wstydu - Miłego dnia! Kocham cię! - krzyknęłam na odchodne gdy założyłam już na siebie czarną skórę właśnie od niej i otworzyłam drzwi frontowe po czym wyszłam na świeże powietrze.
Nagle moim oczom ukazało się czerwone Porsche stojące przy moim wjeździe. Zdziwiło mnie to ponieważ nie znałam nikogo kto by miał takie auto, ale gdy wyłonił się z niego kierowca już nic mnie nie zdziwiło.
- Witaj piękna pani! - wykrzyczał Levi opierając się o swoje widocznie nowe auto. Ubrany był w czarne dżinsy oraz białą bluzę z jakimś nadrukiem z przodu, którego nie potrafiłam rozczytać. Jego brązowe włosy były jak zwykle roztrzepane były na wszystkie strony, a uśmiech rozkwitał na jego pełnych wargach.
- Co tu robisz? - spytałam w końcu gdy chłopak zaciągnął się dymem z elektrycznego papierosa.
- Jestem twoją eskortą do szkoły mała - pokazał na siebie dłońmi w ramach prezentacji, na co parsknęłam śmiechem - Mój przyjaciel poprosił mnie bym to ja dzisiaj zawiózł cię do szkoły ponieważ on ma ważną sprawę do załatwienia. Będzie czekał już na ciebie w szkole - puścił mi oczko, na co tylko wykręciłam oczami i ruszyłam w stronę auta, a Levi otworzył mi drzwi od strony pasażera. Wsiadłam do auta i zapięłam pas bezpieczeństwa, a chłopak zatrzasnął za mną drzwi po czym okrążył samochód i usiadł na miejscu kierowcy. Odpalił silnik i ruszył spokojnie z miejsca kierując się do naszego liceum.
CZYTASZ
VANDAL
RomanceBezpieczeństwo to rzecz względna. Możesz dopłynąć tak blisko brzegu, że prawie czujesz grunt pod nogami, po czym nagle roztrzaskujesz się na skałach. Czułam się bezpieczna. Zupełnie jakby w tym jednym miejscu i chwili znalazła się cała skondensowana...