Rozdział 18: Przegraliśmy

499 35 4
                                    

PERSEFONA

Ruszyłam za chłopakiem w tylko jemu znanym kierunku. Misha ruszył w stronę zamkniętych drzwi, do których oczywiście miał kartę i nawet nie chciałam wiedzieć skąd. Na korytarzu zapaliły się światła gdy tylko zaczęliśmy kroczyć wzdłuż niego. Po chwili znaleźliśmy się przed windą, która kilka sekund później się otworzyła. White wciągnął mnie do środka, a gdy metalowe drzwi się zamknęły jego usta zderzyły się z moimi.

- Jeszcze chwilę i bym stracił kontrolę na oczach ich wszystkich - wydyszał wprost w moje wargi, a następnie znów je z sobą złączył jednak tym razem odwzajemniłam ten gest od razu.

Zarzuciłam ręce na jego kark i przyciągnęłam jeszcze bliżej tak by nie było już między nami żadnej przestrzeni. Tym razem to było coś brutalnego jakby lew polował na niewinną zwierzynę. Żywił się mną. Moich cholernym ciałem. Czułam rosnące podniecenie i pożądanie z każdą mijaną sekundą. Jego dłonie zacisnęły się na mojej tali oraz policzku. W tym pocałunku nie było już żadnej czułości, a coś bardziej mrocznego. Coś co tylko on mógł sprawić by mi się podobało.

- Twoje usta doprowadzają mnie do szału - wyszeptał wprost do mojego ucha, a po moim ciele przeszedł niekontrolowany dreszcz - To ciało sprawia, że nie mogę przestać myśleć gdy znów będę mógł je dotknąć - tworzył drogę pocałunków po moim nagim ramieniu cały czas zasysając przy tym skórę - A ten zapach? Ten zapach nie daję mi spać po nocach bo wciąż go czuję - tym razem to ja przejęłam kontrolę i pociągnęłam go za końcówki włosów sprawiając, że moje usta znów zderzyły się z jego.

- Więc zamknij się już i zajmij się mną.

I te słowa zadziałały na niego jak płachta na byka. Bestia jaka w nim tkwiła wyszła wreszcie na wolność, a mnie podobało się to coraz bardziej. Byłam jak w pierdolonym transie gdy jego język polował na mój, a dłonie błądziły po moim cielę. Nawet nie zorientowałam się kiedy drzwi windy w końcu się otworzyły, a chłopak sprawnie podniósł mnie do góry przez co musiałam opleść go nogami w pasie. Nawet na chwilę nie przerywając pocałunku wyciągnął kartę z kieszeni spodni i za jej pomocą otworzył drzwi za mną. Jak się okazało prowadziły one do pokoju hotelowego, który także znajdował się w tym budynku.

Misha szybo przekręcił klucz w drzwiach i zdjął swoje buty nie używając do tego rąk. Ruszył z mną w stronę łóżka, na którym po chwili usiadł, a ja byłam zmuszona zająć miejsce na jego kolanach. Ta pierdolona sukienka mi wszystko utrudniała co ewidentnie musiał wyczuć ponieważ po chwili poczułam jak sprawnie odpina zamek z tyłu pleców i zdejmują ją z mnie. Byłam teraz przed nim w samej czerwonej, koronkowej bieliźnie. Moje ręce jak z automatu zaczęły zdejmować z niego marynarkę, którą po chwili rzuciłam gdzieś na podłogę obok mojej sukienki.

- Zwariuję przez ciebie kobieto! - warknął i zdjął moje szpili odrzucając je na bok - Kurwa jesteś perfekcyjna - jego słowa były jak miód dla moich uszu co dawało mi więcej odwagi. Złapałam za jego koszulę i rozerwałam ją by nie musieć męczyć się z guzikami - Lubiłem ją - zaśmiał się wprost w moje usta.

- Kupisz sobie nową - wydyszyłam i zdjęłam ją z jego ramion. Chłopak zajął się moją szyją, a ja mogła podziwiać fakturę jego mięśni oraz zarys tatuaży pokrywających jego skórę. Był kurwa idealny. I wtedy właśnie wpadłam na pewien pomysł, który mógł mnie srogo kosztować, ale wtedy puściły mi już wszystkie hamulce. Złapałam za jego pasek od spodni i drżącymi dłońmi odpięłam klamrę wysuwając go po chwili z szelek - Ręce to tyłu - poleciłam, a on spojrzał wprost w moje oczy, a w jego dostrzegłam wciąż tlący się ogień.

- Co zamierzasz kwiatuszku?

- Do tyłu - z szerokim uśmiechem na ustach wykonał w końcu mój rozkaz, a ja zwinnie związałam jego ręce, mocno ściskając przy tym pas jednak jego to nie bolało, a wręcz przeciwnie, podnieciło.

VANDALOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz