PERSEFONA
Biegłam ile miałam sił w nogach nie oglądając się za siebie. Widziałam jak na mnie patrzył tym obrzydliwym wzrokiem. Chciał znów to zrobić. Czułam to. Czułam wszystko co powstaje tylko w jego towarzystwie. Ból, strach, bezsilność. To wszystko tylko za sprawą Greysona Wooda, który doprowadził mnie do tego stanu.
Nagle skręciłam w bok w uliczkę, która nie wiem nawet dokąd prowadziła, jednak dalej biegłam. Uciekałam jak najdalej od niego. Od mężczyzny, który mnie zniszczył.
Gdy się obudziłam nie poznawałam miejsca gdzie się znajdowałam więc postanowiłam wstać z miękkiego materaca, a gdy tylko otworzyłam drzwi dostrzegłam dwóch innych mężczyzn, których nigdy nie widziałam. Broniłam się, ale byli silniejsi. Chciałam uciec, ale nie potrafiłam.
Pragnęłam bezpieczeństwa.
Nie wiem która była dokładnie godzina, ale musiał być to ranek ponieważ było już dość jasno, a słońce dawało o sobie znać chodź nie było aż tak ciepło. Miałam na sobie jakieś męskie ubrania oraz bose stopy, które ani trochę nie ułatwiały mi ucieczki. Małe kamyczki, które znajdowały się na chodniku, przy każdym kroku wbijały mi się w skórę.
Byłam słaba jednak wciąż biegłam.
Dookoła nie było żywej duszy jakby każdy zaszył się w domu nie chcąc zobaczyć przerażonej dziewczyny uciekającej przed potworem. Nie pamiętam żebym kiedykolwiek tu była. Nie znałam tej uliczki ani drogi do mojego domu. Byłam w cholernej dupie nawiasem mówiąc. Gdy byłam już coraz dalej od domu, w którym się obudziłam zobaczyłam trzech mężczyzn, którzy palili papierosa albo nawet coś gorszego. Nie zatrzymywałam się chodź jednak oni chcieli inaczej.
- Gdzie biegniesz piękna gazelo?! - zaśmiał się czarnoskóry, który oddał najprawdopodobniej blanta swojemu koledze. Nie zwracałam na niego zbytnio uwagi i gnałam dalej próbując ich wyminąć jednak po chwili poczułam mocny uścisk na ramieniu, który mnie zatrzymał - Spokojnie maleńka - jego twarz nie wyrażała niczego dobrego, a mną wstrząsnął przerażający dreszcz.
- Puść mnie - warknęłam próbując się wyrwać z jego uścisku chodź to zbytnio nie pomagało, a wręcz pogorszyło sprawę ponieważ facet mocniej mnie ścisnął - Zabieraj łapy!
- Ciszej dziewczyno - warknął drugi z mężczyzn o bladym kolorze skóry. Nie widziałam jego koloru włosów ponieważ miał czapkę z daszkiem jednak na szyi dostrzegłam kawałek tatuażu, który za pewne ciągnął się aż do nadgarstka gdzie także dostrzegłam jego skrawek - Nie potrzebnie świrujesz - dodał gdy podszedł do nas, a na mojej twarzy wymalował się zapewne ogromny strach.
- Błagam zostawcie mnie - wyjęczałam błagalnie próbując wciąż się wyrywać. Najbardziej przerażało mnie to, że niedaleko dostrzegłam starszego mężczyznę wraz z kobietą, którzy całkowicie nie przejęli się tym, że dziewczyna ubrana jedynie w szorty oraz koszulkę męską próbuję się wyrwać jednemu z obcych jej mężczyzn.
Byli obojętni na ból innych.
- Może się do nas przyłączysz? - zaproponował ostatni z nich, który dopiero teraz się odezwał, a następnie wystawił w moją stronę zaczętego blanta, na co od razu odwróciłam głowę czując nieprzyjemny zapach - Preferujemy jeszcze coś innego - po tych słowach głośno się zaśmiał i zacisnął pięść, a następnie zaczął poruszać nią w przód i w tył tuż przy swoim kroczu. Na ten gest moje wnętrzności zrobiły fikołka, a reszta zawtórowała mu na to śmiechem.
Sukinsyny.
Do moich powiek naleciała słona ciecz, a warga zaczęła drżeć. Nie potrafiłam pohamować płaczu przez co jedna łza spłynęła po moim policzku. Cała zaczęłam się trząść z przerażenia jakie mną zawładnęło. Mój oddech był coraz bardziej porywczy, a serce łomotało o klatkę piersiową jakby chciało wyskoczyć z piersi. Nagle poczułam obcą mi dłoń na moim pośladku przez co się wzdrygnęłam. Czarnoskóry mężczyzna z ciemnymi i lokowanymi włosami przybliżył się do mnie tak blisko, że moje piersi stykały się z jego klatką piersiową. Czułam zażenowanie oraz żal do ludzi, którzy przechodzili niedaleko i w ogóle nie zareagowali.
CZYTASZ
VANDAL
RomanceBezpieczeństwo to rzecz względna. Możesz dopłynąć tak blisko brzegu, że prawie czujesz grunt pod nogami, po czym nagle roztrzaskujesz się na skałach. Czułam się bezpieczna. Zupełnie jakby w tym jednym miejscu i chwili znalazła się cała skondensowana...