PERSEFONA
- No mówię poważnie! - krzyknęłam z uśmiechem do barmana. Siedziałam właśnie przy barze i opowiadałam mężczyźnie, który podał mi już chyba trzeciego drinka, jak wpadłam do fontanny mając szesnaście lat, a następnie jak jakaś babka zaczęła mnie wyzywać od bezbożnicy ponieważ miałam na sobie za krótką sukienkę, a w dodatku byłam tam z synem, siostry Lucy, który chciał mnie wyławiać z wody, a ja pociągnęłam go za sobą. Biedna kobieta, myślała, że uprawiamy seks w fontannie, która znajdowała się w parku niedaleko mojego domu - Wtedy byłam po raz pierwszy pijana - barman o imieniu Dylan zaczął się śmiać, a ja wzięłam łyk jakiegoś różowego drinka, którego mi podał.
- Jak w ogóle się znalazłaś w tym klubie? spytał wycierając szklankę ścierką, a ja rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu mojego towarzysza, ale nigdzie go nie widziałam. Poszedł jakąś godzinę temu coś załatwić i od tamtej pory go nie widziałam.
- Znajomy mnie tu zabrała, a teraz... gdzieś znikł - powiedziałam zastanawiając się także nad tym, czy przypadkiem mnie tu nie zostawił na pastwę losu.
- To na długo cię zostawił - stwierdził biorąc do ręki kolejną szklankę.
- Jak go spotkam to dostanie w łeb za to - opróżniłam resztę alkoholu z szklanki i odstawiłam ją na blat baru dając znak by Dylan polał mi jeszcze.
- Tobie już wystarczy kwiatuszku - gdy usłyszałam ten głos za plecami myślałam, że moje oczy wyjdą z orbit. A myślałam już, że mnie tu porzucił. Odwróciłam się w jego stronę i dostrzegłam jak zmierza w moją stronę, a następnie staje obok.
- Lej dalej Dylan - powiedziałam do barmana ignorując mojego towarzysza. Chodź w ogóle nie odczułam jego nieobecności przez godzinę to i tak się wkurzyłam. Bo halo! Mógł mnie zaczepić jakiś oblech jak ten spod drzwi, gdy tu wchodziliśmy.
- Nie słuchaj jej Dylan - powiedział chłopak, a ja czułam jak wciąż bacznie mnie obserwuję.
- Podaj mi kolejnego Dylan - odezwałam się patrząc na mężczyznę przed mną, który nie wiedział co zrobić i tylko spoglądał to na mnie to na Vandala.
- Ona jest niepełnoletnia - wciąż brnął w to bym dalej nie piła, ale było już za późno na taie gadanie.
- Mogłeś to powiedzieć trzy drinki temu - i tym razem na niego spojrzałam. Stał oparty o bar z rękoma w kieszeni spodni i wciąż tą cholerną maską na twarzy. Ja swoją zdjęłam już dawno temu i miałam gdzieś, że ktoś mnie rozpozna. Dzięki alkoholowi mogłam zapomnieć o dzisiejszych wiadomościach jakie przekazała mi Lucy - Dylan daj kolejnego - powiedziałam już trochę uspakajając. Barman podał mi szklankę z płynem, ale to nie był drink tylko woda. Cholerna woda! - Prosiłam o co innego.
- Przykro mi mała, ale nie chcę żebyś i tym razem wylądowała w fontannie - zaśmiał się, a ja przewróciłam oczami z uśmiechem na ustach.
- Jakiej fontannie? - spytał chłopak obok zaintrygowany naszą wymianą zdań.
- Nie ważne - powiedziałam i wzięłam łyka tej pieprzonej wody. Dylan ulotnił się gdzieś na zaplecze by przynieść więcej towaru ba bar, a ja siedziałam tam z rękoma opartymi o blat. Nagle poczułam jak jakieś dłonie oplatają moją talie i wtedy zorientowałam się, że chłopak stanął za mną i mnie dotykał.
Ponownie!
- Nie było mnie godzinę, a już się upiłaś - powiedział do mojego ucha przejeżdżając nosem po moim karku. Poczułam lekkie dreszcze pod jego dotykiem chodź robił to już wcześniej.
- Nie jestem pijana - zaprzeczyłam i odepchnęłam się lekko od blatu przez co jego klatka piersiowa stykała się z moimi plecami.
- Nie kłam kwiatuszku - zaciągnął się moim zapachem, a moje serce znów zaczęło szaleć. Musiałam się jak najszybciej od niego ulotnić by nie powtórzyć tego co stało się prawie dwie godziny wcześniej na górze. Wciąż miałam w głowie dotyk jego gorących warg na swoich. Jak jego język walczył z moim o dominację, którą i tak wygrał. Jego dłonie wplatające się w moje włosy i ciągnące za ich końcówki. Moje dłonie na jego karku przyciągające go bliżej mnie. Jego oddech łączący się z moim. Nasze ciała...
CZYTASZ
VANDAL
RomanceBezpieczeństwo to rzecz względna. Możesz dopłynąć tak blisko brzegu, że prawie czujesz grunt pod nogami, po czym nagle roztrzaskujesz się na skałach. Czułam się bezpieczna. Zupełnie jakby w tym jednym miejscu i chwili znalazła się cała skondensowana...